[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajduję parę moich jasnobrązowych sandałów podręcznikiem plażowym, ale wciąż ani śladu brakującegoczarnego sandała.- Powiedział, że brzmiałam dziwnie przez telefon.Chciał sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.- Oho, coś jednak wyczuł - zauważa Kat, wycierającręcznikiem włosy.- Ach! - krzyczę, znalazłszy wreszcie czarny sandał,który, jak się okazało, był wciśnięty między łóżko aścianę.Wtedy jednak docierają do mojej świadomościsłowa Kat.- Co powiedziałaś?- Nic - odpowiada za nią Sin, posyłając Kat gniewnespojrzenie.- No cóż, tak było, prawda? - mówi Kat.- Zorientowałsię, że coś jest nie tak.Może czuje, że się z kimśspotykałaś.- Kat! - Sin rzuca w nią poduszką.- O Boże, mam nadzieję, że tak nie jest - mówię.- NieRSczuję się na siłach, by z nim teraz o tym rozmawiać.-Nagle ogarnia mnie złość, że John tu jest.To mojewakacje, moja ucieczka.- Nie myśl teraz o tym - radzi Sin.- Może ten temat wogóle nie wypłynie albo w pewnym momencie samazechcesz mu powiedzieć, a może wydarzy się jeszcze cośzupełnie innego.Chciałabym jednak wiedzieć, czy Johnzamierza nam towarzyszyć do końca podróży.Wybiera sięz nami do Aten?- Nie mam pojęcia.- Cóż.- Słuchajcie - przerywam Sin.- Musicie dać mi trochęczasu na uporanie się z tym.- Został już niecały tydzień - zauważa Lindsey.-Zaledwie parę dni.Ile czasu potrzebujesz?238- Trudno powiedzieć.Muszę zobaczyć, co się stanie ijakie John ma plany.Okażecie mi odrobinę cierpliwości?- Staję w drzwiach, trzymając w rękach mojąkosmetyczkę, sandały i mnóstwo ciuchów.- Jasne - odpowiada Kat.Sin odczekuje chwilę, a potem kiwa głową.- Co słychać w domu? - pytam Johna, gdyprzygotowujemy się do pójścia na kolację.Zdejmującręcznik z głowy, uderzam go przypadkowo w ramię.-Przepraszam - mówię.Kiedyś bez trudu manewrowaliśmy wokół siebie włazience.Pochylona przed lustrem, malowałam sobierzęsy, a John stał za mną i mył zęby.Golił się, gdy jasiedziałam na pokrywie sedesu i nacierałam sobie nogimleczkiem kosmetycznym.Teraz jednak wygląda na to, żestraciliśmy nasz wspólny rytm, poczucie kierunku.Ciąglewpadamy na siebie i za każdym razem jestem zdumiona,że go tutaj widzę.- Jak zawsze mnóstwo pracy - odpowiada, goląc się,John.- Nikt mi nie uwierzył, gdy powiedziałem, żewybieram się do Grecji.- Nie wątpię.Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.RSBoże, dlaczego akurat teraz postanowił zdobyć się naspontaniczność i odrobinę szaleństwa? Za tydzieńbyłabym już gotowa na powrót do domu, spotkanie z nimi próbę naprawienia wszystkiego między nami, ale tutaj?Wciąż nie mogę uporać się z faktem, że zjawił się nagle naMykonos i zakłócił nasze babskie wakacje.John kończy golenie i odwraca się do mnie.- Czy mamy czas na chwilę relaksu? - pyta, zrywającze swoich bioder ręcznik.Jego nagość peszy mnie i niemal odskakuję do tyłu zezdumienia.- Och! Nie.To znaczy, musimy spotkać się za kilkaminut na dole z Kat i Sin.John wydaje z siebie pomruk niezadowolenia i klepiemnie lekko w pupę.239- W takim razie zabaw mnie czymś.Powiedz coś więcejo tym, co do tej pory robiłaś.Grzebie w torbie i wyciąga z niej zwinięte w kłębekbokserki.