[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze było rozmawiać zupełnie swobodnie, nie zastanawiając się naddoborem słów, i śmiać się na cały głos, gdy przyszła jej na to ochota.Od wielu lat życietowarzyskie Cary ograniczało się do znajomych z pracy, przy których nieustannie musiałamieć się na baczności, by nie powiedzieć za wiele ani za mało, by zawsze wkroczyć w porę zestosowną ripostą i nie przeoczyć żadnego istotnego słowa.Przy Emmi mogła porzucićczujność.Kiedyś zawsze dzieliły się sekretami i doskonale wyczuwały swoje nastroje.To sięnie zmieniło.Po drugiej butelce piwa Emmi oparła się o blat stolika i zajrzała przyjaciółce woczy.- Czym się tak martwisz?Cara już chciała powiedzieć niczym , ale słowa same popłynęły jej z ust.- Rozmawiałam dzisiaj z Adele, znajomą agentką, która szuka dla mnie posady.Zadzwoniła bardzo zdenerwowana i zapytała, co ja jeszcze robię na tej wyspie.- A na czym polega problem?- Problem to ja - uśmiechnęła się Cara krzywo.- Wcześniej prosiłam, by umówiłamnie na kilka rozmów, ale to było, jeszcze zanim dowiedziałam się o chorobie mamy.Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że Adele znajdzie coś tak szybko.Gdy usłyszała, żezamierzam tu zostać przez całe lato, no cóż.powiedzmy, że nie była uszczęśliwiona.Ale nieto mnie martwi.- Nie żałujesz chyba decyzji o spędzeniu wakacji na wyspie?Cara westchnęła ciężko.- Nie, ale moja sytuacja nie wygląda dobrze.Adele miała dla mnie kilka bardzointeresujących propozycji, z których prawdopodobnie nie zdążę skorzystać.Nawet siedząctutaj, muszę spłacać raty kredytu w Chicago i co miesiąc regulować rachunki.No i pozostajejeszcze kwestia wizerunku.Im dłużej mnie tam nie ma, tym bardziej sprawia to wrażenie, żeuciekłam z podwiniętym ogonem.- Posłuchaj, skarbie, nie chciałabym, by to zabrzmiało brutalnie, ale czy rzeczywiściezamierzasz tu zostać do końca lata?- Przecież już ci mówiłam.- A czy możesz sobie na to pozwolić, nie tracąc mieszkania?- Do końca lata, owszem.Ale nie dłużej.- W takim razie zapomnij o tym wszystkim.Po co się martwić, skoro to i tak wniczym nie pomoże? Jesteś tutaj i uważam, że podjęłaś najlepszą z możliwych decyzji.Cara powoli wypuściła oddech.- Wiesz, trochę ci zazdroszczę - dodała Emmi.- Naprawdę.Ty przynajmniej samadecydujesz o własnym losie.A ja od kilku lat czuję się zawieszona w próżni.- Emmi, czy wszystko u ciebie w porządku? Przyjaciółka odczekała chwilę, ażkelnerka, która podeszła, by zabrać puste butelki, oddali się od ich stolika, a potempowiedziała, nie kryjąc lustracji:- Sama nie wiem.Chyba czuję się trochę samotna.- Myślałam, że cieszy cię ta samotność.- Czasami, tak.Ale w domu jest za cicho.Brakuje mi tego rodzinnego zamieszania.Tu nikomu nie jestem potrzebna.- Kiedy Tom ma wrócić? Twarz Emmi zastygła.- Kto to może wiedzieć? Cara spojrzała na nią badawczo.- Widzisz, to jest tak - westchnęła Emmi.- Jakieś pięć lat temu Tom dostał znaczącyawans.Jego nowe stanowisko wymaga, żeby dużo czasu spędzał w podróżach.Jezdzi pocałym świecie i prawie nigdy nie ma go w domu.Chłopcy osiągnęli taki wiek, że wolelispędzać czas z kolegami, uprawiać sport albo pracować.Wiesz, jak to jest.A ja byłam dobrążoną.Przez całe lato siedziałam w klimatyzowanym domu i czekałam na powrót Toma albona kolację z chłopcami.A potem okazało się, że siedziałam tak również przez resztę roku.Piekłam dużo ciast, dużo jadłam, piłam dużo wina, no i przytyłam dziesięć kiło.Obydwie roześmiały się ze zrozumieniem.- Ostatniego lata, gdy John skończył szkołę średnią, dotarło do mnie, że wszyscy mająjakieś plany - oprócz mnie.I powiedziałam sobie: dość tego! Postanowiłam, że nie będęwynajmować tego domu, tylko sama tu przyjadę.- To już bardziej podobne do tej Emmi, którą kiedyś znałam.- Tak myślisz? - zaśmiała się przyjaciółka.- Może.Poprzedniego lata wszystko byłonowe i ekscytujące.Pani Lovie zaangażowała mnie w opiekę nad żółwiami i znów poczułamsię szczęśliwa.Ale w tym roku czegoś mi brakuje.- Na przykład Toma.- No tak - odrzekła Emmie i zarumieniła się.Sięgnęła po butelkę i pociągnęła długiłyk piwa, a potem przyjrzała się jej w zamyśleniu.- Pamiętasz, jak kiedyś graliśmy wbutelkę?- Jasne, że pamiętam - uśmiechnęła się Cara.- Tylko że to nie była butelka po piwie, a po coli.Jak proroctwo.Emmi popatrzyła na butelkę, pociągnęła jeszcze jeden łyk i odstawiła ją z powrotemna stół.- Miałyśmy wtedy tyle planów na przyszłość.- I co się z nimi potem stało? Pracowałaś kiedyś?- Tak, pracowałam.W domu.- Chodzi mi o inną pracę.O taką poza domem.W głosie Emmi pojawiły się obronnetony.- Tylko mi nie mów, że ty też należysz do tych kobiet, które uważają życie gospodynidomowej za puste i bezbarwne.Miałam mnóstwo różnych zajęć, a ponieważ Tom zawszedużo podróżował, to ktoś musiał być w domu.W każdym razie wtedy, gdy chłopcy bylijeszcze mali.- Przecież cię nie osądzam, pytam tylko z ciekawości.Kiedyś chciałaś zostaćbiologiem.- A ty baletnicą.- To nie to samo - roześmiała się Cara.- Może nie - mruknęła Emmi i dodała poważnie: - Ale zdaje się, że wybrałyśmy wżyciu różne drogi.- Chyba tak.Ale tak bardzo się nie różnimy.Ja miałam swoją pracę, a ty swoją.Czasmijał, a teraz obydwie mamy po czterdzieści lat i coraz częściej wracamy myś lą doprzeszłości.Obserwujemy ze smutkiem, jak nasze ciała wiotczeją i martwimy się, czyprzyjmujemy wystarczającą ilość wapnia, żeby nie dostać osteoporozy.Kupujemy buty ztakim entuzjazmem, z jakim kiedyś kupowałyśmy bieliznę.Coraz uważniej słuchamy, gdyktoś zaczyna mówić o jodze, estrogenach, kolagenie, kwasach owocowych czy czymkolwiekinnym, co ma opózniać starzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]