[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzałem z odrazą na sok.- Wypij.Zaraz ci się przejaśni w głowie.Wypiłem.Przejaśni w głowie! Ten napój spalił migardło i żołądek.- Uff - jęknąłem.- Co to takiego? Dynamit? Roześmiała się.- To stary wypróbowany szwedzki środek na kaca.Sok pomidorowy, pieprz, sos Worcester, Tabasco ispirytus.Ojciec mawiał, że albo to człowieka zabija albo stawia na nogi.- Twój ojciec miał rację.Zabija.Skąd wzięłaś spirytus?- Z tego samego baru, w którym wczoraj spotkałeś się z przyjacielem.Czyli z najbliższego.1Najdroższy burbon " Ostra przyprawaPatrzyłem na nią bezradnie.- Twój przyjaciel nie miał dla ciebie litości.- Wyszedłem z wprawy.Przez całe cztery dni nie brałem do ust alkoholu.Jak udało ci się zaciągnąćmnie na koję?- Drobiazg.Mój ojciec miał blisko dwa metry wzrostu i sto kilo wagi, a ja stale go kładłam.Przypomniały mi się dawne dobre czasy.- Wyjęła mi z ręki pustą szklankę.- Jesteś głodny?Przed paroma minutami na wzmiankę o jedzeniu pojechałbym do Rygi, ale teraz poczułem wilczygłód.Skinąłem głową.- No, to usiądz przy stole.W tym hotelu nie podaje się śniadań do łóżka.Jak ugotować jajka?- Poproszę o sadzone.- Wylazłem z koi i włożyłem spodnie.Opamiętałem się.- Nie, zaczekaj, przecież nie będziesz gotować.Ale jajka już się smażyły na patelni.Podała mi ciepłe bułeczki, masło, dżem, konfitury i cztery jajkana boczku.Do tego dzbanek kawy.Zajadałem się, a ona przyniosła sobie filiżankę i usiadła.Zapaliłapapierosa.Resztką bułki wytarłem talerz, na którym przed chwilą znajdowały się jajka na boczku, i rozparłem sięna krześle.- Bycze żarcie.- Lubię patrzeć, jak je głodny mężczyzna.- Trafiłaś na zawodowca.Nalałem sobie drugą filiżankę kawy.- Kawa jest boska.- Dziękuję.Zapaliłem papierosa i wolno popijałem kawę.Od dawna nie było mi tak dobrze.- Ty masz córkę? - Tak.- Ile ma lat?- Osiem.- Ma na imię Nora?- Nie.Dani.Zdrobnienie od Danieli.Nora to moja była żona.- Aha.- Dlaczego pytasz?- Bo kiedy cię wczoraj kładłam, coś o nich mówiłeś.Bardzo ci ich brak?- Bardzo brak mi córki.- Wstałem.- Wyjdz i pooddychaj świeżym powietrzem.Ja zmyję.- Nie, to ty wez na pokład kawę.Zmywanie naczyń należy podczas tego weekendu do mnie.Wyszedłem na pokład i usiadłem.Poranna mgła kotłowała się na morzu.Zanosiło się na upał.Gdy napokładzie pojawiła się Elżbieta, kończyłem kawę.- Chcesz pójść na plażę?- Po co się męczyć w tłoku, kiedy możemy wypłynąć i kąpać się w naszym prywatnym oceanie? -odpowiedziała.- Ty rozkazujesz - zgodziłem się.- Skoczę tylko na ląd i kupię coś na lunch.Uśmiechnęła się.- Już to zrobiłam.I nie zapomniałam o piwie.Więc wyruszyliśmy.Rzeczywiście zrobiło się upalnie.Nawet kąpiel przynosiła tylko chwilową ulgę.Ale Elżbieta nie bałasię słońca.Leżała na pokładzie wchłaniając je wszystkimi porami.Od godziny ani drgnęła.Ja położyłem się naławie w cieniu za sterem.Nie miałem ochoty upiec się żywcem.- W kajucie mam olejek od słońca.Chcesz?- Nie, dziękuję.Nie boję się spiec.Opalam się szybko i równomiernie.Ale chętnie napiłabym siępiwa.Zaschło mi w ustach.Zszedłem do lodówki i wyjąłem dwie puszki.Otworzyłem je i wróciłem na pokład.Poczułem sięjakbymwszedł do pieca, Elżbieta usiadła i sięgnęła po puszkę.Piwo pociekło jej po brodzie.Wytarła twarz wierzchem ręki.Zobaczyła, że się w nią wpatruję.Uśmiechnęła się.- Matka zawsze twierdziła, że ze mnie flejtuch.Odpowiedziałem jej uśmiechem.- Widać, że chciało ci się pić.Podniosła się opierając z tyłu na łokciach i wystawiła iwarz na słońce.- Ach, jak cudownie! Słońce i ocean.Nie myślałam, że aż tak bardzo brak mi morza.Z trudem oderwałem od niej wzrok.Takie wspaniałe blondynki widywałem dotąd tylko na ekranachkin.- Jeśli tak bardzo kochasz morze, to czemu zamieszkałaś w Sandsville?Przymknęła oczy.- Do Phoenix przyjechałam z mężem.Był pilotem wojskowym.I gruchnął odrzutowcem w zboczegóry z szybkością sześciuset mil na godzinę.Musiałam więc od razu zacząć pracować.I już tamzostałam.- Przepraszam cię.- Spojrzałem na wodę.Więc inni mieli jeszcze większego pecha.- Kiedy to sięstało?- Cztery lata temu.Ty też byłeś pilotem, prawda, Aukaszu?- Byłem.Dawno temu.W młodości.- Przecież nie jesteś stary.- Mam trzydzieści sześć lat, ale zbliżam się do siedemdziesiątki.- To ten alkohol
[ Pobierz całość w formacie PDF ]