- O rety, tyle tego było.Zaczynam wymieniać różne zabytki, które widziałyśmyw Rzymie.- Poznałaś dużo nowych ludzi?To pytanie wzbudza mój niepokój.Johna rzadkointeresują takie szczegóły.Czyżby chciał coś ze mniewyciągnąć? Czyżby domyślił się mojej niewierności, jakmówiła Kat?- Niech pomyślę.- Włączam suszarkę, żeby było mniegorzej słychać.- Poznałam Trenta i Davida, i Jenny.-Celowo pomijam wszystkich ludzi, których poznałam wRzymie i na Ios.Wrzeszczę, żeby przebić się przez szumsuszarki, wymieniając kolejne osoby poznane naMykonos.Skończywszy, wybiegam z łazienki, wkładam przezgłowę czarną sukienkę i wsuwam stopy w sandały, awszystko to robię tak szybko, jakbym uczestniczyła wjakimś wyścigu, gdy tak naprawdę chcę przerwaćRSprzesłuchanie Johna na temat poznanych przeze mnieludzi.- Gotowy? - Chwytam torebkę i otwieram drzwi.John kiwa głową.Ja jednak mam wątpliwości co dotego, czy sama jestem gotowa.Ta kolacja to studium kontrastów.Dwójka Kennedych,podobnie jak Jenny i jej towarzystwo, są przyjaźni ihałaśliwi.Kelnerzy jedzą im z ręki, a kierownik lokaluprzez pierwszą godzinę nie liczy nam za serwowaną wdużych ilościach anyżówkę.Tymczasem John siedzisztywno obok mnie i widać, że całe to picie i wrzaskiniespecjalnie mu odpowiadają.- Wszystko w porządku? - szepczę mu do ucha.240- To dla mnie szok kulturowy - mówi - albo coś w tymrodzaju.Podejrzewam, że spędzałem ostatnio za dużoczasu w biurze.Ale ja wiem, o co tak naprawdę chodzi.Ilekroć Johnznajduje się w takiej sytuacji towarzyskiej, że wyczuwa, iżjest obserwowany i oceniany, dopada go stres i wychodziz niego chłopak z Iowa, który uważa się za gorszego imniej obytego od innych.Zazwyczaj w takich sytuacjachmówię dużo, żeby ukryć jego małomówność.Moi rodzice poznali Johna, kiedy spotkaliśmy się wrestauracji w centrum.W łazience mama zapytała mnie:- On chyba nie jest niemową, prawda, kochanie? - Gdyzapewniłam, że oczywiście nie jest, mama dodała: - Todlaczego nie dopuszczasz go do głosu?Próbowałam, ale przedłużające się chwile ciszy były niedo zniesienia.Robiło mi się go żal.Oto energicznyprawnik, który nagle staje się nieśmiały i milczący.Teraz jednak widzę, że moje wspieranie go w tensposób nie pomaga ani jemu, ani mnie, podobnie jak niepomagają mi niepoparte rzeczową dyskusją zapewnieniaJohna, że poradzę sobie w zawodzie prawnika.Nie czynięwięc zadość mojej skłonności do wdawania się z JohnemRSw minikonwersacje, wykluczające udział innych osób, atakże do tego, by odpowiadać za Johna na stawiane mupytania, choć niejednokrotnie robiłam tak w przeszłości.Tak więc John siedzi teraz, milcząc jak grób, i z każdąchwilą ma coraz bardziej nieszczęśliwą minę.- Jak długo tu będziesz, John? - pyta Jenny, nie chcącdać za wygraną.- Jeszcze nie wiem - odpowiada z wymuszonymuśmiechem, po czym znowu wbija wzrok w faszerowaneliście winogron, które przesuwa po talerzu zgodnie zkierunkiem wskazówek zegara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]