[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bill Brama chwyciÅ‚ siÄ™ za czaszkÄ™.I JESZCZE KUREK DAA MI DOWCIPNY NAPÓJ ZE SFERMENTOWA-NEGO SOKU JABAKOWEGO, BO BYA UPAA, I TERAZ CZUJ SI CHORY.152 Nic dziwnego.Sam go pÄ™dzi w lesie.NIGDY JESZCZE NIE CZUAEM SI CHORY.ANI ZMCZONY. To element bycia żywym.JAK LUDZIE MOG TO ZNIEZ? No cóż, czasem pomaga sfermentowany sok jabÅ‚kowy.Bill Brama smÄ™tnie spuÅ›ciÅ‚ gÅ‚owÄ™.ALE SKOCCZYLIZMY NA POLU, oznajmiÅ‚ z nutÄ… tryumfu w gÅ‚osie.WSZYSTKO POWIZANE W SNOPKI, A MO%7Å‚E NA ODWRÓT.Znowu chwyciÅ‚ dÅ‚oÅ„mi czaszkÄ™.AARGH.Panna Flitworth zniknęła w spiżarce.UsÅ‚yszaÅ‚ zgrzyt pompy.Po chwili wró-ciÅ‚a z mokrÄ… Å›cierkÄ… i kubkiem wody.W KUBKU PAYWA JASZCZURKA! To dowodzi, że woda jest Å›wieża uspokoiÅ‚a go panna Flitworth14, wyÅ‚o-wiÅ‚a stworzonko i rzuciÅ‚a na podÅ‚ogÄ™, gdzie szybko umknęło w jakÄ…Å› szczelinÄ™.Bill Brama spróbowaÅ‚ wstać.TERAZ JU%7Å‚ PRAWIE ROZUMIEM, DLACZEGO NIEKTÓRZY LUDZIECHC UMRZE, powiedziaÅ‚.SAYSZAAEM O BÓLU I CIERPIENIU, ALE DOTEJ CHWILI NIE BYAEM ZWIADOMY, CO OZNACZAJ.Panna Flitworth wyjrzaÅ‚a przez zakurzone okno.Chmury, które gÄ™stniaÅ‚yprzez caÅ‚e popoÅ‚udnie, teraz wisiaÅ‚y nad górami szare, z groznymi pasmamiżółci.UpaÅ‚ przygniataÅ‚ do ziemi. Nadchodzi wielka burza.CZY ZNISZCZY MOJE PLONY? Nie.Zbiory potem wyschnÄ….CO Z DZIECKIEM?Bill Brama otworzyÅ‚ dÅ‚oÅ„.Panna Flitworth uniosÅ‚a brwi.W palcach trzymaÅ‚zÅ‚otÄ… klepsydrÄ™; górna część byÅ‚a już niemal pusta.Klepsydra migotaÅ‚a, jakbyznikaÅ‚a i pojawiaÅ‚a siÄ™ na przemian. SkÄ…d jÄ… wziÄ…Å‚eÅ›? Przecież jest na górze! MaÅ‚a trzymajÄ… jak. ZajÄ…knęłasiÄ™. jak ktoÅ›, kto trzyma coÅ› bardzo mocno.WCI%7Å‚ TAM JEST.ALE JEST TAK%7Å‚E TUTAJ.ALBO GDZIEKOLWIEK.TO PRZECIE%7Å‚ TYLKO METAFORA. To, co ona trzyma, wyglÄ…da na caÅ‚kiem prawdziwe.TO, %7Å‚E COZ JEST METAFOR, NIE ZNACZY, %7Å‚E NIE MO%7Å‚E BYPRAWDZIWE.14Przez setki lat ludzie wierzyli, iż jaszczurki w studni dowodzÄ…, że woda jest Å›wieża i zdatnado picia.I przez caÅ‚y ten czas ani razu nie zadali sobie pytania, gdzie wÅ‚aÅ›ciwie jaszczurki chodzÄ…do toalety.153Panna Flitworth dosÅ‚yszaÅ‚a delikatne echo w jego gÅ‚osie, jakby sÅ‚owa wypo-wiadaÅ‚y dwie osoby, prawie, ale niezupeÅ‚nie równoczeÅ›nie. Ile ci jeszcze zostaÅ‚o?TO KWESTIA GODZIN. A kosa?UDZIELIAEM KOWALOWI ZCISAYCH INSTRUKCJI.ZmarszczyÅ‚a czoÅ‚o. Nie chcÄ™ powiedzieć, że Ned Simnel to zÅ‚y chÅ‚opak, ale czy jesteÅ› pewien,że to zrobi? Wiele wymagasz, żądajÄ…c od takiego czÅ‚owieka jak