[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak ich słowa nie zrobiły na sędziach żadnego wrażenia.Dopiero następnych świadków oskarżenia zaczęto słuchać z uwagą.Słowak Zima potwierdził, że oskarżenie organizowali zebrania i wygłaszali podburzająceprzemówienia.Wyraził też swe najgłębsze przekonanie, że to niebezpieczni nacjonaliści.Wpodobnym tonie było utrzymane wystąpienie innej więzniarki Węgierki.Przewodniczący jedynie z obowiązku zapytał, czy ktoś z oskarżonych chce zabrać głos.W zasadzie nie spodziewał się, aby ktoś skorzystał z ostatniego słowa.Rzeczywiście, nikt sięnie kwapił.Tylko Kutnicki podniósł się z ławy.Ponieważ dotychczas wszyscy łącznie zeświadkami używali języka rosyjskiego, Kruk zdecydowanym głosem oświadczył, że będzieprzemawiał po polsku. Każdy ma prawo powiedział występować przed sądem w swoim ojczystymjęzyku.Tylko w ten sposób może uniknąć błędu, który może obrócić się przeciwko niemu.Nie znam na tyle rosyjskiego, dlatego proszę o tłumacza.O dziwo, jego prośba została spełniona i więzień znający biegle oba języki przekładałwszystko dokładnie. Kruk mówił długo.Współwięzniowie słuchali go z zapartym tchem,sędziowie z pewnym zniecierpliwieniem, ale nie przerywał mu nikt. Los zrządził, że jestem tutaj, ale moje miejsce jest w Polsce, ponieważ nie jestemsowieckim obywatelem i nie występowałem przeciw waszej armii ani waszemu państwu.Jeśliwalczyłem, to tylko z Niemcami i przelewałem krew w obronie mego własnego kraju.To byłmój obowiązek.Zaszczytny obowiązek.Zarzuca mi się nacjonalizm i sabotowanie waszychzarządzeń.To nieprawda.Ja tylko troszczyłem się o moich rodaków.Zarzuca mi sięorganizowanie ucieczek.Tak, pomagałem kolegom, ponieważ jako żołnierz uważam, żemoim obowiązkiem jest ucieczka z niewoli.Sądzę, że każdy z panów sędziów na moimmiejscu postąpiłby tak samo.Tym bardziej że aresztowany zostałem bezprawnie i bezprawniewywieziony z mojego kraju.Odetchnął, by zaczerpnąć powietrza.Sędziowie słuchali uważnie, tylko żołnierzomstojącym za ławą oskarżonych wyraznie kleiły się oczy.Rozbierało ich ciepło idące od pieca.Prokurator wpatrywał się w Kruka zimnym, wężowym wzrokiem, ale widząc, że sąd niereaguje, on także nie odważył się przerywać.Zbijając punkt po punkcie zeznania świadków oskarżenia Kutnicki nie omieszkałustosunkować się do wystąpienia oskarżyciela. Prokurator powiedział nie mając żadnych dowodów przeciwko mnie i moimkolegom posłużył się materiałami z procesu gen.Okulickiego.Również major Lerman opisałschemat jakiejś podziemnej organizacji nie mający nic wspólnego z rzeczywistością.Bezzbadania sprawy, nie przedstawiając żadnych wiarygodnych dokumentów oskarżycielposłużył się takimi naiwnymi chwytami.Przeczy to i rozsądkowi, i logice.W Polsce takiegoprokuratora posłano by do łopaty.Bo tylko do takiej roboty się nadaje.Skończył i nie kłaniając się sędziom usiadł na swoim miejscu.Prokuratorowi krew uderzyła do głowy.Wyglądał jakby zaraz miał go szlag trafić.Zerwał się chcąc coś powiedzieć, ale uprzedził go przewodniczący. Rozprawa skończona.Wyrok będzie ogłoszony jutro.Odprowadzić więzniów.Następnego dnia odczytano wyrok.Był dokładnie taki, jakiego już na wstępie żądałprokurator: dla Bystrzyckiego i Kutnickiego kara śmierci, pięciu innych po piętnaście lat,trzech wolnych od winy i kary.Zaraz potem z aresztu śledczego przewieziono ich do więzienia.Mimotrzynastostopniowego mrozu pozostawiono ich w samych tylko drelichach, załadowano w czornyj woron i powieziono do Stalino, sporego miasta w ukraińskim zagłębiu węglowym.Tu rozdzielono ich.Bystrzyckiego i Kutnickiego zamknięto w celi śmierci.W niewielkim,może ośmiometrowym pomieszczeniu tłoczyło się piętnastu skazanych.W dzień ledwiemogli przysiąść na betonowej podłodze, w nocy spali tylko na jednym boku ściśnięci jaksardynki.Co rano zjawiała się kontrola z młotami.Starannie opukiwano ściany, czy nie magdzieś podkopu.Cela żyła w nieustannym napięciu: nasłuchiwano każdego kroku na korytarzu, zgrzytklucza w zamku przyprawiał o łomotanie serca.Niemal namacalna ręka strachu dławiłagardło.Próbowano rozładowywać napięcie niby to obojętnymi rozmowami, ale zdania cochwilę rwały się, albo wszystko schodziło na jeden, przerażający temat.Tylko jednemu z więzniów nigdy nie przerywano.Razem z nimi siedział okupacyjnyburmistrz miasta Stalino.Pochodził z nadwołżańskich Niemców, którzy osiedlili się tu przeddziesiątkami lat.Mówił po rosyjsku płynnie i bez akcentu, nie szczędząc wstrząsającychszczegółów: Prowadzą cię korytarzem długim, bardzo długim, ale ty chciałbyś, żeby ten korytarzciągnął się w nieskończoność.Potem otwierają się jakieś drzwi i stajesz na progu dużej sali.Silny snop światła w oczy.Cofasz się odruchowo.Nie wiesz po co i na co to.I już nigdy sięnie dowiesz.Strzelają ci w tył głowy.Koniec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]