[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przejechała na czerwonym świetle skrzyżowanie z Sierakowskiego.Lecz opatrzność nad nami czuwała.Nikogo nie zabiłanapasach dla pieszych.Nie spowodowała czołowegozderzenia.Niezatrzymała nas drogówka.Muszę się napić -odezwała się, wjeżdżając naparkingprzy moim bloku.Tu też opatrzność specjalnie dla malucha282Elki pozostawiła jedno jedyne wolne miejsce do zaparkowania.- Kawy oraz herbaty naniosłaś mi na dwa miesiące.Jarównież muszę się napić, zanim zadzwonię do Igora, by odwołać ekipę.- Ani mi się waż!krzyknęła Elka.Poza tymnie chcęherbaty ani kawy.Chcę gorzały.- Niemam gorzały.-Rozumu też nie!- trzasnęła drzwiczkami malucha.-Wystarczy,że dasz szklanki.A swego wampira o imieniu Szymek zamknieszw kiblu.Nie jestem w nastroju do patrzenia,jak on cię traktuje!- Ela, Szymeksię zmienia na lepsze.-W duchy nie wierzę, chociaż życzę ci jak najlepiej.Jaktej nieszczęsnejkobiecie!Chwyciła mnie za ramię, ciągnącpod mojąklatkę schodową.- Otwieraj.Szybko.Potrzebnymi telefon.Tylko nie mów Heniusiowi, że zgubiłam wczorajkomórkę.To już trzecia w tym roku. - Wczoraj to byłaś spita.Dzwoniłam do ciebie na komórkę.Zapomniałaś?- Jakbyś wypiła tyleco ja, też byś zapomniała, jak się nazywasz.Jezu, Kaśka.Ja się go po prostu boję oświadczyła,gdy otwierałam drzwi do mieszkania.- Heniusia?-Twojego wampira, szanowna wozno.283. Darowałam jejwozną i wampira.Znałam ten błysk w okuElki.Ona coś wykombinowała.Byle coś mądrego.Wampir przebywał w swoim pokoju i nawet nie wychyliłnosa za drzwi.Zamknęłyśmy się w kuchni.W pięknie urządzonej, wykafelkowanej kuchni.Aw tamtejdrugiej siennik pani Mariipod ścianą, popękanegumoleum, ława z wiadrami.W gardle stanęłami dusząca gula.Inny świat.A przecież w Aodziciągną się kilometrami ulicepodobnie jak Sprawiedliwazabudowane cuchnącymiczynszówkami; ulice, którymi nigdynie chodziłam, bo moja ulica to Piotrkowska, ulica pełnasecesyjnych kamienic, ryksz, drogich butików, modnych pubówi kawiarni, do których niegdyśwpadałam z redakcji na owocemorza, sałatkę z krewetkami, martini z oliwką.- Hej, Kaśka!Obudzsię!- szturchnęła mnie Elka,podsuwając mi pod nos szklankęze swoim "koniaczkiem".Nastole stałapółlitrówka złotawegopłynu.Elka była tak dobraw podrabianiu przeróżnych gatunków najlepszych firmowychkoniaków,brandy,nawet żurawinowej finlandii, że jedynie wytrawny koneser trunków mógłby zdemaskowaćjej oszustwa.- Co tak wybałuszasz gały?Z sufitu gorzała nie spadła,przywiozłam ją specjalniedla ciebie, ponieważ lubisz zakrapiać niąkawę.Dawaj komórkę.Dzwonię do Heniusia.Natwój koszt, bo to ty podjęłaś się pomóc pani Marii.Heniuś?Złociutki ty mój,ożyłeśjednakowoż?Bardzo dobrze.Kom284pres ze łba ściągnij.Cicho,ja gadam!Wez klucz od strychu.Heniuś!Jak to: po co?Po co się bierze klucz od strychu?Po to,aby kluczemstrychotworzyć, głąbie jeden politechniczny!Otworzysz i sprawdzisz.Cholera, Heniuś, słuchajcierpliwie, tosię dowiesz, co masz sprawdzić!Te gratynastrychu!Jak to jakie?Te,które wywaliliśmy dwa lata temu nastrych właśnie, bo nam było je szkoda wywalić na śmietnik.No, tak, te, te!Z pokoidziewczynek!Małpy uznały, że niezaproszą do siebie ani jednej koleżanki, jeśli im nie kupimynowych.No, zgadza się, kupiliśmy dziewczynkomza kredyt, który dotądspłacamy.Tam, Heniuś, też powinna staćnasza staralodówka.I nasz kochany telewizorek.Namwystarczał,ale dziewczynki chciały mieć plazmowy.Ruchy,Heniuś, ruchy!Kartkę wez i długopis!Jezu, gdy wrócę dodomu, to cię uduszę, ty jak katarynka po co i po co!Głąbie, masz