[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Porozmawiam o nim z lady Liston.W następnym tygodniu wydaje ona największe przyjęcie tego sezonu, a zaproszenie do rezydencji Listonów da Dilhorone'owi atut, jakiego potrzebuje.Ta mądra stara kobieta myślała nie tylko o tym, żeby pomócAlanowi.Zauważyła, że Alan ma pozytywny wpływ na Nedai choćby tylko z tego powodu warto było podtrzymywać tęprzyjazń.Ned zabrał Alana do swego krawca, ale ponadto w kilka dnipo wizycie Alana w Stanton House zaprowadził go do swoichapartamentów, wezwał lokaja Forshawa i rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu:- Słuchaj, Dilhorne, jeśli masz być przyjmowany w najlepszych domach, a krawiec pewnie nie zdąży jeszcze wykończyćtwoich nowych strojów, możesz równie dobrze skorzystaćz moich.Mam ich dwa razy za dużo, prawda, Forshaw?- Oczywiście, sir, no i nie będzie problemu z rozmiarem.Alan chciał zaprotestować, ale przeważyła myśl, że w takimubraniu uniknie spojrzeń wyrażających zdziwienie i niesmak.Ned i Forshaw krzątali się wokół niego, wyciągając koszule,surduty, spodnie, skarpety, buty oraz bieliznę, niczym para właścicieli któregoś z nowych sklepów, które właśnie otwierały sięna Oxford i Bond Street.Forshaw przystrzygł także niesforne włosy", jak je w duchunazwał, młodego Dilhorne'a i kiedy Alan został odpowiednioubrany, ku satysfakcji wszystkich, i wyładowano walizę niepotrzebną Nedowi garderobą, obaj młodzieńcy postanowili wybrać się do miasta.W holu spotkali Almerię i Eleanor.Obie panie właśnie wracały z zakupów z dwiema nowymi wieczorowymi kreacjami,którymi Eleanor miała olśnić wielki świat.Zobaczywszy ich, Almeria powiedziała niepewnym głosem:- W tym stroju, panie Dilhorne, trudno rozpoznać, któryz was jest który.Eleanor jednak nie miała żadnych wątpliwości.- Ależ nie, pan Dilhorne to ten z lewej strony.Wybacz mi,babciu, ale nie rozumiem, jak można ich pomylić!- Proszę mi mówić po imieniu, panno Hatton - powiedziałszybko Alan, zanim złośliwy Ned zacząłby dworować z siostry,udając, że to on, a nie ten z lewej, jest panem Dilhorne'em.Sprawiło mu przyjemność i jednocześnie zaskoczyło, że dziewczyna rozpoznała go natychmiast.Pomyślał, iż jest ona niewątpliwie osobą inteligentną.Eleanor, uroczo zarumieniona, odrzekła:- Skoro mam do ciebie mówić Alan, to ty mów do mnieEleanor.- Zgoda, niech tak będzie - odrzekł Alan - w nagrodę za to,że wykazałaś się dobrym gustem, odróżniając mnie od Neda.- To przedziwne - rzekł Ned do Alana, kiedy pożegnali sięz paniami i wyszli, by spędzić wieczór w mieście.Potem zamierzali udać się na przyjęcie do państwa Ailesbury, dokąd zaproszeni zostali obaj i gdzie mieli spotkać się także z lady Stanton i Eleanor.- Nikt inny nie potrafi nas odróżnić nawet wtedy,kiedy jesteśmy zupełnie inaczej ubrani.Zastanawiam się, jak jejsię to udało?Alan nie umiał dać przekonującej odpowiedzi, podobnie jakEleanor, którą o to samo zapytała Almeria Stanton.- Takie odniosłam wrażenie, kiedy na nich spojrzałam - odrzekła z wahaniem.- Nie potrafię tego wytłumaczyć.Jej stara i doświadczona cioteczna babka pomyślała, że wystarczyłoby zapewne zwykłe wyjaśnienie, którego niewinnaEleanor nie umiała jeszcze sformułować.Zauważyła błyskw oczach swojej podopiecznej, gdy na horyzoncie pojawiałsię Dilhorne, oraz że wodziła za nim wzrokiem po całympokoju.Czy to, że przybysz z Australii spodobał się jej wnuczce, było dobrą czy złą rzeczą, nie potrafiła jeszcze stwierdzić.Ponieważ jednak miał dobroczynny wpływ na Neda, postanowiła daćmu carte blanche na wizyty w Stanton House.Pozostali goście obecni na przyjęciu byli najwyrazniej takżegotowi zaakceptować Alana.Otoczyli go niemal natychmiast,zaintrygowani nową osobą w towarzystwie.Zwłaszcza kobietyokazały mu szczególne zainteresowanie.- Omotał już lady Bencolin - mruknął Ned do Franka Greshama, grzecznie odtrącony wcześniej przez tę damę, urocząwdowę po lordzie Bencolinie, który zostawił jej ogromny majątek.- Marguerite uwielbia sensacje - wycedził Frank, który kiedyś cieszył się względami tej damy - a dziś jest nią niewątpliwieDilhorne.- Polubił sobowtóra Neda, rozmowa z nim zawszego intrygowała, gdyż Australijczyk nie wygłaszał obiegowychopinii.Frank znalazł Alanowi służącego, Gurneya, który był zawodowym bokserem.Alan odbył z nim kilka walk w sali gimnastycznej w Strand, czemu Frank przyglądał się z rozbawieniemi podziwem.- Jakim cudem pięściarz w twoim rodzaju, Dilhorne, ma ta-ką głowę do liczb? Absolutnie nie jesteś podobny do Neda, gdyżon jest zupełnie pozbawiony talentów - orzekł Frank któregośpopołudnia po obejrzeniu walki Alana.- Ned mówił mi, iż spędzasz ranki, ciężko harując w City.Jego zdaniem twój ojciecjest na tyle bogaty, że nie musisz wcale pracować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]