[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto sami uczestnicywywołują odpowiedzi.No, a jeśli chodzi o ten jeden przypadek na sto.Owszem, słyszałam opewnym młodym człowieku, który wpuścił do swego domu coś strasznego.Nie, umarłychnajlepiej pozostawić w spokoju!I właśnie dlatego szłam na spotkanie z Cecilią bez specjalnego entuzjazmu.Niewiedziałam przecież, czym dokładnie się zajmuje, a w tej dziedzinie bardzo łatwo oszarlatanów.Doznałam jednak przyjemnego zaskoczenia.Cecilia okazała się otwartą, sympatycznąi bardzo żywiołową kobietą, która zna swój fach.Czasem onieśmielona i nadwrażliwa, toznowu promiennie radosna.Przestraszyła mnie parę razy śmiertelnie w znakomitymsztokholmskim hotelu podczas lunchu, który jadłyśmy w towarzystwie moich szwedzkichwydawców.Kiedy uznała, że nastrój przy stole jest zbyt drętwy, wydała z siebie okrzykprawdziwej wiedzmy: Ho-hooo , aż echo odbiło się od ścian wytwornej sali.Moi dyrektorzyprzyjęli to jednak z humorem, od początku bardzo polubili Cecilię.Język Cecilii bywa też dość zaskakujący.Kiedy na przykład powiada o czymś wulgarny , ma na myśli, że to właśnie jest wspaniałe, wallonowie to ludzie wysokopostawieni, a nostalgiczny znaczy u niej impulsywny.Doprawdy, niekiedy bardzo trudno jązrozumieć.Ale to spotkanie przed trzema laty stało się początkiem bardzo pięknej przyjazni.Cecilia przybyła do Valdres z wizytą.Od pewnego czasu mamy nieduży domek w górach, alestraszy w nim tak okropnie, że nikt z rodziny nie chce tam mieszkać.Obcy natomiast nic wogóle nie zauważają.Zawiezliśmy tam Cecilię, słowem nie wspominając o duchach.Jeszcze w znacznej odległości od domku zaczęła się kulić, jakby jej było zimno, ipowtarzała: No, tutaj to aż się roi.Wypytywała, czy kiedyś nie zostało tu popełnione jakieśstraszne morderstwo albo czy może nasz dom nie stoi na miejscu straceń lub też na dawnymplacu ofiarnym, gdzie w ofierze składano ludzi.Nie byliśmy w stanie jej na to odpowiedzieć,prosiliśmy jednak, by zechciała oczyścić miejsce ze złych mocy.Oświadczyła, że, niestety,nie może tego uczynić, bowiem są tu też istoty podziemne i to one zamieszkiwały nasządziałkę jako pierwsze.Miejsce nazywa się, jak widać słusznie, Wzgórze Czarownicy, od zawsze działy się tudziwne rzeczy, na przykład w zimowe wieczory świeciło się światło w oknach, choć żadenczłowiek go nie zapalał.Wielu świadków widziało, jak kiedyś młoda huldra, inaczej zwanapanną leśną, czyli istota ze świata pozaziemskiego, szła obok mojego ojca do domku nawzgórzu.Potem zniknęła, na oczach wszystkich.Wracając z leśnego domku, zatelefonowaliśmy do mojej córki, która poznała Cecilięw Sztokholmie. Powiedz mi, ile osób jest teraz u was w domu - zapytała Cecilia. W tej chwili tylkoja i mój syn - odparła moja córka. Ale ja słyszę cztery głosy - stwierdziła Cecilia. I dwa znich posługują się jakimś pradawnym językiem, którego nie rozumiem.Nasza córka mieszkała wówczas na skraju starego cmentarzyska z trzeciego wiekunaszej ery.Cecilia, rzecz jasna, nic o tym nie wiedziała.Zapewniała przy tym, że lokatorzy sąnajzupełniej nieszkodliwi.Cecilia miała też dar uwalniania człowieka od jego słabości, jeśli tylko chciałaposłużyć się swoimi paranormalnymi talentami.Niczego nie daje się przed