[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To wiele tłumaczy - roześmiała się i objęła mnie mocno.Znowu zaczęliśmy się z Polą ścinać, ale i rozmawiać, równie\ o tym, \e nic nie trwawiecznie, ka\dy dzień przynosi zmianę, a przede wszystkim my się zmieniamy.Większośćtych rozmów była odpowiedzią na jej bunty i obwinianie choroby o wszystko.Bo Polaprzyjęła taką postawę, \e cała ta sytuacja dzieje się poza nią, ona nie ma z tym nic wspólnego,bo ona się o chorobę nie prosiła i chce, \eby było tak jak kiedyś.Chce włóczyć się zdziewczynami, tutaj po torach w Michałowicach, i gadać, śpiewać, wygłupiać się.Myślę, \e przede wszystkim chodziło o kontakty towarzyskie.To było dla niejnajboleśniejsze, \e ludzie - nie, \e się od niej odwrócili - ale zrezygnowali z niej.Bo tu napoczątku co jakiś czas ktoś przyje\d\ał, zaglądał, wpadał, odwiedzał, a potem coraz rzadziej,rzadziej.Tylko jedna Doti, niezawodna i wyluzowana, przyje\d\ała regularnie i spędzała zPolą czas, jakby się nic nie zmieniło.Rozumiałem ją.Wiedziałem, \e zdawać sobie sprawę ze swojej sytuacjiniekoniecznie oznacza akceptować swoją sytuację.W końcu my, jej rodzice i legalniopiekunowie , przerabialiśmy to z takimi samymi oporami i trudem.Rozumiałem te\, \emo\e jej to zabrać o wiele więcej czasu ni\ nam, bo to jednak ona straciła najwięcej.12Na list Marcina Grzegorz odpowiedział listem do mnie.Daria,przekroczyłem czterdziestkę, jestem aktorem na państwowym etacie.Nie muszę Cichyba tłumaczyć, jakie to kokosy.Właśnie rozstałem się z \oną, a właściwie ona rozstała sięze mną.Sam nie wiem dlaczego.Nie mam gdzie mieszkać, wszystko mi się zawaliło.Pola jest moim dzieckiem.Kocham ją, ale co mogę zrobić? Zabrać tu, do Wrocławia?Do pokoju gościnnego przy teatrze, gdzie pozwolili mi przez chwilę spać? Chyba za karę.Zdaję sobie sprawę, jakie sumy pochłania rehabilitacja i wszystko, co robicie, \eby Polazaczęła jakoś funkcjonować, ale co ja mogę? Pieniądze nie le\ą na ulicy.Mam jeszcze drugiedziecko i zobowiązania.Twój mą\ pracuje i zarabia w międzynarodowej korporacji.Masz szczęście.Masznaprawdę cholerne szczęście, Daria.Wiem, \e się nie sprawdzam, wiem, \e nie staję na wysokości zadania.Nie pierwszyraz.Tylko się pochlastać.To tylko jaCzytałam to parę razy i oczom nie wierzyłam.Trochę chciało mi się śmiać, a trochępłakać.Pola na wózku inwalidzkim pozostała tą samą dziewczyną, która kochała swojegoojca i lubiła spędzać z nim czas.Co miałam jej teraz powiedzieć? Ojciec się nie rozerwie,kochanie ? A ja mogłam się rozerwać? A tak, mogłam, bo \yłam za pieniądze Marcina, którespadały z nieba w ilościach dowolnych.Rzeczywiście miałam cholerne szczęście!Ktoś chciałby się ze mną zamienić?Ktoś naprawdę by chciał?Rozumiałam argumenty Grześka, ale wiedziałam te\, \e miał wybór.I jednak, kurczę,jakoś wybrał - tamto dziecko i tamte problemy.To dziecko i te problemy zostawił mnie.Bo jai tak nie miałam wyboru.Parę dni pózniej listonosz przyniósł przesyłkę poleconą.Zagraniczną.Z Oakland.OdHelen Meyers - najwyrazniej była \ona Marcina wróciła do panieńskiego nazwiska.Jakoś dziwnie mi się zrobiło.Obracałam to w rękach na wszystkie strony, próbowałamnawet wąchać, ale nic nie wywąchałam.Zanim Marcin wrócił z pracy, byłam ju\ niezlenakręcona.- Widzę, \e odnawiasz stare kontakty - rzuciłam mu, ledwie zdjął płaszcz.Latał wtedy jak bumerang do Brukseli i z powrotem w sprawie wielkiego audytujakiejś agencji rolnej na Pomorzu, który zakończył się międzynarodowym skandalem i sprawąo przywłaszczenie unijnych dotacji.Zlimaczyło się to tygodniami.- Nie wiem, o czym mówisz, ale zaraz zobaczę - powiedział, zdejmując buty.Rozerwał kopertę.W środku była cienka ksią\ka i list.Nic nie mówiłeś, \e tęsknisz za byłą \oną - nie wytrzymałam.Idiotka - stwierdził Marcin spokojnie, podając mi ksią\kę. When Bad Things Happen to Good People - przeczytałam głośno tytuł.- Kiedy złerzeczy przydarzają się dobrym ludziom? Prosiłeś ją o tę ksią\kę?Nie.Prosiłem ją o to.- Podał mi list, a właściwie dokument.Co to takiego?Helen zrzeka się swoich alimentów.Nie \artuj!Wyglądam, jakbym \artował?Ale jak to.rozmawiałeś z nią? Nic nie mówiłeś.Nie byłem pewien, co z tego wyniknie.Napisałem do niej, \e nie dam rady dłu\ejpłacić, bo spotkało mnie to, co spotkało, i zwyczajnie, nie mam z czego.Napisałem, \e jakchce, mo\e mnie do sądu.Widać nie chciała.Wreszcie spojrzałam na niego przytomniejszym okiem.Wyglądał jak z krzy\a zdjęty.Siusiu, paciorek i spać - zadysponowałam.Chyba zało\ę pampersa - ziewnął Marcin.To musisz pogadać z Ulą, bo ma na sobie ostatni.Zasnął, nim zagotowała się woda na herbatę.Kiedy następnego dnia wszedł rano do kuchni, kończyłam akurat przeglądać ksią\kęod Helen.- Wiesz, dlaczego złe rzeczy spotykają dobrych ludzi? - zapytałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]