[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie znam jÄ™zyków obcych mówiÅ‚ gÅ‚os ojca w ciemnoÅ›ci nie mówiÄ™ jÄ™zykami i byćmoże dlatego mogÅ‚em być, nie tyle wyÅ‚Ä…cznie, co szczególnie z kobietami, które mówiÅ‚y jÄ™-zykami, przy czym z caÅ‚Ä… mocÄ… pragnÄ™ podkreÅ›lić, iż nie byÅ‚o tu żadnej prostej przekÅ‚adniiloÅ›ciowej, im wiÄ™cej, tym lepiej, jeden jÄ™zyk, dobrze, dwa jÄ™zyki, bardzo dobrze, trzy jÄ™zyki,bardzo, ale to bardzo ekscytujÄ…co, a z poliglotkÄ… to prawdziwa orgia.Nie.Symetria nieokieÅ‚-znana budzi mój opór, wolÄ™ symetriÄ™ powÅ›ciÄ…gliwÄ….WystarczaÅ‚ mi jeden jÄ™zyk i jedna ko-bieta.Zawsze zresztÄ… i zawsze w koÅ„cu jest jedna kobieta kÅ‚amaÅ‚ ojciec w żywe, choć po-grążone w ciemnoÅ›ciach oczy konwojentów i pana TrÄ…by.I dalej opowiadaÅ‚ o jakiejÅ› caÅ‚kowicie wymyÅ›lonej swojej miÅ‚oÅ›ci, która mówiÅ‚a olÅ›nie-wajÄ…cÄ… francuszczyznÄ….Podobno zwÅ‚aszcza nieprzyzwoite zdania lubiÅ‚a ta nie istniejÄ…ca ko-chanica ojca mówić po francusku na przykÅ‚ad: Fouts-moi à mort.Et puis ecris sur ma tombeque jai pris mon pied - czule szeptaÅ‚a mu do ucha, z dziwnym upodobaniem, ta ciemnowÅ‚osaromanistka miaÅ‚a też powtarzać raz po raz, trzy brzmiÄ…ce jak magiczne zaklÄ™cia sÅ‚owa: mille,villes, tranquilles, mille, villes, tranquilles, rzekomo mówiÅ‚a raz po raz i dziesiÄ…tki razy, wkażdej sytuacji. KochaÅ‚em jÄ… kÅ‚amaÅ‚ ojciec. ChcieliÅ›my razem uciec na koniec Å›wiata, wyobrażaliÅ›mysobie, że któregoÅ› dnia, któregoÅ› upalnego roku wjedziemy ze wszystkim, co mamy, do mia-sta peÅ‚nego rudych psów, umorusanych dzieci i tajemniczych, spowitych w woale i zawojekobiet (z którymi po latach, takie jest życie, panowie, niechybnie bym jÄ… zdradzaÅ‚) i bÄ™dzietam trwaÅ‚ festyn, mille villes tranquilles, ona bÄ™dzie mówić z zachwytem, zdumieniem, i bÄ™-dziemy mieszkać w domu z widokiem na morze albo w domu z widokiem na Å‚Ä…ki, albo wdomu z widokiem na Å›cianÄ™ żeÅ„skiego akademika i bÄ™dziemy tam żyli wiecznie i co noc Å›nić68siÄ™ nam bÄ™dzie tysiÄ…c biaÅ‚ych konstrukcji architektonicznych, tysiÄ…c Å›ródmiejskich bÅ‚oÅ„, ty-siÄ…c uÅ›pionych zajezdni tramwajowych i tysiÄ…c rzek przecinajÄ…cych kruche i ciemne jak ra-zowiec Å›ródmieÅ›cia.Wszystko byÅ‚o zmyÅ›leniem w opowieÅ›ci ojca, nawet sny byÅ‚y zmyÅ›lone, to zresztÄ… półbiedy, sny zawsze sÄ… zmyÅ›leniem.Ale on kÅ‚amaÅ‚ i na samym poczÄ…tku tego wyimaginowane-go romansu, kÅ‚amaÅ‚ nawet kiedy mówiÅ‚, że nie mówi jÄ™zykami.Ojciec już przed wojnÄ… mówiÅ‚po francusku.Nawet w tych nieszczÄ™snych papierach po nim oprócz PodaÅ„, OdwoÅ‚aÅ„, Powo-Å‚aÅ„, OrzeczeÅ„, OskarżeÅ„ jest też kruszejÄ…ce i żółte jak jego zakopane koÅ›ci ZwiadectwoPraktykanta Pocztowego, który 4 maja 1933 roku zdawszy egzamin przed KomisjÄ… DyrekcjiPoczt i Telegrafów w Katowicach otrzymaÅ‚ nastÄ™pujÄ…ce oceny: Transport poczty dobrze.SÅ‚użba pocztowa dobrze.Przepisy rachunkowe dobrze.JÄ™zyk francuski w sÅ‚owie i piÅ›mie bardzo dobrze.Mille.Villes.Tranquilles.69RozdziaÅ‚ VIII Wszystko jedno powiedziaÅ‚ pan TrÄ…ba trzeba go zabić i wracać do domu, za miesiÄ…cÅ›wiÄ™ta.PadaÅ‚ drobny deszcz, powietrze nad WarszawÄ… jaÅ›niaÅ‚o, pierwsze Å›niegi czaiÅ‚y siÄ™ w nie-biosach.GÅ‚owÄ™ mojÄ… zdobiÅ‚ barwny pióropusz, uginaÅ‚em siÄ™ pod ciężarem kuszy, za pasemmiaÅ‚em fiÅ„ski nóż, na mej piersi zaÅ› lÅ›niÅ‚a plastikowa gwiazda szeryfa.PrzemierzaliÅ›my pro-spekt za prospektem, przeszliÅ›my tam i z powrotem MarszaÅ‚kowskÄ…, Nowym Zwiatem i Ale-jami Jerozolimskimi, wjechaliÅ›my na najwyższe piÄ™tro PaÅ‚acu Kultury i ani razu nie spojrzaÅ‚na nas nawet pies z kulawÄ… nogÄ…. Nie zdawaÅ‚em sobie sprawy z rozmiarów zniewolenia, u nas na ZlÄ…sku jest jednak ina-czej pan TrÄ…ba nie ukrywaÅ‚ niesmaku.NapiÄ™cie rosÅ‚o, fiasko naszej akcji zbliżaÅ‚o siÄ™, moim zdaniem, wielkimi krokami. Niewinne przebrane za Indianina dziecko i to z grubsza tylko przebrane pan TrÄ…ba po-gÅ‚askaÅ‚ mnie po pióropuszu to niewinne dziecko, nawet to niewinne dziecko budzi strach.Przecież Jerzyk wyglÄ…da jak barwny czarodziejski ptak, jak żar-ptak, co sfrunÄ…Å‚ na szare ulicetego wilczego miasta z kart baÅ›ni i powinien przykuwać uwagÄ™.A tu przeciwnie.Przechodniezamiast zwalniać, przyÅ›pieszajÄ… kroku, zamiast sÅ‚ać życzliwe uÅ›miechy, posÄ™pniejÄ…, zamiastprzyjaznie kiwać gÅ‚owami, odwracajÄ… je z niechÄ™ciÄ…. Ależ z pana obÅ‚udny rozbójnik, panie TrÄ…ba.I nie wykluczone, że caÅ‚kowicie myli siÄ™pan, jeÅ›li idzie o diagnozÄ™ spoÅ‚ecznÄ… ojciec byÅ‚ osobliwie odprężony i zrelaksowany prze-cież to niewinne dziecko bierze wÅ‚aÅ›nie aktywny udziaÅ‚ w przedostatniej fazie zamachu nażycie komunistycznego satrapy i być może naród nasz wyczuwa to z wÅ‚aÅ›ciwÄ… sobie dziejowÄ…intuicjÄ…. Panie Naczelniku pan TrÄ…ba spiorunowaÅ‚ ojca spojrzeniem przywoÅ‚ujÄ™ pana do po-rzÄ…dku, nawet w myÅ›lach