[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- ksiądznadął policzki, a siedzące w ławkach dzieci roześmiały się - wiele trudu będzie waskosztowało wyznanie tej winy, ale w żywopłocie zrobi się tak wielka dziura, że wszystkiemniejsze zwierzątka: i kot, i jeż, i myszka, przejdą nią bez wysiłku.Rozumiecie, drogiedzieci, o czym mówię? Jeśli zaczniecie spowiedz od tych grzechów, których najmocniej sięwstydzicie, potem będzie wam już dużo, dużo łatwiej.A teraz, proszę, wstańcie.Zwięte słowa, jeśli wyrzuci z siebie największy wstyd, to resztę wyzna bez problemu.Zamknęła oczy i zaczęła przeczesywać pamięć ostatnich dwóch tygodni w poszukiwaniugrzechów.Och tak, proszę księdza, chcę zgrzeszyć.Oglądała trochę więcej telewizji, niż powinna, w jej wieku powinno się uważać naoczy, a poza tym lepiej czytać książki niż wgapiać się w szklane okienko.Dwa razy spózniłasię na mszę.Dlatego że zajmowała się mamą, ale gdyby zaczęła wcześniej, zdążyłaby napoczątek liturgii.Wtedy pomyślała sobie, że skoro chodzi trzy razy w tygodniu, to raz chybamoże się spóznić, no ale to oczywiście nie jest wytłumaczenie.W czwartek przyjęłaeucharystię, mimo że nie czuła się czysta.Przecież spowiedz ważna jest przez miesiąc,usprawiedliwiała się, ale wiedziała, iż robi zle.Dwukrotnie pomyślała słowo na k , raznawet - Emilia westchnęła, ale wiedziała, że musi przez to przejść - w odniesieniu do swojejmatki.Wiele razy myślała o niej zle, czuła złość i wściekłość, a najgorzej.najgorzej było wostatni piątek.Emilia była bliska płaczu.Jak mogła się tak zachować! Zignorowała jęczącąmatkę i z wyzywała ją od szatanów, żeby móc oglądać telewizję! Och, MatkoPrzenajświętsza, jak ja jej to wyznam?A ona to co? Jest bez winy?Oczywiście matka często zachowuje się nieznośnie - bardziej nieznośnie, niż towynika z jej stanu, ale to jej, Emilii, w niczym nie usprawiedliwia.Tak, to był chyba jejnajgorszy grzech i od niego zacznie swoją domową spowiedz.Hej, hej, Emilio, nie zapomniałaś o niczym?Jak przez mgłęCha, cha, przez mgłę? Pamiętasz każdy szczegół! pamiętała, że śniły jej się jakieśpaskudztwa.Ale spowiadać się z rojeń sennych? To byłaby przesada, nawet dla takiejgorliwej katoliczki jak ona.Pogrążona w myślach, nie zauważyła, jak matka otworzyła oczy.Patrzyła teraz na nią- mogłaby przysiąc! - o wiele bardziej przytomnym wzrokiem niż zwykle.Emilia klęknęłaprzy łóżku i uśmiechnęła się.- Dobry wieczór, mamusiu - powiedziała łagodnie.- Aniju.- wyszeptała matka, znacznie wyrazniej.- Chciałabym cię o coś prosić - zaczęła Emilia.- Widzisz, mamo, w naszym domudzieje się wiele dziwnych, bardzo złych rzeczy.Nie chcę ci mówić o wszystkim, żebyś się niemartwiła.Ale uwierz mi, że wiele zła zalęgło się w tym budynku.%7łeby je zwalczyć, trzebabyć czystym, a ja, ja od dwóch tygodni nie byłam u spowiedzi.I dlatego pomyślałam sobie,że może się zgodzisz, żebym mogła się wyspowiadać tobie.Rozumiesz, o czym mówię? O cocię proszę?Matka nie odpowiedziała, ale w jej oczach Emilia ujrzała zrozumienie i akceptację, anawet chęć, żeby jej pomóc.- Och, mamo, dziękuję - wyszeptała i pocałowała ją mocno w czoło.- Zaraz ciwszystko wyznam, ale najpierw zaczekaj, coś przyniosę.Wybiegła z sypialni i wróciła po chwili, trzymając w ręku obrazek ChrystusaMiłosiernego.Wręczyła go matce.