[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy starcie i lądowaniu wprowadziłMścicieli w błyskotliwe manewry, nieraz przy dzwiękach wzmocnionejmuzyki symfonicznej.A potem była Helska.Shada zwróciła się w stronę Karrde'a.- I Kyp stracił wszystkich?- To była pierwsza bitwa pomiędzy myśliwcami a skoczkami ko-ralowymi Yuzzhan.w każdym razie pierwsza odnotowana.Mścicielenie mieli pojęcia, w co się pakują.Reglia został schwytany żywcem,ale podobno zginął pózniej w czasie próby ucieczki.Shada przeniosła spojrzenie na dok.- Jak sądzisz, gdzie Kyp znalazł następców?- Większość z nich to weterani wojenni takiego czy innego kon-fliktu.Niektórzy latali w misjach ratunkowych na zagrożone, a nawetokupowane światy, wzbogacając konto Nowej Republiki o kolejne udo-wodnione zestrzelenia Yuzzhan.Kyp zaproponował, żeby stworzylijedną grupę.W ten sposób im będzie łatwiej, a on z powrotemdostanie swoich Mścicieli.- Ale nie zostali zaakceptowani przez wojsko.Karrde potrząsnąłgłową.- Sklasyfikowano ich jako jednostkę pomocniczą.%7łeby uspokoić iwojsko, i Skywalkera, Kyp dał sobie spokój z nazwą Mściciele".Terazsą tylko Tuzinem Kypa.- Podniósł wzrok.- Chodz, przywitamy się.Zanim Karrde i Shada dotarli do doku, Kyp, Ganner Rhysode idwunastu pilotów z eskadry Kypa otoczyli ciasnym kręgiemzmodyfikowany Y-skrzydłowiec, w którym Ganner był drugim pilotem.Dzioby kilku innych myśliwców były spłaszczone przez deszczemeteorów z rozbitych skoczków koralowych.Na widok Karrde'a i Shady obaj Jedi ruszyli w ich kierunku.- Cholerne miejsce na spotkanie, Karrde - rzekł Kyp.- Pomiędzytą dziurą a Bothawui zaparkowano chyba z połowę Piątej Floty.Mieli-śmy szczęście, że w ogóle wpuścili nas na Kothlis, a co dopiero tutaj.- Tego, co miałem wam do powiedzenia, nie mogłem powierzyćnormalnym kanałom - wyjaśnił Karrde.- A co do floty.cóż, Bothanienie pozostawiaj ą niczego przypadkowi, nawet jeśli od czasu naszejwizyty na Ryloth sytuacja nieco się zmieniła.- Jak się zmieniła? - konspiracyjnym szeptem zapytał Kyp.Karrdeskinął głową w kierunku galerii obserwacyjnej.- Wpadnijcie na chwilę do mojego biura.Kyp dał znak pilotom, aby pozostali przy statkach, po czym wrazz Gannerem ruszyli za Karrde'em i Shada do turbowindy, którazawiozła ich na balkon.%7ładne z nich nie odezwało się ani słowem,dopóki wszyscy nie znalezli się na galerii.Przysunęli sobie krzesła iusiedli blisko siebie.- Huttowie znowu dostarczają przyprawę na Bothawui i Kothlis -zaczął Karrde.- Przy tych wszystkich patrolach niewiele udaje sięprzemycić, ale to nieważne.- A na Korelię? - zapytał Ganner.- Jeszcze nie.Kyp, lekko zdezorientowany, zmarszczył brwi.- Więc dlaczego flota przebywa tutaj, a nie na Korelii? Z tego cowiem, sektor koreliański jest bliski buntu.Karrde potrząsnął głową.- Nie wiem, dlaczego.Zdaje się, że nie wszyscy przyjmują dowiadomości informacje, jakim im przekazaliśmy.- Cały Fey'lya - mruknął Kyp.- Inni z Rady też.Ale przyprawa nie ma nic wspólnego z tym, codla was mam.- Karrde przerwał na moment.- Czy Jedi mogą latać namisje ratunkowe? Pytam tylko dlatego, że nie chcę być odpowiedzialnyza powiększenie rozdzwięku pomiędzy tobą a Skywalkerem.- Nie ma żadnego rozdżwięku - stanowczo oznajmił Kyp.- Niewszystko widzimy dokładnie w ten sam sposób, ale to jeszcze nie roz-dzwięk.Zgodził się, żebym tu przyleciał.- To dobrze, nie chciałbym udać się z tą informacją do EskadryAobuzów.Nawet jeśli lata z nimi Jaina Solo, miałbym za dużo dotłumaczenia.- Karrde zwężonymi oczami obserwował dwóch Jedi.-Czy Wurth Skidder nadal uważany jest za zaginionego?- Tak.- Ganner zaciekawiony pochylił się do przodu.- A inni Jedi?- Czego się dowiedziałeś, Karrde? - wpadł mu w słowo Kyp.- Wiem to bezpośrednio od Creva Bombaasy, dlatego uważam,że to pewna informacja.Siły yuzzhańskie przetrzymują jednego Jedina statku, który zdąża w kierunku Kalarby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]