proszÄ™ trzymać siÄ™ oficjalnej wersji zdarzeÅ„.Jasno przecież widać,że w tym mieÅ›cie nie tylko Å›ciany majÄ… uszy, w tym mieÅ›cie uszy sÄ… wszÄ™dzie. Znowu nieostrożność moralna zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ ojciec nieostrożność moralna plus szarga-nie Å›wiÄ™toÅ›ci.Warszawa to nie jest miasto kapusiów.Warszawa to jest miasto bohaterów. Miasto bohaterów musi być zarazem miastem donosicieli pan TrÄ…ba niecierpliwiemachnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… a poza tym wie pan, panie Naczelniku, gdyby istotnie byÅ‚o tak, jak pan mówi,to znaczy gdyby istotnie naród nasz z wÅ‚aÅ›ciwÄ… sobie dziejowÄ… intuicjÄ… wyczuwaÅ‚ nasze za-miary, niechybnie przyÅ‚Ä…czyÅ‚by siÄ™ do nas. Nie przyÅ‚Ä…cza siÄ™, a przeciwnie, pierzcha, ponieważ wyczuwa także groteskowy rys caÅ‚e-go przedsiÄ™wziÄ™cia.70 Groteska nie wyklucza przelania krwi pan TrÄ…ba jadowicie cedziÅ‚ sentencjÄ™ za senten-cjÄ… groteska nie wyklucza Å›mierci, groteska nie wyklucza zastrzelenia WÅ‚adysÅ‚awa GomuÅ‚kiz chiÅ„skiej kuszy miotajÄ…cej beÅ‚ty.Przeciwnie, wÅ‚aÅ›nie groteska daje takÄ… szansÄ™ w caÅ‚ej peÅ‚nirealnoÅ›ci.Naród to wie. Naród to wie od maleÅ„koÅ›ci, panie TrÄ…ba. WydawaÅ‚o mi siÄ™ przez moment, że ojcaogarnia raptowna i bardzo zasadnicza wÅ›ciekÅ‚ość, ale jego dalej nie opuszczaÅ‚ dobry humor.Naród od maleÅ„koÅ›ci uczy siÄ™ na pamięć: Puszczajcie miÄ™! Puszczajcie! Jam carów morder-ca! i podobnych istotnie na wskroÅ› groteskowych bredni. IdÄ™ zabijać.ktoÅ› miÄ™ za wÅ‚ostrzyma.Albo jeszcze lepiej:Widma blade i milczÄ…ce.Jak stooki strażnik pawiZaglÄ…dajÄ… w tamte drzwiGdzie Å›pi cesarz.Czy ciekawi,Jaka barwa carskiej krwi?. Zgadzam siÄ™ z panem, panie Naczelniku, że jeÅ›li idzie o naszych romantyków, to byÅ‚a wprzeważajÄ…cej mierze banda stookich pawi, ergo bezkarnych grafomanów obdarzona bezuży-tecznÄ… sztukÄ… rymowania.Pomijam Adama Mickiewicza, rzecz jasna.Ale nie wchodzmy zagÅ‚Ä™boko w literaturÄ™, bo to w gruncie rzeczy zawsze skazuje czÅ‚owieka na intelektualnÄ… jaÅ‚o-wiznÄ™.ChcÄ™ pana o co innego zapytać pan TrÄ…ba byÅ‚ wysoce niespokojny z jakiego to wgruncie rzeczy powodu jest pan, panie Naczelniku, w aż tak doskonaÅ‚ym humorze? LubiÄ™ podróżować odparÅ‚ ojciec. Faktycznie jestem w niezÅ‚ej formie, ponieważ lubiÄ™podróżować.Podróże mnie uspokajajÄ….To po pierwsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]