[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ w łóżku nie było dla niej miejsca, Natalie wdrapała sięna szezlong, który Susannah kupiła na pchlim targu, i zwinęła się wkłębek.Poczuła, że zapięcie stanika, który najwyrazniej wylądowałtam poprzedniej nocy, wpija jej się w pupę, ale nie miała siły, żebytemu zaradzić.Wspaniały moment na rozmowę o życiu. - Simon, powiedz mi, widywałeś się z innymi kobietami, kiedynie byliśmy ze sobą?Nawet nie wyglądało na to, żeby był skrępowany.- Może z dwiema.- Znam je?- Nie.Jasne, że nie.Natalie, nie jestem zupełnie pozbawionyuczuć.Nie?- Co masz dokładnie na myśli, mówiąc może z dwiema".Naprawdę masz na myśli dwie czy więcej?- Dlaczego pytasz?- Bo wczoraj jak gdyby nigdy nic pojawiłeś się w moim życiu, iw moim łóżku, po całych miesiącach nieobecności i chcę dowiedziećsię, co działo się z tobą w tym czasie.- Dlaczego?- Bo chcę.Nie zastanawiałeś się w ogóle, co robiłam od czasu,kiedy mnie rzuciłeś?- Nie rzuciłem cię.- To właśnie zrobiłeś.- Byłem zdezorientowany.Potrzebowałem trochę przestrzeni.Wróciłem przecież, prawda? Dlaczego to ci nie wystarczy?- Może by i wystarczyło, gdybym ci ufała.Dzisiaj ranoprzychodzi mi to z trudem.- Wczoraj wieczorem jakoś nie miałaś z tym kłopotów.- Wczoraj wieczorem dałeś mi za dużo szampana.Dzisiaj ranowidzę wszystko jaśniej.- Masz kaca.Nie możesz widzieć jaśniej.Chodz, zabiorę cię naśniadanie.Simon wygrzebał się z łóżka z nadąsaną miną i zaczął się ubierać.- Nie zapytałeś mnie - powiedziała słabym głosem Natalie.- Co?- Nie zapytałeś mnie, czy chcę iść na śniadanie.- Natalie, co ty bredzisz? - W jego głosie była irytacja.- Mówię o tym, że o nic mnie nie spytałeś.Czy chcę śniadanie,co robiłam po tym, kiedy mnie zostawiłeś, jak się ma moja rodzina,jak mi idzie w pracy, jak mi w ogóle się układa.Nawet nie wiesz, czyz kimś jestem.Bo nie zapytałeś.- Uznałem, że powiesz mi, jeśli jest coś, co powinienemwiedzieć.A jeżeli z kimś jesteś, to trochę mi go żal.Raczej szybkościągnęłaś dla mnie majtki, miałem też wrażenie, że potrzebowałaś, byktoś się tobą porządnie zajął.Natalie wstała.W głowie czuła pulsujący ból.- Z nikim się nie spotykam.Nie mów o mnie, jakbym byłaprzeznaczoną do rozpłodu klaczą.Z góry przyjąłeś, że jestem wolna, io to właśnie mi chodzi.Wszystko inne przyjąłeś z góry.Włącznie ztym, że do ciebie wrócę.- Czy zaraz zaczniesz śpiewać Glorię Gaynor? Bo jeśli tak, tomuszę napić się mocnej kawy'- Simon, nie waż się ze mnie wyśmiewać!Zapinał koszulę i wpychał ją w spodnie.- Natalie, posłuchaj, nie chciałem, żeby tak to wyszło.Przykromi, jeśli zle cię zrozumiałem.Nie wiem, co mogę powiedzieć.Odkryłem przed tobą swoją duszę.Chcę cię mieć z powrotem.Nicinnego przecież się nie liczy, prawda?Nikt nie mógłby być bardziej zdziwiony niż Natalie, kiedyodkryła, że tak naprawdę inne rzeczy też się liczyły.Nie powinien był użyć słowa dusza.Za bardzo było przez niewidać, czego im brakowało.Spojrzała mu prosto w oczy, żeby sprawdzić, co sama poczuje.S JAK SIMONBył piękny majowy dzień.Pogoda była taka, o jakiej zwyklemarzy się w sierpniu i jaka rzadko się zdarza.Cały tydzień byłcudownie gorący, więc codziennie w porze lunchu Natalie leżała natrawniku przed pracą.Z zadowoleniem spostrzegła, że jej nogi straciłyniebieskawą barwę typową dla zimowych miesięcy i były już trochęopalone.Uwielbiała tę porę roku, kiedy ludzie wylegali z biur doulicznych pubów i barów.Mężczyzni w poluzowanych krawatach,kobiety w ubraniach o pastelowych kolorach, odgarniające włosy wpopołudniowym słońcu.Kiedy się je mijało, w powietrzu prawie dałosię wyczuć feromony.Lato było seksowne.Tom czekał na nią w pubie Pod Jagnięciem.Siedział tam już odjakiegoś czasu - zaleta bycia samozatrudnionym.Zdobył bardzo dobrystolik, a przed nim stały trzy puste butelki po piwie Becks.Kiedypodeszła, wstał i pocałował ją rutynowo w policzek, ledwie dotykającręką jej ramienia.