[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajdowali się tu kalecy tak zdeformowani, że rodziny najpewniejwstydziły się pokazać ich światu, chorzy cierpiący na zaburzenia umysłowe, nieszczęśliweistoty, niektórzy wyraznie agresywni.Otwór w drzwiach był tak mały, że większość z nich niezdołała się zorientować, że w domu przebywa ktoś obcy.Inaczej - Christer był o tymprzekonany - rzuciliby się do drzwi i waląc w nie pięściami domagali się ratunku.Wszyscy trzej nabierali coraz bardziej stanowczego postanowienia, że z tym żałosnymprzybytkiem należy się rozprawić.119Skończyli oglądanie stajni i przeszli dalej.Zarządcy szybkim krokiem minęli ciężkie,żelazne drzwi.- Co znajduje się za nimi? - natychmiast zapytał Kol.- Nic takiego, stara piwnica, nie używana od dziesięciu lat - odparła kobieta.- Chcielibyśmy ją zobaczyć.- To raczej niemożliwe, klucz od tych drzwi zginął gdzieś już dawno temu.Napierając całym ciałem popchnęła ich w kierunku schodów.Christer jednak się zatrzymał.Wzrokiem porozumiał się z komendantem, któryprzyzwalająco skinął głową.Obydwaj bowiem dostrzegli to samo: prawie niewidoczny klucz zawieszony wysoko nagwozdziu w ścianie przy owych ciężkich drzwiach.Poza tym Sasza okazał nagły niepokój,węszył i drapał przy szparze między drzwiami a podłogą, nie pozwalając się stamtądodciągnąć.- Pies musi wyjść - oznajmił Christer głośno, odsuwając Saszę od tajemniczych drzwi.- Czypozwolicie, bym zawrócił?Gospodarze nie byli temu przeciwni, wręcz odwrotnie:- Prosto i zaraz na lewo! - zawołała kobieta.Christer udał, że zawraca, ale tuż za węgłem przystanął.Kiedy tylko grupka zniknęła na górnym piętrze, powrócił do tajemniczych drzwi, zdjął kluczze ściany i otworzył.Zazgrzytały lekko, ale głosy jego towarzyszy dobiegały teraz z takdaleka, że ośmielił się wstąpić do pomieszczenia za żelaznymi drzwiami.Musiał zejść kilkastopni w dół i znalazł się w mrocznym piwnicznym korytarzu.Pięć par drzwi.Podobnie jak w stajni na górze, one także były zamknięte na żelaznesztaby, a w każdych widniał nieduży otwór.Ale tutaj wszystko wydawało się całkowiciezaniedbane jak w starym brudnym chlewie.I cóż za odór, co za okropny smród! Ale.tak, toz całą pewnością ludzki zapach!Christer poczuł, że kręci mu się w głowie, musiał kilkakrotnie głęboko odetchnąć.Prawdopodobnie mieszkają tu ci, za których nie płaci się tak dobrze, pomyślał.Albo tacy,których nikt nie odwiedza.Które z tych pięciorga drzwi.? Nie miał czasu na pomyłkę.Nie chciał też niepotrzebniezakłócać spokoju tym, którzy byli tu zamknięci, rozbudzać ich nadziei.120Na razie.Ale co to za pomysł, Magdalena nie mogła tu przebywać! Nie! Pomylili się, nie mogłamieszkać tu, w tym strasznym domu.Wszyscy razem musieli chyba doznać zaćmieniaumysłu! Podejrzewać coś takiego na podstawie niemądrych sygnałów, przekazanychpodobno przez psa, i kilku niezgodności w papierach doktora? Magdalena musiała umrzećjuż trzy lata temu, to jedyne wyjaśnienie.Przerwał swe rozmyślania, bo kiedy nie mógł się zdecydować, czy natychmiast stąd wyjść,czy jeszcze próbować, Sasza dokonał wyboru za niego.Zaczął węszyć pod jednymi z drzwi,popiskując przy tym cichutko.Kiedy wydawało się już, że podniecony zaraz zacznie głośnoszczekać, Christer dłonią przytrzymał go za pysk.- Cicho - szepnął.- Zaraz otworzymy.Ale jak? Tu nie było już żadnego klucza.Christer przybrał poważną, skupioną minę.- Sezamie, otwórz się - mruknął z ustami przy zamku, ale nic się nie wydarzyło.Mojezdolności nigdy nie działają, kiedy ich naprawdę potrzebuję, odzywają się spontanicznie,same z siebie, pocieszał się w myśli.Muszę się z tym pogodzić.Nie śmiał zajrzeć przez otwór w drzwiach, mógł się pomylić, przeszkodzić komuś innemu.Agdyby rzeczywiście znalazł tam Magdalenę i nie mógł jej wydostać, zepsułby wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]