zinwentaryzować wszystko,co dotąd chowaliśmynastrych, mając nadzieję, żewygramy w totka i wybudujemysobie na stare lata mały domeczek nad Krasówką.Heniuś,gołąbku, zastanów się: jeśli wygramy, to po kiego diabła namstaregraty?Kupimy do naszego domu nowe.Heniuś, jakto zinwentaryzujesz, natychmiast zadzwoń.Po co?Bochcęwiedzieć, czym dysponujemy.Po co?Ponico, kretynie.Czekamy.Jak to: kto czeka?Ja z Kaśką!Rzuciła komórkę, chwyciła moją szklankę, wypiła jednymhaustem jakby piła mrożonąherbatkę.285. Urządzimy mieszkanie pani Marii.Aącznie zlodówkąi telewizorem.O nowych firankach pomyślę jutro.Matko,Kaśka, czegoryczysz?Przestań, idiotko, bo i ja zacznę.Patrząc na tamtą nędzę, omało się nie rozryczałam.Boże, człowieksądzi, że ma kłopoty, zmartwienia, a pojęcia nie ma, że gdzieśobok, ktoś taki jakpani Maria.Słodka Ilona powinnazostaćskazana na galery.Ja tamwiem, jak mój personel żyje.Cokomu potrzebne.Jaki lek zdobyć.I w ogóle.Bo ty, Elka, jesteśdobra.Ja? Dobra?Słyszałaś, żeby dobra żona tak opieprzała własnegomęża?- Nalała sobie i mnie, chlapnęła rozgorączkowana,z wypiekami na twarzy.Moja kochana Ela.O tym domku nastare lata wraz z Heniusiem marzyli od czasu, kiedy ich pierwszy raz zabrałamdoKorablewa.Boże,ale uroczysko,szepnęłaElka, jaka zielona cisza.Boże, Heniuś, rzeka, lasy, daleko odsmrodów miasta.Boże,jak ja nienawidzę miasta.Gdybyśmytu mieli działkę, wybudowali domek.Taki maciupeńki,Heniuś.Zaczniemy oszczędzać.Odkładać każdego miesiącapostówce.Ja stówkę, ty stówkę.Niewiem, czy odkładali po stówce.Lecz ten ich domek ożył.Rysowali projekty.Czterdzieści metrów użytkowych na parterze.Po co nam więcej, Heniuś?Będęstarą babą ze zwyrodnieniamikręgosłupa, ty starym dziadem!Kto nam sprzątniewiększy areał?A wiesz,że ze mnie taka pedantka, co prasujenawet skarpetki.Heniuś, czterdzieści metrów, koniec, kropka.Aazienka, półtora286na metr, kuchenka ciut większa, pokójdzienny dwadzieścia,zmieści się wnim nasz kompletwypoczynkowy.Podpiwniczenie?No pewno, że z podpiwniczeniem!Tam urządzę suszarnię,wstawimy pralkę.Garaż dla naszego maluszka.Zwariowałeś?Niby dlaczego ma się rozsypać?Jezdzimy maluszkiemdwanaścielat, a wygląda jak nowy.I koniecznie taras, Heniuś, koniecznie.Zwidokiem nalasy.Nasze mieszkanie zamienimy na dwamniejsze.Już nie będziemymusieli się martwić o mieszkaniadla dziewczynek.Każda dostanie własne.A teraz pozbywasię dla obcejkobiety rzeczy, które gromadziła latami na strychu, bosięprzydadzą w tym domku nadKrasówką.Zadzwonił Heniuś.Inwentaryzacja wypadła pomyślnie.Elkachlapnęła i moją szklaneczkę, skacząc dokołastołu wykrzykiwała: Yess Yes!yess Kaśka!Szafa!Komódka!Dwie lampy stojące!Kredens kuchenny!Niezeżarty przez mole dywan!Dwa biureczka podziewczynkach!Dwatapczaniki!Nasz stary tapczan,pamiętasz go, Kaśka, tylko sprężyny trzeba podwiązać!Krzesła!Jeden fotel, ten, chrzęszczący, bo pokryty skajem, pamiętasz?Urządzimy mieszkanko pani Mariiekspresowo!Ta ekipamabyć za dwa dni, tak?Mnóstwo czasu!Zdąży się.Cholera,Kaśka, chłopów nam brak!Potrzebujemy chłopów!Silnych,barczystych chłopów!Kombinuj, skąd ich nabrać.Ty nimfomanko!Heniuś ci nie wystarcza?oburzyłam się w imieniu jej Heniusia.287. Coma piernikdo wiatraka?Elka przerwała swojekangurze podskoki radości.Chybasię spiłaś.Ty się spiłaś.Wychlałaś trzy szklaneczki pędzonegonabimbrze koniaku.Co mi nalejesz, to sama wychlewasz.A podobno dla mnie przyniosłaś.Głupia!Przyniosłam dwie butelczyny.Byłam przewidująca.A chłopy nam potrzebne jak byki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]