[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, jak długo tak siedzę.Ciekawe, co się dziejez biedronkami zimą.Umierają? Kilkanaście dni pózniej,kiedy pierwszy mróz ścina ziemię, myślę o nich i płaczę.Myślę o małej Mii.O tym, co razem robiłyśmy.Idę naplac zabaw, na który zabierałam Mię, kiedy Grace byław szkole.Siadam na huśtawce.Przesypuję piasekw piaskownicy.Siadam na ławeczce i patrzę przed siebie.Obserwuję dzieci.I szczęśliwe matki, które mają kogoprzytulać.Przeważnie jednak wracam myślami do sytuacji,w których okazałam się obojętna.Na przykład wtedy, gdybiernie słuchałam, jak James tłumaczył Mii, że czwórkaz chemii to w liceum za mało; albo kiedy niedługo potemprzyniosła do domu wspaniały impresjonistyczny obraz,nad którym pracowała w szkole ponad miesiąc, a on jąwyśmiał i stwierdził: Gdybyś ten czas przeznaczyła na naukę chemii,miałabyś piątkę.Przypominam sobie, że przyglądałam się tej sceniekątem oka i nie byłam w stanie wykrztusić słowa.Niewspomniałam o nieobecnym wzroku naszej córki, bo ba-łam się, że James się wścieknie.Kiedy poinformowała go, że nie zamierza studiowaćprawa, odparł, że nie ma wyboru.Miała siedemnaście lat,buzowały w niej hormony, zwróciła się do mnie błagal-nym: Mamo&Rozpaczliwie pragnęła, bym wstawiła się za nią choćten jeden raz.Zmywałam naczynia, za wszelką cenę sta-rałam się uniknąć tej rozmowy.Pamiętam rozpaczi desperację na twarzy Mii i niezadowoloną minę Jamesa.Wybrałam mniejsze zło. Mio zaczęłam.Nigdy nie zapomnę tego dnia.Brzęczenie telefonu w tle, na które żadne z nas nie zwró-ciło uwagi.Zapach przypalonej potrawy.Chłodne wio-senne powietrze wpadające do kuchni przez okno, któreotworzyłam, żeby wywietrzyć pomieszczenie.Słońceświeciło jakby dłużej niż zwykle, co zapewne odpowiednioskomentowalibyśmy, gdybyśmy nie zajęli się denerwo-waniem naszej córki. Mio, dla ojca to wiele znaczy.Chce, żebyś była taka jak on powiedziałam.Wybiegła z kuchni, pognała na górę i trzasnęładrzwiami.Marzyła o studiach w Instytucie Sztuki w Chicago.Chciała zostać artystką.Tylko to się dla niej liczyło.Jameszaplanował dla niej inną przyszłość.Po tym incydencie Mia zaczęła odliczać dni doosiemnastych urodzin i powoli pakowała rzeczy, które za-bierze ze sobą, kiedy będzie się wyprowadzała.Klucz gęsi.Kaczki.Wszyscy mnie opuszczają.Zastanawiam się, czy gdzieś tam Mia patrzy w nieboi widzi to samo co ja.COLINPRZEDMamy czas na przemyślenia.Dużo czasu.Cholerny kot kręci się wokół domu, bo Mia dzieli sięz nim kolacją.W schowku znalazła przeżarty przez molekoc, a na pace pikapa puste pudło, i skonstruowała z tegolegowisko dla sierściucha, które ustawiła w szopie.Co-dziennie zanosi kotu trochę jedzenia.Nawet nadała mu imię.To już nie zwykły sierściuch,ale Kanu, o czym nie raczyła mi powiedzieć.Ale dziś rano,kiedy kota nie było w legowisku, słyszałem, jak go woła.Była przejęta, że go nigdzie nie widzi.Siedzę nad jeziorem i łowię ryby.Bóg mi świadkiem,że mogę do końca życia wpieprzać tylko pstrągi, o ile jużnigdy więcej nie będę musiał jeść niczego, co zostałopoddane liofilizacji.Ohydztwo.Częściej niż pstrąg trafia się szczupak, a potem okoń.No i czasem pstrąg.Skubane szczupaki zawsze pierwszerzucają się na przynętę.Jeziora zarybia się co roku,wpuszcza się świeży narybek, czasami nawet malutkieroczniaki.Najwięcej zachodu mam z cholernymi okonia-mi.Silne skurczybyki.Zanim wyciągnę takiego na brzeg,rzuca się i szarpie, ale w końcu okazuje się dwa razymniejszy, niż się spodziewałem.Przez większość czasu zastanawiam się, jak to zro-bimy.To znaczy jak ja to zrobię.Jak dam sobie radę z tymwszystkim.Kończą się zapasy, co oznacza, że wkrótceczeka mnie wyprawa do sklepu.Są jeszcze pieniądze, aleco będzie, gdy ktoś mnie rozpozna? I co mam zrobićz Mią? Zniknięcie córki sędziego to nie w kij dmuchał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]