[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W lutym 1996 roku zięciowie po otrzymaniu pisemnych gwarancji od Saddama wró-cili do Bagdadu.W Ammanie po wyciśnięciu z nich jak z cytryny" wiadomości na tematirackiego programu zbrojeń - jak mówił polski dyplomata na placówce w stolicy Jordanii -nikt ich chciał.Nie chciała mieć z nimi, zbrodniarzami, którzy osobiście, szczególnie Sad-dam Kamei jako dowódca Specjalnej Gwardii Republikańskiej, mordowali ludzi, do czynie-nia iracka opozycja.Zaczęli chorować.Ich żony, córki Saddama, prosiły ojca o wybaczenie.Kiedy więc zobaczyły list podpisany osobiście przez niego, uwierzyły, że ojciec wybaczyzięciom, i podjęły decyzję o powrocie.Był to błąd, zgodnie z beduińskimi zwyczajami,zdrady się nie wybacza.W dniu powrotu Raghad i Rana wraz z dziećmi zostały zabrane w inne niż ich mężo-wie miejsce.W nocy komando pod dowództwem wujka Alego Hasana al Madżida wpadłodo domu rodzinnego Husjana i Saddama Kamelów.Zabito ich oraz ich rodzeństwo, siostry ibraci wraz z dziećmi.Hańba rodziny al Madżidów została zmyta przez krew i uregulowanazgodnie z kodeksem honorowym Beduinów w ramach rodziny.Podobnie jak to robi włoskamafia.Iracka pierestrojka polegała na tym, że wolno było pisać krytyczne listy do gazet,które oczywiście dostały polecenie, aby takie drukować.Ogłoszono zmiany w konstytucji iprzeprowadzono referendum, które wygrał Saddam, osiągając doskonały wynik - 99,96 pro-cent Irakijczyków opowiedziało się za tym, aby nadal był prezydentem.Ogłoszono teżamnestię dla więzniów.W sumie była to kolejna sztuczka Saddama, robiona na pokaz demokratyzacja.A naco dzień nadal mordowano szyitów i Kurdów, prześladowano opozycję.Ale w świat poszływiadomości o demokratyzacji Iraku.Znowu zapraszano zagranicznych dziennikarzy, abypokazać osiągnięcia przywódcy narodu.Irakijczycy mieli co pokazywać, odbudowali bły-skawicznie wszystkie budynki, drogi, mosty i infrastrukturę zniszczoną w czasie amerykań-skich nalotów.Mało tego, postawili nowe szpitale i szkoły.Ropa za żywnośćWiosną 1996 roku dostałem list od ambasadora Iraku w Polsce z zaproszeniem na ko-lejny festiwal poezji w Bagdadzie.Redakcja nie miała nic przeciwko temu, w Iraku dawnonie było żadnego dziennikarza z Polski.Warto było zobaczyć, co tam się dzieje i czy Saddamnadal trzyma się mocno u władzy.Hotel Palestyna, w którym zamieszkałem, pełen był cudzoziemców z całego świata.Nie byli to tylko dziennikarze, ale często jacyś dziwni ludzie z krajów Europy Zachodniej.Spotkałem wielu Francuzów, którzy przyjechali do Bagdadu, aby zademonstrować swojepoparcie dla reżimu niesłusznie ukaranego - ich zdaniem - sankcjami.Będąc w Bagdadzie, nie mogłem nie odwiedzić eleganckiego hotelu Al Raszid.Jegopróg przekraczałem trochę bokiem, nie chcąc podeptać prezydenta USA.W wejściu do bu-dynku znajdowała się mozaika George'a Busha z wykrzywionymi ustami i podpisem: kry-minalista.Były dni, opowiadał Ryszard Krystosik, polski dyplomata, szef sekcji interesówamerykańskich przy ambasadzie RP w Bagdadzie (Polska po I wojnie nad Zatoką reprezen-towała interesy USA w Iraku), że prezydenta przykrywano dywanem.Wszystko zależało odtego, jaka panowała temperatura w stosunkach Irak-USA.Irakijczycy zle zapamiętali Busha.To on zbudował antyiracką koalicję po ataku naKuwejt w sierpniu 1990 roku i pokrzyżował imperialne plany Saddama.Miałem dziennikarskiego nosa.W czasie mojego pobytu 27 listopada podpisano po-rozumienia między ONZ i Irakiem w sprawie sprzedaży irackiej ropy ponad kontrolą ONZza żywność i lekarstwa.Następnego dnia mój stały taksówkarz Kasim śmiał się od ucha do ucha.- Mister Ri-szard - wołał z samochodu - mam coraz lepszy humor.Kasim cieszył się jak niemal wszyscyIrakijczycy.Klaksony samochodowe, strzały z broni maszynowej, wielka radość zapanowaław całym Bagdadzie - tak wyglądała noc z 27 na 28 listopada.Wieczorne wiadomości tele-wizyjne podały oficjalny komunikat o rychłym rozpoczęciu pomocy żywnościowej i me-dycznej dla Iraku w oparciu o rezolucję 986 Rady Bezpieczeństwa.Wcześniej doszło po-dobno do zawarcia tajnego porozumienia Iraku z Kuwejtem w sprawie irackich odszkodo-wań dla Kuwejtczyków za straty poniesione w czasie agresji na ich państwo w 1990 roku.Irakijczycy łudzili się, że jest to początek znoszenia sankcji nałożonych na ich kraj za zaata-kowanie Kuwejtu.Taką mieli nadzieję niemal wszyscy, z którymi rozmawiałem.Nikt mimo tych do-brych prognoz nie chciał podać nazwiska.Po latach życia w napięciu ludzie wytworzyli wsobie mechanizmy obronne.To zrozumiałe - w każdym miejscu można było być podsłucha-nym, system inwigilacji, zawsze doskonale funkcjonujący, przez ostatnie lata został dopro-wadzony do perfekcji.Wiele służb i organizacji pracujących dla rządu, prezydenta, armii czypolicji wręcz ścigało się w przechwytywaniu informacji.Ludzie bali się krytyki, nawet jeśliona była w pełni uzasadniona.Mówili tylko tyle, że żyje się im bardzo zle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]