[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wypadało pogrążonej w żałobierodzinie uśmiechać się uwodzicielsko.Skinęła więc tylko po-ważnie głową i powiedziała: Dziękujemy, panie doktorze.Zostali sami.Karol zapalił papierosa.Na jego szerokiej twarzy malowałosię zadowolenie.Zaciągnął się głęboko dymem. Przeżyłem chwilę emocji powiedział kładąc dłoń naramieniu żony. Bałem się, że ten konował.Uśmiechnęła się. Widzę, że nie masz do mnie zaufania.Czyżbyś zapomniał,że ja znam się na tych sprawach?Pogładził ją po włosach. Jesteś przyjemna w dotyku mruknął. Przyznaję, żedobrze to wszystko obmyśliłaś.Teraz musimy pomyśleć opogrzebie.Trzeba to załatwić jak najszybciej. Oczywiście.Zanim wróci Klaudia. A nie zapomnij wyrzucić tej flaszeczki po lekarstwie. Już to zrobiłam. Jesteś nieoceniona.Pamiętasz o wszystkim.Mam ochotęcię całować. Może najprzód zadzwonimy do zakładu pogrzebowego.*Pogrzeb Augusta Wilnera odbył się z wielką pompą.Jegosiostrzeniec nie żałował starań ani pieniędzy, aby żałobnauroczystość wypadła imponująco.Katafalk tonął w kwiatach,ksiądz kanonik celebrował mszę świętą, śpiewacy wykonali nachórze Krucyfiks Faur a, a młoda, utalentowana skrzypaczkaodegrała z uczuciem Ave Maria Gounoda.Wszystko toczyłosię według szczegółowo opracowanego programu.Smutny kondukt wyruszył z kościoła na cmentarz.Tuż zatrumną szedł Karol, prowadząc pod rękę Teresę.Za nimi po-stępowali krewni, znajomi, znajomi znajomych, tak zwaniprzyjaciele.Potem ksiądz odśpiewał pożegnalną litanię, trumnę spusz-czono do grobu i grabarze zabrali się żwawo do pracy.W tymmomencie pojawiła się, zupełnie niespodziewanie, Klaudia.Stanęła koło Teresy i spytała przenikliwym szeptem: Co mu się stało? Komu? No, wujowi Karola.Dlaczego umarł? Serce.Wiedziałaś przecież, że chorował. Bujda zaprotestowała energicznie dziewczyna, Trochęcoś go tam strzykało.Od tego się nie umiera. Ciiicho syknęła nieomal groznie Teresa. Wytłumaczęci w domu.Mogiła rosła szybko.%7łałobnicy zaczęli się rozchodzić.Karol podszedł do kobiet. Skąd się tu wzięłaś? spytał, patrząc z nie ukrywanąniechęcią na Klaudię. Przyjechałam.Dozorca powiedział mi, że jesteście napogrzebie, więc złapałam taksówkę i.Ruszył przodem ciężkim, kołyszącym się krokiem.Koło czwartej bramy stał duży, pakowny cadillac.Usiadłyna tylnym siedzeniu, Karol przy kierownicy.Taka nienawiść emanowała z tych dwojga, że Klaudię ogarnąłniepokój, który rósł z każdą chwilą.Teraz żałowała swych słów,wypowiedzianych na cmentarzu.A w ogóle nie wiadomo, po coprzyjechała na ten pogrzeb.Przecież wuj Karola był dla niejnikim Nie łączyła ją z nim nawet najmniejsza nić sympatii.Poprostu zaskoczona została tą nagłą śmiercią i w pierwszymodruchu pojechała na Powązki.Teraz zrozumiała, że to byłozupełnie niepotrzebne, a w konsekwencji mogło się okazaćczymś bardzo niebezpiecznym.Przez całą drogę nie zamienili ani jednego słowa.Karolprowadził wóz trochę nerwowo, zapominając czasami o prze-pisach drogowych Teresa siedziała sztywno, patrząc przedsiebie.Nie zaszczyciła pasierbicy ani jednym