- Proszę, mamo, niech ten sakrament pokuty odbędzie się w obecności Pana naszego,Jezusa Chrystusa.Uklękła na dywanie koło łóżka, zamknęła oczy, złożyła dłonie jak do modlitwy ioparła je o pościel, w którą zawinięta była matka.- Ostatni raz u spowiedzi byłam przed dwoma tygodniami - powiedziała.- Chciałabymwyznać przed Bogiem swoje grzechy.Zamilkła, czekając, aż ksiądz wypowie tradycyjną formułkę, i dopiero po chwili zdałasobie sprawę, że nie ma żadnego księdza.Odetchnęła głęboko i powiedziała:- Zgrzeszyłam przeciwko chorej matce, którą się opiekuję.- przerwała, słyszącdzwięk dartego papieru.- Mamo, nie! - krzyknęła, patrząc, jak staruszka wolnym, ale nieubłaganym ruchemprzedziera na pół święty obrazek.- Nie wolno ci! Oddaj mi to!- Nnnnnnie - wyjęczała jej matka, nie wypuszczając z zaciśniętych palców obrazka iwkładając jeden z kawałków do ust.- Nnnnie.- Jak śmiesz, mamo! Jak śmiesz robić coś takiego! - wrzeszczała Emilia, próbującbezskutecznie wyszarpnąć mamie zaśliniony papier.- Jak śmiesz! Szatan cię chyba opętał!Jesteś tak samo zła jak ten dom.Oddaj mi to! - zawyła.- Oddaj albo cię zabiję, ty starawiedzmo!- He, he - zaśmiała się tylko staruszka, plując wokół kawałeczkami mokrego papieru.Emilię rozsadzała wściekłość, jakiej nigdy dotychczas nie czuła.Płomień złości spalał ją odśrodka, parzył płuca i serce.Z nienawiścią spojrzała w oczy tej, która wydała ją na świat, izobaczyła w nich tę samą pożerającą światło czerń, która już raz sunęła w jej kierunku.- Zasługujesz na śmierć - wycharczała.- Ty demonie!Wyszarpnęła poduszkę spod jej głowy i nakryła nią twarz matki.Mocno przycisnęła.- Zasługujesz na śmierć - powtarzała, ciężko dysząc.- Jak nikt inny na nią zasługujesz, powinnaś nie żyć już od dawna, ale umrzeszdopiero teraz.Lepiej pózno niż wcale, tak zawsze mówiłaś, kiedy mi czegoś zabraniałaś.Ateraz ja mówię tobie: lepiej pózno niż wcale.A to pózno jest teraz.Słabe ciało stawiało coraz mniejszy opór, członki pomału nieruchomiały, jęki cichły.Czerwona na twarzy Emilia dociskała coraz mocniej poduszkę, kiedy jej wzrok padł nawirujący wokół własnej osi srebrny krzyżyk, jej własny krzyżyk, który zawsze wisiał na jejszyi i który teraz prawie dotykał poduszki, którą mordowała matkę.Nie spuszczając oczu z wirującego maleńkiego pastorału, wstała z klęczek i odrzuciłapoduszkę w głąb pokoju.Matka ze świstem wciągnęła powietrze, oczy miała szeroko otwarte,skierowane w sufit.Z dłoni wyleciały na dywan resztki porwanego obrazka.Emilia patrzyłana to wszystko, nie wierząc, że przed sekundą brała w tym udział.Przed sekundą byłamorderczynią, łamiącą trzy przykazania naraz.Chciała zabić swoją matkę w niedzielę.- Mamo, mamo, ja.- jąkała się.- Ja nie wiem, jak to się stało.To nie byłam ja.Ja.Ja to odpokutuję, odpokutuję po tysiąckroć, przysięgam ci, mamo.Ja.pójdę już.2.Po przesłodzonym adwokacie (chyba nie był oryginalny) i ziołowej do porzyganiabecherowce łyk gorzkiej żołądkowej działał na układ pokarmowy Wiktora jak rennie, ranigasti napar z mięty w jednym.Co za ulga, nie trzeba było nawet gadać do ptaszka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]