[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tanner pokiwał głową.W myślach odtwarzał wszystkierozmowy i wydarzenia z ostatnich dni.Interes z Harrisonemzapowiadał się bardzo interesująco.Wstępnie omawiali go odkilku miesięcy, ale jeszcze nie zapadły ostateczne ustalenia.- Jeff, nie upoważniłem cię do finalizowania kontraktu.- Myślałem.- Nigdy więcej tego nie rób.Tanner przeczesał włosy palcami.Tydzieo wcześniej niemiałby żadnych wahao, teraz jednak nie wiedział, czy chciałsprzedawad fabrykę.Stanął na krawędzi ganku i zapatrzył się na jezioro.- Nie jestem pewien, czy chcę to kontynuowad.- Słucham? - Jeff całkiem stracił głowę.- Mógłbym zatrzymad Swanson Sweets w rodzinie.- W rodzinie? W jakiej rodzinie? - Z każdym słowem Jeffmówił odrobinę głośniej.- Kim ty jesteś, do diabła?Popatrzył na przyjaciela.Tak, byli przyjaciółmi, ale łączyłyich głównie interesy.Niestety Jeff miewał tendencje doprzekraczania pewnych granic.- Masz mi coś do powiedzenia? - spytał Tanner.Jeffwzruszył ramionami.- Mówiąc szczerze, zachowujesz się dziwnie.Gdzie podziałsię twardy biznesmen? Wszyscy chcemy zarobid na tymkontrakcie.- Spuścił nieco oczy.- Czyżbyś stracił pazury?- Chcesz się przekonad? - Tanner zacisnął szczęki.-Chętnieci pokażę, ile jestem wart.Jeff skrzywił się.- Jeszcze nigdy tak się nie zachowywałeś.- Dłuższą chwilęprzyglądał się szefowi, aż spojrzał na drzwi domku iuśmiechnął się.- Tylko nie mów mi, że zakochałeś się wdziewczynie z rozdzielni poczty.- Jeśli jeszcze raz nazwiesz ją w taki sposób, dostaniesz wpysk - warknął Tanner.- Doskonale.- Jeff spakował dokumenty do teczki.-Wracam do Los Angeles, telefonuję do Harrisona i mówię mu,że jutrzejsze spotkanie jest odwołane.To da jego prawnikomdwanaście godzin na przejrzenie wszystkich faksów, listówelektronicznych i wiadomości telefonicznych w celu ustalenia,czy doszło do złamania danego słowa.- Harrison nie pójdzie ze mną na udry - powiedział Tanner.- Zaufaj mi.Dobrze zna naszą siłę.- I ja ją znam, pomyślał.Doskonale pamiętał, ile ciężkiej pracy kosztowało go zdobycietakiej reputacji.Był człowiekiem sukcesu.Czy na pewno?Zamarł.Myśli kipiały mu w głowie.Jedynym celem w jegożyciu zawsze było osiąganie sukcesów.Za wszelką cenę.Niebył biznesmenem prostolinijnym i układnym, o nie, i czuł się ztym świetnie.Póki nie spotkał Abby.Psiakrew! Co się z nim działo? Gdzie podział się jegobłyskotliwy, logiczny umysł? Czy naprawdę zamierzał wycofadsię z interesu wartego sześd milionów dolarów? Narazid naszwank reputację? Tylko dlatego, że przeżył kilka ciepłych,miłych dni?Wcisnął palce we włosy.Abby jest wspaniała, cudowna,ale była to tylko chwilowa znajomośd.Jak wszystkie w jegożyciu.Wiele razy przekonał się, że był naprawdę dobry nie wzawieraniu przyjazni, ale w realizowaniu wielkichprzedsięwzięd.Zdało mu się niespodziewanie, że ostatnie trzy dni przeżyłw jakimś transie, lecz teraz nadszedł czas przebudzenia.Wiedział, co powinien zrobid.Twardo spojrzał na Jeffa.- Będę w biurze skoro świt - powiedział.- Led zaraz i spiszgłówne punkty kontraktu.Resztę dokooczę sam.- Nie czekałna odejście Jeffa, tylko obrócił się na pięcie i pomaszerowałdo drzwi.Kiedy wrócił do domu, wiedział, że nie jest już tymTannerem, który wyszedł na ganek kilka chwil wcześniej.Przepadły gdzieś spokój, szczęście i wolnośd.Abby siedziała przy ogniu plecami do drzwi.Sam ten widoksprawił, że zrobiło mu się ciepło w okolicy serca.Co się zemną stało w ciągu tego weekendu?- Przepraszam za to wszystko - zaczął.- To był.- Wiem, kto to był - powiedziała zimno.Usiadł obok niej.- Co się stało? - spytał.- Tym razem to ty nie domknąłeś drzwi, Tanner.- Jejzielone oczy patrzyły na niego z głębokim wyrzutem.- Jakmożesz?- Co jak mogę? - spytał niepewnie.- Jak możesz sprzedawad fabrykę Swansona komuś, kto jązniszczy?- To jest naprawdę dużo pieniędzy, Abby.Nie sądzę, żebyśrozumiała.- Tak, nie rozumiem.Nie rozumiem, jak mogłeś pozwolid,by Swansonowie polubili cię, zaufali ci.Uwierzyli, żezamierzasz rozwinąd ich fabrykę.Udawałeś miłego, szczeregofaceta tylko po to, by ich zdradzid.To jest podłe.Zacisnął szczęki.- To jest biznes.- Tak nazywasz krzywdzenie ludzi? - Niecierpliwie szukałajego spojrzenia.- Myślałam, że się zmieniłeś.Myślałam, że ty ija.- Potrząsnęła głową.- Boże! Nie wiem, co o tym myśled.Serce Abby ścisnęło się boleśnie.Nie tak wyobrażała sobietę noc.Nigdy, w najgorszych snach, nie przypuszczała, żeTanner mógłby sprzedad Swanson Sweets.Ale cóż, okłamał ją.Nie słowem, ale całym sobą.Nie tak postępuje ktoś delikatny,kochający, ktoś, kto trzymał ją czule w ramionach poprzedniejnocy.Wiedziała, że taki ktoś ukrywa się głęboko w jego duszy.Zawszelką cenę chciała go odnalezd.- Pokochałam cię, Tanner - powiedziała, próbujączapanowad nad drżeniem głosu.- Czy może raczej człowieka,za jakiego cię uważałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]