[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do-piero potem, gdy nie dał więcej znaku życia, przekonałysię, kim był w istocie - nieodpowiedzialnym lekkodu-chem, nigdy nie dorosłym chłopcem.Matce zależało na tym, aby Jana studiowała, wiedziałaSRbowiem, że jako osoba wykształcona będzie bardziejniezależna i być może uniknie losu, jaki jej przypadłw udziale.I rzeczywiście - choć studia były ciężkie i Janamusiała chwytać się rozmaitych zajęć, aby zarobić na czes-ne, to teraz sama była w stanie pokryć koszty nauki swo-jego młodszego rodzeństwa, a matka, po raz pierwszyod dwudziestu lat, nie musiała już zarabiać na życie pra-niem.Janie dawało to ogromną satysfakcję i nie chciała, abycokolwiek zmieniło się, gdy wyjdzie za mąż i będzie mu-siała na jakiś czas zostawić pracę, by zająć się wychowy-waniem dzieci.Wiele razy rozmawiała o tym z Barrymi wiedziała, że może na niego liczyć, jeśli chodzi o pomocjej młodszemu rodzeństwu.Barry bardzo poważnie trakto-wał swoje zobowiązania finansowe.I gdy wszystko zmierzało bezpiecznym torem ku ry-chłemu małżeństwu, pojawił się Ian i wywrócił wszystkodo góry nogami.Ian.Na samą myśl o jego gorących ustach, delikat-nym dotyku jego dłoni Jana poruszyła się niespokojnie.Zacisnęła wargi, a po jej policzku spłynęła łza.Czemu życie jest takie niesprawiedliwe?Tego ranka zmieniła plan porannego obchodu, byuniknąćspotkania z doktorem Carisbrookiem.Rozmowy z pacjenta-mi pozwoliły jej zapomnieć o porannych rozterkach, gdywięc pózniej szła do swego gabinetu, jej myśli były całkowitezaprzątnięte ich, a nie własnymi problemami.Z zamyślenia wyrwał ją głos Iana.- Dzień dobry, pani doktor.- Zatrzymał ją w szpital-SRnym korytarzu.- Wysypała już pani piasek ze wszystkichkieszeni?Jana starała się na niego nie patrzeć.Wiedziała, że jeślispojrzy mu w oczy, będzie zgubiona.- Dzień dobry - odparła cicho.- Chciałabym cię prze-prosić za wczoraj.za moje zachowanie na plaży.Byłamprzemęczona, a ty być może wyciągnąłeś mylne wnioskiz tego, co zaszło.Dopiero teraz odważyła się podnieść głowę.Uśmiech,z którym Ian ją powitał, zniknął w jednej chwil z jegooblicza.- Jana.- zaczął, lecz ona, widząc pielęgniarkę wy-chodzącą z oddziału dziecięcego, zawołała:- Siostro, proszę poczekać! - po czym dodała, despe-racko szukając pretekstu do ucieczki: - Chcę się zapoznaćz wynikami badań małego Bobby'ego.Mogłaby mi siostraje teraz pokazać?Pielęgniarka skinęła głową, Ian usunął się, aby przepu-ścić Janę.Uciekła, a on nie próbował jej zatrzymać.Dzień dłużył się w nieskończoność.Jana starała się za-pomnieć o obecności doktora Carisbrooka, ale było to nie-zwykle trudne, gdy z sąsiedniej sali nieustannie dochodziłjego głos.Jakby tego było mało, kilka razy zadzwonił doniej z pytaniem o nazwę czy dawkowanie jakiegoś leku.Już sam jego głos w słuchawce przyprawiał ją o dreszczei musiała naprawdę się zmuszać, by oficjalnym tonemudzielać mu wyczerpujących odpowiedzi.Było jej duszno, cały czas bolała ją głowa.Tłumaczyłasobie, że to z powodu upału, ale w głębi duszy wiedziała,że przyczyna tych przykrych doznań jest inna.SRNiemniej jednak skwar był niemiłosierny.Gdyby tylkomogła zakazać turystom przebywania na plaży przedczternastą, miałaby o połowę mniej pracy.Temperaturao dwunastej przekraczała czterdzieści stopni, a mimo toplaża była zatłoczona.W południe słońce paliło tak moc-no, że żadna ilość kremu ochronnego nie była w staniezapobiec poważnym oparzeniom.Oboje mieli więc mnóstwo pracy, przez co w ogóle sięnie widzieli.Wieczorem zaś zadzwonił Barry, ona zaś tymrazem nad wyraz chętnie poszła z nim na wigilijną ko-lację.Przez cały wieczór była spięta i milcząca.- Co się dzieje, kochanie? - zatroszczył się Barry, kie-dy skończyli posiłek.Popatrzyła na niego nieobecnym wzrokiem.- Przepraszam - powiedziała, uświadamiając sobie, żew ogóle nie słuchała, o czym mówił.Zdaje się, że o ju-trzejszym świątecznym obiedzie w towarzystwie jegomatki.- Jestem po prostu przemęczona.- Czy ten nowy lekarz sobie nie radzi?Poruszyła się niespokojnie, jakby dotknęła ją ta uwaga.- Nie można tak mówić.Jest tu dopiero od niedawna,a zna już prawie wszystkich pacjentów.Zresztą, nie zapo-minaj, że pracuje jako ochotnik.Barry pokiwał głową.- Uważasz więc, że jest dobry? - spytał z rozmysłem.- Bardzo dobry - odparła cicho.- A co myślisz o tym, aby zarząd szpitala zapropono-wał mu etat?SRJana otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]