[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo to jest numertelefonu do innego miasta.Albo do innego kraju.Albo.- Albo?- Albo to w ogóle nie jest numer telefonu.- Tylko co?- Cokolwiek.Szyfr do przechowalni bagażu.Szyfr do sejfu.Muszę sięzastanowić - Rejno starannie wyprostował papierek i położył go obokNoża, niedopałków w celofanie i zgniecionego opakowania po wodziekolońskiej.- Ma pani coś jeszcze?Z zapałem zaczęłam przerzucać rzeczy wysypane z torby.Całkowiciepodporządkowałam się Rejno.- Mam jeszcze to.- A co mi tu pani daje? - Rejno zrobił nachmurzoną minę i przeczytałz uczuciem:Jesteś równa babka, Kaje.Przynajmniej jedna normalna gęba w tymprzez Boga zapomnianym miasteczku.Zarąbiście się zabawiłyśmy.Czu-chońska Obszczylandia to gnojowisko! Ruskie - szambo! Niech żyje Wy-spa Wielkanocna! Wszystkie suki świata łączcie się! Polina Czarska”.Wspomnienie Czarskiej oraz jej wypociny wywołały piorunującyefekt.W pokoju zaległa grobowa cisza.- Co to za paszkwil? - estoński akcent Rejno stał się tak nieznośny, żeaż się skuliłam i położyłam uszy po sobie.- Co to ma znaczyć - „Czu-chońska Obszczylandia to gnojowisko”? To ma znaczyć, że „Estonia togówno”?!- Nie sądzę - wyszeptałam.- A poza tym, niech pan spojrzy, „Ruskie”też „szambo”.Jedziemy na tym samym wózku.- Ruskie może i są jak szambo, ale nikomu nie pozwolę obrażać mojejojczyzny.Wypraszam sobie!- Ta Polina Czarska jest aktorką.I przy okazji wariatką.- To po co bierze pani autografy od nienormalnych aktorek?- To nie dla mnie.Tylko dla mojej przyjaciółki Kaje.- To Estonka? - Rejno ścisnął brodę zbielałymi od gniewu palcami.- Tak.Z Piarnu.- I chce to pani dać Estonce? Czy ona nie uznaje swojego pochodze-nia? Jest odszczepieńcem?!- W życiu! Jest patriotką! - zapewniłam żarliwie.Chciał porwać na strzępy haniebne oszczerstwa pod adresem jegoukochanej Estonii.Na szczęście byłam od niego szybsza.Rzuciłam się naniego z pazurami i po krótkiej, lecz rozpaczliwej walce podstępem udałomi się go capnąć za skaleczony palec.Po czym zręcznie wyrwałam mukwit.- Cymbał! - wypaliłam i ciągle jeszcze ciężko dysząc, przesunęłam sięna kolanach w stronę kaloryfera.- Żeby niszczyć dowód rzeczowy! Jużdo reszty pan zgłupiał?!- Jaki dowód rzeczowy? - zapytał, ssąc pechowy palec.- Na odwrotnej stronie jest kwit ze sklepu z antykami.- Niech pani od razu wymieni wszystkie dowody rzeczowe, które paniposiada.Bo inaczej się kompletnie pogubię.A tak swoją drogą, to za-mkniemy się teraz w pokoju.- A to po co?!- Tak będzie lepiej.Zamkniemy się i nie wyjdziemy stąd, dopóki mipani o wszystkim nie opowie.O wszystkim i o wszystkich.W najdrob-niejszych szczegółach.Niczego nie pomijając i niczego nie zatajając.Zgoda? - wstał, podszedł do drzwi i dokładnie je zamknął.- Zgoda - westchnęłam.- Tylko niech pan zawczasu przygotuje sobiechusteczkę do nosa.To będzie bardzo smutna historia.W ciągu następnych dwóch godzin opowiedziałam mu o wszystkim.Począwszy od wizyty w gabinecie Stasa, a skończywszy na ostatniej roz-mowie z Czorbu na nabrzeżu Prospiektu Kamiennoostrowskiego.Prze-milczałam jedynie rodzaj wykonywanego zawodu.Obawiałam się, żeRejno-starszy przestanie się mną interesować, za to wzbudzę niezdrowezainteresowanie Rejno-młodszego.Nie chciałam ani jednego, ani dru-giego.Ani dosłownie, ani w przenośni.Początkowo tylko słuchał, a potem zaczął robić notatki.Niektóre wydarzenia minionego tygodnia musiałam kilkakrotnie po-wtarzać.Na inne nie zwracał żadnej uwagi.Zestawiał ze sobą postacidramatu, wypytywał o ich przyzwyczajenia, sposób mówienia i zacho-wania.Masę czasu poświęciliśmy małżeńskiej parze Kodrinów (Oh, pime va-eseke! 59), telefonicznym scenom zazdrości i ogromnej chęci Filipa Kod-rina, aby zwalić całą winę za morderstwo siostry na Olewa Kiwi.58 Oh, pime vaeseke!- (est.) oj, biedna niewidoma!Natomiast Polina Czarska wcale go nie zainteresowała.Nawet histo-ria jej związku z wiolonczelistą i kradzież klejnotów nie zrobiły na nimwiększego wrażenia.Słuchając tego, tylko ironicznie się uśmiechnął.Wyglądało na to, że do końca życia będzie pamiętał niewyszukaną tezęCzarskiej - „Czuchońska Obszczylandia to gnojowisko”.Estończycy po-trafią być pamiętliwi i mściwi, jeśli chcą.Tylko w jednym miejscu wyraźnie się ożywił - w rym samym, w któ-rym ożywił się również Olew Kiwi.Wedy mowa zeszła na ukrytą częśćsejfu.Niestety, nie mogłam mu na ten temat wiele powiedzieć.Samawiedziałam jedynie, że taki schowek istnieje.Potem przyszła kolej na Iłłariona Iłłarionowicza Schamne z jego kra-mikiem ze starociami.Wiadomość o tym, że przekazał fałszywe klejnotydo innego antykwariatu, najpierw go rozweseliła.Ale kiedy powiedzia-łam mu, że to był ten sam komplet, z powodu którego Czarską wypędzo-no z wiolonczelowego raju, zanotował coś w swoim notesie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]