[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnęła go każdym skrawkiem swego ciała.Chciała czućdotyk.Jednak nie mogła sobie na to pozwolić.Jeszcze nie.Dopiero wtedy, gdy wyjaśnią sobie ten szalony rozkazpoślubienia go, który padł kilka godzin wcześniej.- Aleks, musimy porozmawiać.Wskazał na skraj łóżka.- Usiądz.- Dziękuję, postoję.- Nie bądz śmieszna.Wyglądasz na przemarzniętą.Tutajjest cieplej.Cieplej? Jasne.Palące piekło.Nie mogła się oprzeć.Jak dziecko kuszone cukierkiem, podeszła domahoniowego tronu", usiadła na granatowym jedwabiu istarała się zachować spokojny oddech.- Teraz powiedz mi - zaczął Aleks, wciąż opierając się nasplecionych ramionach - co sprowadza cię do mojej sypialni wśrodku nocy.- Ta sprawa małżeństwa.- O co chodzi? - Porozmawiajmy poważnie.- Zapewniam cię, Sophio, że mówiłem całkiem poważnie.Zadała to głupie pytanie, które już wcześniej zagniezdziło sięw jej głowie:- Czy istnieje jakieś prawo, które nakazuje poślubieniematki twojego dziecka?- Nie ma takiego prawa.- W takim razie nie musimy pobierać się, żeby wspólniewychowywać dziecko.- Cóż, nie ma prawnych uregulowań mojej decyzji, ale wtym przypadku rozmawiamy o monarchii.Są niepisane reguły,a my musimy ich przestrzegać.- Wyjął ręce zza głowy iskrzyżował na piersiach.- Moje dziecko będzie następcątronu, więc musi być wychowywane przez małżeństwo, a niesamotnego rodzica.- Naprawdę jesteś gotowy przechodzić przez to drugi raz?Chcesz dla swojego kraju ponownie poślubić kobietę, którejnie kochasz? - Z walącym sercem czekała na odpowiedz.Ta nadeszła szybko i była bolesna.- Nie dla mojego kraju, ale dla mojego dziecka - poprawiłją butnie.- Twoje dziecko jest godne takiego poświęcenia jakpoślubienie jego matki.- Było jej wstyd przepełnionegogoryczą tonu.A na dodatek rozumiała tego człowieka.Teżzrobiłaby wszystko dla swojego dziecka.- Sophio.- Tak?- Mylisz się, myśląc, że nic do ciebie nie czuję.Uniosłarękę w geście protestu.- Aleksie, nie musisz.- To prawda, że nie potrafię cię kochać - przerwał.- Toprzerasta moje możliwości.Nie mam tego daru.Ten dargdzieś się zgubił.- Wzruszył ramionami.- Ale jest coś międzynami.Możesz to nazywać, jak chcesz - pragnienie, ogień,pożądanie.- Wszystkie ograniczają się do fizyczności.Potrząsnąłprzecząco głową.- Niekoniecznie.Pragnienie i pożądanie mogą wykraczaćdaleko poza fizyczność.Więc jednak mu na niej zależało.Lubił ją, potrzebował jejna swój sposób.Wiedziała jednak, że gdyby nie była w ciąży,nie chciałby się z nią żenić.Przed jej oczami przewijały się obrazy - od pamiętnegopopołudnia, kiedy Fantazja" rozbiła się o skały, aż do tejchwili, gdy siedziała na skraju łóżka Aleksa.Schowała twarz w dłoniach i westchnęła.- Nie mogę uwierzyć, że dopuściłam, by to wszystko sięwydarzyło.- No właśnie.Ale to się dzieje.A teraz musimy robić to,co będzie najlepsze dla dziecka.Zgadzasz się?- Oczywiście.Tak, ja tylko.- Dobrze.W takim razie wszystko jest ustalone.Naszedziecko będzie miało prawdziwą rodzinę.Sophia podniosła wzrok, spojrzała na ogień, jej serceściskał ból.Rodzina.Już prawie rok temu straciła dziadka,jedynego członka rodziny, którego tak bardzo kochała.Byłasamotna.Całym sercem pragnęła dołączyć do rodu Thorne'ów.A co więcej, jej dziecko na to zasługiwało.- O czym myślisz, Sophio?Popatrzyła na niego - przystojnego, królewskiego i.nieosiągalnego.- %7łe jestem gotowa poświęcić wszystko dla mojegodziecka.Nawet własne.- Co? Szczęście? Pragnienia?- Tak. - Jedno z nich mogę zaspokoić już teraz, jeśli tylkopozwolisz.Jej serce zabiło mocniej.Urok tego mężczyzny byłniszczycielski.Wizja znalezienia się w jego ramionach byłaczystą rozkoszą.Ale czy to wystarczy? Czy nie będzie pózniejżałowała, leżąc u boku Aleksa i myśląc, że nigdy nie da jejtego, czego by pragnęła?Jednak odpowiedz nie nadchodziła, a Sophia była zbytzmęczona, by jej poszukiwać.Wstała.- Wydaje mi się, że już skończyliśmy rozmowę.Przechylił głowę.- Poczekajmy do nocy poślubnej.To dobry pomysł.- Dobranoc, Aleksie - powiedziała stanowczo.- Miłych snów.- Aleks posłał jej promienny uśmiech.Sophia odwróciła się i nie zwracając uwagi naprzyspieszony puls, oddaliła się od swojego przyszłego męża,wyszła z jego sypialni i upewniła się, że dobrze zamknęładrzwi.- Podoba mi się ta z kremowego szyfonu.- Tak pięknie jej w jasnozielonym jedwabiu - powiedziałaCathy, przyglądając się sukni.Fran spojrzała na nią.- Ta z jasnozielonego jedwabiu? Nie może iść do ślubu wzielonej sukni.- Dlaczego?- Drogie panie - odezwała się Sophia zza dającegoschronienie łóżka Cathy.- Nie zapominajmy, że to wszystkomaskarada, a nie romantyczna chwila
[ Pobierz całość w formacie PDF ]