[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obie strony chciałyprzeprowadzić zwiad samodzielnie.Kotow powoływał się na swoje bogatedoświadczenie, Dolinski podkreślał osobiste wyjątkowe możliwości.Ustalili w końcu,że Dolinski pójdzie zbadać willę, Kotów będzie go asekurował z ulicy, a Zykow będziepilnował okolicy i jeśli zauważy mistrza , da znać.Auzgina, oczywiście, przypisano do pilnowania kwatery sztabowej.- Nie chcecie wziąć ze sobą Wowki?Kotow zamachał rękami.- Młody, niedoświadczony, w akcji nie bywał, niesprawdzony.- A kto wampirowi pysk obił?Kapitan nadąsał się i oświadczył, że Wowka to szczeniak, a oni z Zykowemwampiry zjadają na śniadanie, i jakby tylko Kotow miał rozwiązane ręce, to z Miszkizostałyby szmatki i kiszki.Dolinski w tym czasie zszedł z werandy, za nim z domu,przeżuwając w biegu, wypadł werwolf z psem.Greya Dolinski odesłał z powrotem, a zWowką zaczął gadać bezdzwięcznie.Potem Dolinski skręcił za węgieł, Wowka usiadłna trawie i nadstawił ucha.Przez kilka minut nic się nie działo.Auzgin usiłował sięskoncentrować i posłać do wilkołaka pytanie w myślach: co się dzieje? - ale Wowkaprzeprosił i odizolował się.Auzgin zrozumiał tylko, że chłopiec natęża wszystkie siły.Wrócił Dolinski, rozcierając palcami skronie.Mruknął przeciągle: No taaak. ,potarmosił Wowkę za kark i powiedział:- Andriej, mówiłem ci, że was dwóch Bóg nam zesłał? No właśnie.Kapitanie,jedziemy.Wowa położy się na tylnym siedzeniu.Andriej, ty z Greyem zostajecie nagospodarstwie.Jeśli Miszka będzie się burzył - przypomnij mu, że nie jesteś tu sam.On się psów boi od dziecka.Na miejsca, panowie!Auzgin bardzo zadowolony z powodu sukcesu Wowki, pokazał język plecomKotowa i ruszył da kuchni.- Jutro rano, zanim pójdę do mistrza , trzeba będzie skoczyć po żonę Miszki -dotarło do niego z ogrodu.- Zrobimy to, prawda? Bo potem to nie wiadomo jak sięwszystko potoczy.Chcę wiedzieć, że ta słodka parka już siedzi w piwnicy.Andriej ichprzypilnuje, jakby jakieś nieszczęście, nie daj Bóg.Tfu, tfu, tfu! Adres wezmę odMichaiła.- Nie trzeba.Tu są klucze od mieszkania, proszę.Adres wiadomy, zabrałem mudowód.- Po co?!- Przyzwyczajenie.W Rosji człowiek bez dowodu jest jak nagi.Ten pedzio to nieczłowiek, rzecz jasna, ale i tak przyjemnie jakieś świństwo mu zrobić.- No, kapitanie.Z pana to numer, niech mnie.! Zazgrzytał starter.Wołganajpierw się opierała, potem ryknęła tak, że znowu poderwały się psy w okolicy.Auzgin podszedł do telefonu, podniósł słuchawkę i nagle uprzytomnił sobie, żedokoła panuje głucha noc.A jemu nagle zamarzyła się rozmowa z żoną, której powie,że przygody wkrótce się skończą, i wróci do domu.Dobrze, jeśli człowiek ma dokąd wrócić.Z najgorszej, najbardziej fantastycznejsytuacji, z szalonej eskapady, z kłębka nierozwiązywalnych problemów jest wspaniałewyjście - pojechać do domu.Oczywiście, jeśli tylko nie ryzykujesz, że swoje problemy przytaszczysz tam naogonie.* * ** * *Auzginowi przyśniło się, że obok łóżka stoi Wowka i mówi: Wstawaj, już świt,dawno wróciliśmy.Otworzył oczy, nie zobaczył nikogo i domyślił się, że to werwolfwpakował się w jego sen.Od strony furtki rozlegały się stłumione głosy.Ku domowiszła cała procesja.Na czele pędził Wowka, bardzo podniecony, energia tryskała z niego jak zfontanny.Z daleka już witał Auzgina i pokazywał mu serię obrazków z minionej nocy.Przemknęły błyskawicznie, Auzgin nic z nich nie zrozumiał, ale odebrał odczuciegeneralne: radość.Wowka był szczęśliwy - no i dobrze.Jako drugi szedł Zykow, wciąż z obrzynem i w kapeluszu.Z ramienia zwisała mumyśliwska ładownica z otwartymi przegródkami.Obok truchtał Grey, z zainteresowaniem trącając nosem kieszeń palta Zykowa,gdzie pewnie pogromca wampirów schował coś smacznego.Kolejny był Dolinski - prowadził niezbyt pewnie stąpającą dziewczynę, omotanąod stóp do głów grubym kocem.Rozczochraną i bosą.Auzgina zdziwiły piękne, nadpodziw malutkie stópki, usiłował przyjrzeć się twarzy, ale niemal całkowicie kryła jąszopa ciemnych włosów.Tylko wspaniały ostry nosek wystawał, i podbródek osubtelnej linii.Andriej miał wrażenie, że dziewczyna idzie z zamkniętymi oczami.Na końcu szli: ponury Kotow z pistoletem w ręku i elegancki mężczyzna wśrednim wieku - na oko dobrze prosperujący biznesmen.Mężczyzna nosił ogromneprzyciemnione okulary.Coś cicho tłumaczył Kotowowi, a ten kiwał głową zroztargnieniem.- Cześć - powiedział Zykow, wchodząc na werandę.- Ma pan dwunastkę?- W jakim sensie? Aa.Tak.Zykow podał Auzginowi ładownicę.- Dla siebie robiłem.Gwarantowane.- Co w tym jest? - Auzgin chwycił ciężką skórzaną taśmę i wyciągnął jeden nabój.Gilza była miedziana.- Kartacz.Techniczne srebro.Aadunek wzmocniony.W zakresie dośćsensownym, ale proszę uwzględniać, że kopie mocniej.- I jak to na nich działa?- Jak jeż na gołą dupę.Pełna, yy.utrata ducha bojowego.Może i zdychająpotem, nie widziałem.Dolinski przed gankiem wziął dziewczynę na ręce.Koc rozsunął się, odsłaniającbladą zgrabną nogę z zaschniętą krwią na biodrze.Głowa dziewczyny opadła do tyłu,włosy rozsunęły się, a Auzgin aż jęknął.Oczy dziewczyny były podpuchnięte, górnapołowa twarzy wyglądała jak jeden wielki siniec.- Dziwna dziewuszka, wcześnie zaczęła - skomentował Zykow, widząc wyraz jegotwarzy.- W ogóle tego lata aktywni jacyś.- Nienawidzę.- burknął Kotow.- Trzeba było jednak zastrzelić tego waszegokoleżkę.Pedzia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]