[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fran nic na to nie odpowiedziała.W głębi duszy nie była pewna, czyrzeczywiście wygrała.Maxim nie mógł uleżeć w łóżku, które przez dwanaście lat wydawałomu się takie wygodne.Dziwna sprawa, może po prostu był zmęczony popodróży.W Paryżu miał tak napięty program, że kładł się spać dopiero nadranem.Padał na hotelowe łóżko, ledwie żywy po długim dniu pracy.Aleteraz była dopiero jedenasta.Myśli o Fran nie dawały mu spokoju.Tęskniłza nią, wspominał krótkie chwile jej bliskości na plaży i noc na sianie wstajni.Bardziej niż czegokolwiek na świecie pragnął, by została z nim nanoc.Ale uznał, że nie powinien jej do tego namawiać, zanim nie daodpowiedzi Dennisowi.- Maxim?74RSNajpierw usłyszał jej cichy głos, a potem delikatne pukanie do drzwisypialni.W mgnieniu oka, w samych szortach od piżamy, zerwał się z łóżka iotworzył drzwi.- Bardzo cię przepraszam - szepnęła Francesca, której policzki płonęływ przyćmionym świetle nocnej lampki.- Wiem, że zachowuję się bardzoniestosownie.Maxim położył jej rękę na ramieniu i poprowadził do środka.- Czy wszystko w porządku? - zagadnął z niepokojem.- Nie - odpowiedziała Fran i bez zaproszenia z jego strony zespuszczoną głową przysiadła na brzegu łóżka.- Co się stało?- Muszę z tobą porozmawiać.- Podniosła głowę i poprawiła pasmowłosów, które przesłoniło jej policzek.- Wiem, że wygrałam zakład, ale.- Ale co?- Nie chcę wyjeżdżać.Jeszcze nie.- Gdy to mówiła, serce ścisnęło sięjej z bólu.- Więc nie wyjeżdżaj, Francesco.Fran nic nie odpowiedziała i przez chwilę siedziała cicho, po czymwyciągnęła rękę i dotknęła jego piersi.Maxim poczuł, jak ogarnia go gorącafala.- Powtórz mi jeszcze raz, że nie ma w twoim życiu księżniczki okońskiej twarzy.- Nie ma nikogo.- To dobrze - szepnęła, przesuwając placami po jego nagiej skórze.Zapach jej waniliowych perfum oszołomił Maxima, który położył rękę na jejdłoni.75RS- Zostań dziś ze mną - poprosił.- Nie mogę - powiedziała po chwili wahania.- Możesz.- Nie - rzekła.- Muszę wrócić na zamek.Powiedziałam strażnikowi, żezaraz wrócę, że idę tylko po torebkę, której zapomniałam w latami.- Zapomnij o strażniku.Już ja się nim zajmę.Nigdy więcej nie będziecię pytał, dokąd idziesz.- Nie, Maxim, proszę cię.Nie chcę, żeby ludzie zaczęli gadać.A pozatym, będę musiała zadzwonić.Maxim pokręcił głową i westchnął głęboko.Fran ma oczywiście rację.Jeśli mają spędzić razem miłe dwa tygodnie w Llandaronie, Fran musinajpierw wyjaśnić swoje sprawy osobiste.- Jutro wieczorem zamierzam cię porwać - zapowiedział.- To znaczy, że chcesz się ze mną umówić na randkę?- Właśnie.- Nie mogę się doczekać.- uśmiechnęła się do niegopromiennie.On też nie mógł już o niczym innym myśleć.Ale postanowił sobie, żemusi wytrwać.Odprowadził ją do drzwi, ale ich nie otworzył.Opierając się o nie,odezwał się:- Nie mogę pozwolić ci odejść, zanim się nie dowiem, dlaczego.- Dlaczego co?- Dlaczego zdecydowałaś się nie skorzystać z wygranego zakładu.Czemu chcesz zostać w Llandaronie.Fran zbliżyła się do niego i pocałowała go.Długo, namiętnie.- Oto dlaczego - szepnęła.76RSMaxim objął ją, przyciągnął do siebie i zaczął całować coraz mocniej.Oboje pragnęli, by ten pocałunek trwał bez końca, i oboje ogarnęło uczucieradosnej bliskości.Kiedy wreszcie Fran udało się oderwać od jego ust, z trudem złapałaoddech i wykrztusiła zduszonym głosem:- Nie wiem, co się właściwie między nami dzieje, ale nie potrafię nadtym zapanować.I wszystko jedno, czy się to wypali w dwie godziny, w dwienoce czy w dwa tygodnie, muszę się przekonać, gdzie to.- Wiem, Francesco, wiem.- Maxim nie miał wątpliwości że Franprzyjdzie do niego z własnej woli.Odszedł od drzwi, otworzył je i powiedział:- Do zobaczenia.Do jutra.Fran skinęła głową.Oddech miała wciąż przyspieszony, policzkizaróżowione, a usta czerwone jak dojrzałe wiśnie.- Idz już, Francesco - szepnął Maxim.- Bóg mi świadkiem, że robię,co mogę, aby pozostać dżentelmenem, ale nie kuś mnie dłużej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]