- Kupię ci coś do picia.Kiedy wrócił, usiadł w milczeniu naprzeciwko niej i patrzył, jakpije.Natalie trochę się zdenerwowała.Tom był spięty.- No mów już, co z S.Umieram z ciekawości.Mam nadzieję, żeto coś na dworze.W prognozie pogody mówią, że tak będzie przezcały weekend.Tom uśmiechnął się cierpko.- Miało być na dworze.Zaplanowałem coś, ale zmieniłem zdanie.- Dlaczego?- Pomyślałem o czymś innym.- Powiesz mi, co to jest? Tom wzruszył ramionami.- Czy będziemy tu siedzieć tak przez cały wieczór, a ty będzieszsię dziwnie zachowywał?- Simon.- Słucham?- S jak Simon.Jeśli się nad tym zastanowić, to jest cholernieoczywiste.Banalne.- Zaśmiał się, ale nie było w tym ani trochęhumoru.- Po prostu Simon.- O czym ty mówisz?- Nat, przestań.Proszę cię, nie kłam.Jeśli mnie okłamiesz, niezniosę tego.- Nie skłamałam.- Ale mogłaś.- Tom. - Natalie, wiem, że z nim spałaś.Natalie oblała się rumieńcem.Twarz ją paliła, i to nie od słońca.- Skąd?- Jakie to ma znaczenie, skąd? Po prostu wiem.- Nie wiedział ażdo tej chwili, ale teraz nie było wątpliwości.- Tom, ja.- Nat, posłuchaj, nic mi nie musisz tłumaczyć.Spójrzmyprawdzie w oczy, to od początku była tylko gra, te głupoty zalfabetem, prawda? Miałaś się czym zająć, kiedy Simon doprowadzałsię do porządku.Nie ma sprawy.Ale może już przestańmy.Chybażadne z nas nie chce dłużej się bawić.- Czy mogę coś powiedzieć?Tom zacisnął wargi i odsunął krzesło.Nie mógł spojrzeć jej woczy.Wstał.- Tylko nie proś mnie, żebym był z twojego powodu szczęśliwy.Jeszcze nie teraz.Dobra? - Na krótki moment spojrzał jej w oczy.-Przepraszam.- I wyszedł.Natalie chciała za nim pobiec, ale wstyd albo strach przykuły jądo siedzenia.Musiała wbić wzrok w swoje ręce, żeby się nierozpłakać.Kiedy znowu podniosła głowę, Toma już nie było.Kazała Simonowi, żeby sobie poszedł.Powiedziała mu, że już gonie kocha.I poszedł.Z ponurą miną i obrażony.Gdyby Tom zaczekał,właśnie to by mu powiedziała.Ze zdziwieniem zorientowała się, żedużo bardziej przejęła się Tomem niż Simonem.Lucy i PatrickLucy siedziała na leżaku.Przechyliła głowę na bok i spodzmrużonych powiek patrzyła na pływającego w basenie Eda.Trudnobyło go nie zauważyć - miał na sobie jaskrawe letnie ubranko.Wysmarowała go wcześniej przeciwsłoneczną pięćdziesiątką.Edrzucał z olbrzymim entuzjazmem i marną celnością plastikowe kółka,a potem po nie nurkował.Kółka bez przerwy lądowały oboknaburmuszonej kobiety w bikini na rzemykach, która wcale niemusiała leżeć akurat obok płytkiej części basenu; no, możerzeczywiście tam słońce świeciło najdłużej.Od kiedy tylkoprzyjechali, leżała tam bez przerwy, po dziesięć godzin dziennie.Edochlapywał ją przy każdym rzucie i jeszcze bardziej przy każdymnurkowaniu.Za każdym razem machała z irytacją nogą, a od czasu doczasu cmokała z niezadowoleniem.Lucy poczuła chęć, żeby stanąć nakrawędzi basenu i wskoczyć do wody na bombę - co według plakatówbyło zakazane w miejskich basenach, podobnie jak plucie i pieszczoty- z nadzieją, że babę utopi.Mimo że Ed był natarty całym zapasem kremuprzeciwsłonecznego, jaki był w aptece, jego uszy i ramiona robiły sięczerwone.Za minutę Lucy zabierze go w cień, a potem kupi talerzjedzenia za astronomiczną sumę, z którego Ed i tak zje tylko frytki, poczym oznajmi, że wciąż jest głodny i zażąda lodów.Ale kochała go i jego okrągły brzuszek.Bella i Patrick poszli na przystań popatrzeć na rybaków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]