nią ukryć.Czasami jest to nader nieprzyjemne, najczęściej jednak bardzo przydatne, bo Cecilia w każdejsytuacji potrafi znalezć wyjście.Mogłabym bardzo wiele opowiadać o zdolnościach Cecilii, ale poprzestanę nainformacji, że czasami bywa zapraszana do szpitali psychiatrycznych, by pomóc pacjentom,którzy zamykają się w sobie i nikt nie umie nawiązać z nimi kontaktu.Niektórzy chorzy majązresztą większe zaufanie do niej niż do lekarzy, chętniej się przed nią otwierają.A pózniejmożna ich przekazać lekarzowi.Ja sama także, w pewnych okresach życia, odkrywałam w sobie zdolność widzenia.Wprawdzie nigdy na życzenie ani na rozkaz, ale zdarzało się, że potrafiłam pomagać innym.W pełni spontanicznie - co czasem było denerwujące, bo owa zdolność pojawiała się sama zsiebie i nawet jeśli bardzo chciałam, nie byłam w stanie wywołać jej na życzenie - mogłamprzewidywać, co się niedługo stanie.Zwłaszcza często mi się to zdarzało w młodości.Roztrwoniłam tę zdolność, niestety.Zostały mi po niej tylko słabe reminiscencje.Często rozmawiałyśmy o Ludziach Lodu.Cecilia była przekonana, że przy pisaniupowieści otrzymywałam od kogoś pomoc.Ja sama nie byłam tego taka pewna.Co prawdawciąż towarzyszył mi lęk, że nie zdążę przenieść wszystkiego na papier, ale chyba każdypisarz doświadcza takiego niepokoju.Różnica polega tylko na tym, że w moim przypadkutrwało to bardzo długo.Osiem i pół roku.W ciągu tego okresu napisałam czterdzieści siedemtomów Sagi o Ludziach Lodu plus, w pierwszych latach, siedem powieści w odcinkach dlapism tygodniowych.Pięćdziesiąt cztery książki po blisko dwieście pięćdziesiąt stron każda.Nieustannie w tym samym straszliwym tempie, a nigdy, ani na chwilę, nie zabrakło mipomysłów, wprost przeciwnie, ledwo nadążałam z realizacją idei, które dosłownie spływałymi z pióra.Mimo to nie bardzo wierzyłam, by Cecilia miała rację.Dopiero jednak kiedy spotkałam brata Cecilii, zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy,które - jak się okazało - miały wiele wspólnego z Ludzmi Lodu.ROZDZIAA XIVKwestia wędrówki dusz była dla mnie zawsze sprawą otwartą i raczej niespecjalnie wto wierzyłam.Aż do czasu, kiedy nieoczekiwanie cztery osoby, niezależnie od siebie,powiedziały mi, że w poprzednich wcieleniach musiałam być mężczyzną, i to kilkakrotnie wokresie od średniowiecza aż do końca siedemnastego wieku.Pierwsza z tych osób powiedziała mi to natychmiast przy pierwszym spotkaniu, a jaroześmiałam się i zapomniałam o wszystkim.Ale niedługo potem to samo powtórzył ktośinny dodając, że w poprzednich wcieleniach musiałam wiele cierpieć i że tamtedoświadczenia kładły się cieniem na moim obecnym życiu, dopóki nie skończyłamdwudziestu dwóch lat.Potem cień zniknął.To prawda.W młodości kilkakrotnie byłam leczona w szpitalu psychiatrycznym, aż dodwudziestego drugiego roku, kiedy stwierdzono, że nie cierpię na chorobę psychiczną, mamnatomiast zdolność widzenia rzeczy dla innych ludzi niedostrzegalnych.Jednocześnie też mójmąż wprowadził ład w moje życie psychiczne.Cień zniknął.Uświadomiwszy sobie to wszystko, zaczęłam się interesować problemami inkarnacji ireinkarnacji.Czterdziesty tom Sagi o Ludziach Lodu miał traktować właśnie o tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]