spojrzeniem.Kiedy zajechali na miejsce, Karol wysiadł i, nie oglądając się,poszedł szybkim krokiem w kierunku domu. Nie wstawisz wozu do garażu?! zawołała za nim Teresa.Nie odpowiedział.Niecierpliwym ruchem wyjął z kieszeniklucze i otworzył drzwi.Teresa odwróciła się do Klaudii, przyjrzała jej się uważnie,jakby ją zobaczyła po raz pierwszy w życiu, i nagle uśmiechnęłasię. Chodz - powiedziała ciepło, biorąc dziewczynę pod rękę.Chodz.Musisz mi opowiedzieć, jak tam było w Krakowie.Spodziewaliśmy się ciebie dopiero za dwa, trzy dni.Klaudia rzuciła macosze szybkie, zdziwione spojrzenie Taniezwykła serdeczność zaskoczyła ją. Załatwiłam, co miałam do załatwienia, i wróciłam Dostałaś od mecenasa Lubickiego te papiery? Oczywiście.Powiedział, że byłby je wysłał pocztą.Nie-potrzebnie jezdziłam do Krakowa. Możliwe.Ale wiesz, jaki jest Karol.Nie ma zaufania dopoczty.Twierdzi, że te dokumenty są dla niego bardzo ważne.Chciał mieć absolutną pewność, że nie zginą.A cóż Joasia? Niezatrzymywała cię? Akurat tak się złożyło, że musiała być w Warszawie.Przyjechała ze mną.Weszły do domu. Pewnie jesteś bardzo zmęczona, kochanie powiedziałatroskliwie Teresa.Może wezmiesz kąpiel i położysz się Chętnie.Dziękuję ci.Siedząc w wannie, Klaudia pogrążyła się w rozmyślaniach, amiała nad czym rozmyślać.Nagła śmierć Augusta zaskoczyła ją.Wprawdzie wiedziała, żeludzie umierają na serce, ale nic nie wskazywało na to, żebykoniec był tak bliski.Doktor Majewski, który był zaufanymlekarzem starszego pana, ani słowem nie wspomniał, że stanchorego jest grozny, wprost przeciwnie twierdził, że żutegorodzaju dolegliwościami sercowymi można z powodzeniem żyćsto lat, pod warunkiem przestrzegania higienicznego trybużycia.Czyżby August zaczął się zle prowadzić? To prawda, żeod czasu do czasu lubił sobie popić, że chętnie emablowałkażdą przystojniejszą babkę, ale przecież zdawał sobie sprawęze swego stanu.Poza tym pozostawał pod opieką Karola iTeresy.Nie pozwoliliby mu na żadne szaleństwo.Czy jednakmacocha i jej mąż byli dobrymi opiekunami wuja Augusta?Dlaczego wysiali ją do Krakowa? Czy nie po to, żeby jej siępozbyć na parę dni? Oboje byli bardzo niezadowoleni z jejwcześniejszego powrotu.Spotkanie na cmentarzu nie należałodo miłych.A potem ta niespodziewana serdeczność Teresy.Skąd nagle taka czułość, taka troskliwość? Nie ulegało chybawątpliwości, że chciała zatuszować tamto wrażenie.To byłoszyte aż nazbyt grubymi nićmi.Woda wystygła.Klaudia wyszła z wanny i zaczęła wycierać siękosmatym ręcznikiem.Im dłużej zastanawiała się nad tymwszystkim, tym bardziej śmierć Augusta wydawała jej siępodejrzana.Rozdział IV Franek!Kociuba podniósł zmęczone spojrzenie znad papierów. Czego chcesz? Zejdz na chwilę na dół.Przyszła jakaś babka.Mówi, że jejmąż zginął. Nie.zawracaj mi głowy.Przecież widzisz, że mam pilnąrobotę.Specjalnie zostałem po pracy, żeby to skończyć.A tejbabce poradz, żeby się przeszła po knajpach, to na pewno mężaznajdzie.Spokojna głowa. Kiedy to Amerykanka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]