on, żeby zniszczyÅ‚coÅ› takiego.NIE MIAAEM WYBORU.TO MAAE PALENISKO TUTAJ NIE WYSTAR-CZY. To wÅ›ciekle ostra kosa.OBAWIAM SI, %7Å‚E BDZIE NIE DOZ OSTRA. Czy nikt jeszcze nie próbowaÅ‚ pokonać ciebie?JEST TAKIE POWIEDZENIE: NIE ZABIERZESZ MAJTKU ZE SOB. Tak.ILU LUDZI NAPRAWD W TO WIERZY? PamiÄ™tam, czytaÅ‚am kiedyÅ› przypomniaÅ‚a sobie panna Flitworth o tych pogaÅ„skich królach gdzieÅ› na pustyni, którzy budowali piramidy i wkÅ‚adalido nich mnóstwo różnych rzeczy.Nawet Å‚odzie.Nawet dziewczÄ™ta w przezroczy-stych spodniach i pokrywkach od rondli.Nie powiesz mi, że to jest dobre.NIGDY NIE BYAEM PEWIEN, CO JEST DOBRE, A CO ZAE, odparÅ‚ BillBrama.NIE JESTEM NAWET PEWIEN, CZY ISTNIEJE TAKIE COZ JAK DO-BRO.ALBO ZAO.TO TYLKO MIEJSCA, GDZIE SI STOI. Nie.Dobro to dobro, a zÅ‚o to zÅ‚o oÅ›wiadczyÅ‚a panna Flitworth. TakzostaÅ‚am wychowana, żeby je odróżniać.PRZEZ KONTRABANDZIST. Kogo?PRZEWO%7Å‚CEGO KONTRABAND. W przemycie nie ma nic zÅ‚ego!CHCIAAEM TYLKO PODKREZLI, %7Å‚E NIEKTÓRZY MYZL INACZEJ. Oni siÄ™ nie liczÄ…!ALE.Piorun uderzyÅ‚ we wzgórze.Grom zakoÅ‚ysaÅ‚ domem; kilka cegieÅ‚ z kominaspadÅ‚o do paleniska.A potem szyby zadygotaÅ‚y od wÅ›ciekÅ‚ych uderzeÅ„.Bill Brama podszedÅ‚ do drzwi i otworzyÅ‚ je szeroko.Kulki gradu wielkoÅ›ci kurzych jaj odbijaÅ‚y siÄ™ od progu i wpadaÅ‚y do kuchni.AHA.DRAMAT. Niech to demon!Panna Flitworth schyliÅ‚a mu siÄ™ pod ramieniem.154 A skÄ…d siÄ™ wziÄ…Å‚ ten wicher?Z NIEBA?, podpowiedziaÅ‚ Bill Brama, zaskoczony nagÅ‚ym poruszeniem. Chodz! WróciÅ‚a do kuchni i siÄ™gnęła do kredensu po Å›wiecÄ™, latarniÄ™i zapaÅ‚ki.PRZECIE%7Å‚ MÓWIAA PANI, %7Å‚E WYSCHNIE. Po normalnej burzy tak.Ale po tym? Wszystko siÄ™ poniszczy! Rano plonybÄ™dÄ… porozrzucane po caÅ‚ym pagórku!Szybko zapaliÅ‚a Å›wiecÄ™ i wróciÅ‚a do drzwi.Bill Brama spoglÄ…daÅ‚ na burzÄ™.ydzbÅ‚a siana przelatywaÅ‚y obok, wirujÄ…c w po-dmuchach wichury.ZNISZCZONE? MOJE ZBIORY? WyprostowaÅ‚ siÄ™.W %7Å‚YCIU!* * *Grad bÄ™bniÅ‚ o dach kuzni.Ned Simnel dmuchaÅ‚ miechem, aż w samym sercu paleniska wÄ™gle zapÅ‚onęłybielÄ… z najlżejszÄ… tylko sugestiÄ… żółtej barwy.To byÅ‚ udany dzieÅ„.Kombinator %7Å‚niwny spisaÅ‚ siÄ™ lepiej, niż Ned Å›miaÅ‚ ma-rzyć.Stary Peedbury uparÅ‚ siÄ™, żeby maszyna zostaÅ‚a u niego i skosiÅ‚a jutro nastÄ™p-ne pole, wiÄ™c teraz staÅ‚a w zagrodzie okryta plandekÄ….Jutro Ned może nauczyćktóregoÅ› z ludzi, jak siÄ™ jÄ… prowadzi, a sam zająć siÄ™ pracÄ… nad nowym, ulepszo-nym modelem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]