[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunęła talerz, starając sięzebrać myśli. Rozumiem, że możesz być zaskoczona. To zdecydowanie za mało powiedziane. Zapewniam, że to uczciwa i korzystna oferta. A co z Babel? Zrezygnuj z tej pracy.Dwutygodniowe wymówienie powinno wystarczyć.Niezasługują na więcej. Zrezygnować? powtórzyła niepewnie. A co z moimi zobowiązaniami wobec Babel? Przejmie je nowy dyrektor odpowiedział z uśmiechem. A co z Wayne em i Francescą? Co z Ute, Hiroko i Sashą? A Pablo Guttierez?Obiecałam, że nie pozwolę, by wyrzucono go ze Stanów. Shelley. Obiecałam mu.Jest także pan Powell, który nigdy nie nauczy się żadnego języka, jeślinie będę czuwać nad jego postępami.Ross, nie mogę po prostu rzucić tego wszystkiego iprzenieść się do Elitę. Z czasem może także twoi nauczyciele i klienci. Klienci! O, Boże, co powiedzą moi klienci? Po tym, jak przekonałam ich wszystkich, żeBabel jest najlepszą szkołą w mieście. Zrozumieją. Co zrozumieją? Ze dałam się kupić? Ze obce jest mi pojecie lojalności? Oczywiście, że nie. A Babel? Dali mi pracę, wyszkolili mnie, powierzyli mi to odpowiedzialnestanowisko. A teraz płacą ci zbyt mało, brakuje ci personelu i nie masz środków, by bronić się przedkonkurencją. Tak potwierdziła z wahaniem Shelley. Ale to się wkrótce zmieni. Kiedy? Gdy podpiszę kontrakt z Keene International.Dostanę wtedy awans, podwyżkę, więcejpersonelu. Urwała gwałtownie. Shelley, nie musisz trzymać się tych złudnych nadziei, by dostać to, na co zasługujesz.Otrzymałaś ofertę od firmy, która potrafi docenić cię i odpowiednio wynagrodzić. Docenić mnie? A cóż będę warta, jeśli tak po prostu zdecyduję się przejść z Babel doElite? Nawet moja mama byłaby rozczarowana. Jeśli o twojej przyszłości mają decydować względy osobiste, sądzę, że powinnaśpomyśleć również o mnie. O tobie? Dlaczego? Jeśli przyjęłabyś tę ofertę, nie rywalizowalibyśmy już ze sobą.Odtąd łączyłaby naswspólna praca. I sądzisz, że staniemy się bezkonkurencyjni powiedziała Shelley bez entuzjazmu. Sądzę, że bylibyśmy nierozłączni odparł ze znaczącym uśmiechem.Shelley zapatrzyła się na moment w oczy Rossa.Wyobraziła sobie, jak pracują razem,pokonują wspólnie trudności, stają się sobie coraz bliżsi. Nierozłączni? powtórzyła. Do czasu kiedy znów odjedziesz.A co wtedy?Ross zmarszczył brwi i odwrócił wzrok. Coś wymyślimy. Och, wiem.Bylibyśmy w kontakcie powiedziała z sarkazmem. Czasemprzychodziłyby pocztówki z Bangkoku, Marakeszu, może z Paryża. Na razie nie musimy się tym martwić odparł wymijająco.Shelley czuła teraz wstyd, że choć przez moment dała się zwieść jego spojrzeniu, że choćna chwilę uwierzyła zawartej w jego uśmiechu obietnicy, że widziała już ich dwojedzielących codzienne troski i radości.Podobną propozycję składał już pewnie nie raz.Toprawdopodobnie jeden ze stałych elementów jego taktyki.Z nią jednak nie uda mu się takłatwo. Zapomnij o tym oznajmiła oschle. Nie chcę być twoją protegowaną czy kochanką inie pozwolę, żebyś zrujnował moją karierę. Zrujnować twoją karierę? Ależ ja chcę ci przede wszystkim pomóc! Nie pozwolę ci też zniszczyć mojej reputacji ani odebrać mi szacunku dla samej siebie.Powinnam była domyślić się, że zaproszenie na lunch, podobnie jak i inne, z pozoruprzyjacielskie gesty, to tylko podstęp. Zdobądz się na bezstronność, Shelley. Moja dalsza kariera zależy od kontraktu z Keene.Prawie go już miałam, kiedypojawiłeś się ty! Ale nie pozwolę sobie odebrać tego klienta, choćby nie wiadomo, jak wielemiało mnie to kosztować! Zniżyła głos, spostrzegając, że siedzący w pobliżu ludziezaczynają się im przyglądać. Dobrze Ross odezwał się po chwili milczenia. Nie interesuje cię ta praca.Spróbujjednak ponownie przemyśleć moją propozycję, ale dodał, widząc, że Shelley chce cośpowiedzieć nie będę nalegał.Na razie może skończmy obiad.Shelley popatrzyła w talerz z ponurą miną. Nie jestem już głodna.Ross westchnął i odchylił się na oparcie krzesła. Prawdę mówiąc, ja również straciłem apetyt. Nie wiesz, czy dla psów pakują tutaj resztki posiłku w torebki?Ross roześmiał się, szczerze rozbawiony. Nie sądzę.Zapłacił rachunek, zapewniając kelnera, że jedzenie naprawdę im smakowało. Panna Baird przypomniała sobie nagle, że jest umówiona na ważne spotkanie ze swoimpsychoanalitykiem wyjaśnił. Ach, tak odparł uprzejmie kelner, uważnie przyglądając się Shelley. Jesteś niepoprawny odezwała się Shelley, gdy wyszli z restauracji. Słyszałem to już nieraz.Przy wielu okazjach. Wiem. Sądzę, że wiesz o mnie wszystko.Znasz każdy szczegół mojej mrocznej przeszłości. Nie, w przesłanych mi materiałach były właściwie same ogólniki.Jestem strasznieciekawa, ile z tego jest prawdą.Usta Rossa wygięły się w lekkim uśmiechu. Więcej niż chciałbym przyznać. Przystanęli na rogu ulicy. A wiec rozstajemy siętutaj, mam jednak nadzieję, że nie na długo. Nie obiecuj sobie zbyt wiele powiedziała Shelley, po czym dodała po chwili wahania: Domyślam się, że przyjazd tłumacza jest już nieaktualny? Czeka tylko na wiadomość od ciebie.Niech będzie to znakiem mojej dobrej woli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]