[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.).W niedzielę dwudziestego listopada, ubrawszy się według przepisów ceremoniałuwatykańskiego (to znaczy na czarno, z koronkowym okryciem na głowie) i przyozdobiwszysię wielkim medalem Leona XIII, zawieszonym na białoniebieskiej wstążeczce, udaliśmy siędo Watykanu, do kaplicy Najwyższego Pasterza.O godzinie ósmej ogarnęło nas wielkiewzruszenie, gdy wszedł, by odprawić Mszę św.Po udzieleniu błogosławieństwa liczniezebranym wokół niego pielgrzymom, wstąpił na stopnie ołtarza i tu pokazał nam, przez swąpobożność godną Zastępcy Jezusa, że był rzeczywiście “Ojcem Świętym”.Serce biło mibardzo mocno i modliłam się z wielką żarliwością, kiedy Jezus zstępował do rąk swegoNajwyższego Kapłana.Byłam pełna ufności.Ewangelia tego dnia zawierała cudowne słowa:,,Nie lękaj się, trzódko mała, bo spodobało się Ojcu mojemu dać wam królestwo” (23).O nie, nie lękałam się, ufałam, że królestwo Karmelu wkrótce się do mnie przybliży, toteż nieprzyszły mi na myśl inne słowa Jezusa: “Ja wam przygotowałem królestwo, jak mnieprzygotował Ojciec mój” (24), to znaczy, że ja zachowuję dla was krzyże i doświadczenia, bo dzięki nim staniecie się godni posiąść to królestwo, za którym tęsknicie.Skoro koniecznebyło, by Chrystus cierpiał i tak wszedł do chwały swojej (25) , to jeśli pragniecie zająć miejsce u Jego boku, pijcie kielich, który On pił!.(26) Ten kielich podał mi Ojciec święty, i łzy moje 62zmieszały się z gorzkim napojem, który mi ofiarowano.Po Mszy św.dziękczynnej,następującej bezpośrednio po Mszy Jego Świątobliwości, rozpoczęła się audiencja.Leon XIIIusiadł na wielkim fotelu; ubrany był w prostą białą sutannę, pelerynkę tego samego koloru, ana głowie miał małą piuskę.Otaczali go kardynałowie, arcybiskupi i biskupi, ale ja widziałamich tylko ogólnie, mając całą uwagę zwróconą na Ojca świętego.Przechodziliśmy przed nimprocesjonalnie; każdy z pielgrzymów po kolei klękał, całował stopę i rękę Leona XIII, orazprzyjmował jego błogosławieństwo, po czym dwaj z gwardii szlacheckiej dotykali go zgodniez ceremoniałem na znak, że ma się podnieść (to znaczy pielgrzym, bo z powodu mego złegowyrażania się można by sądzić, że chodzi tu o Papieża).Zanim weszłam do apartamentówpapieskich zdecydowana byłam przemówić, gdy jednak spostrzegłam po prawej stronie Ojcaśw.“Ks.Révérony!.” poczułam, że moja odwaga słabnie.W tej samej niemal chwili on zeswej strony zapowiedział nam, że zabrania mówić do Leona XIII, ponieważ audiencjaprzeciągnęłaby się zbyt długo.Odwróciłam się do mojej drogiej Celiny, by się przekonać, coo tym sądzi: ,,Mów!” — rzekła mi.W chwilę potem znalazłam się u stóp Ojca św.;pocałowałam jego pantofel, on podał mi rękę, ale zamiast ją pocałować złożyłam swoje ipodnosząc ku jego twarzy oczy pełne łez, zawołałam: “Ojcze święty, proszę Cię o wielkąłaskę!.” (27)— Wtedy Papież pochylił się ku mnie w taki sposób, że moja twarz dotykała niemal jegotwarzy; widziałam utkwione we mnie jego czarne i głębokie oczy.które zdawały się przenikaćaż do głębi duszy.— “Ojcze święty, powtórzyłam, dla uczczenia twego jubileuszu pozwól miwstąpić do Karmelu w piętnastym roku życia!.” —Głos mi zapewne drżał z wzruszenia, bo Ojciec św.obracając się do ks.Révérony, którypatrzył na mnie zdziwiony i niezadowolony, powiedział: “Nie rozumiem dobrze”.Gdyby DobryBóg pozwolił, ks.Révérony mógł bardzo łatwo uzyskać dla mnie to, czego pragnęłam; Onjednak chciał mi dać krzyż a nie pociechę.— “Ojcze święty — odpowiedział WikariuszGeneralny — to jest dziecko, które pragnie wstąpić do Karmelu w piętnastym roku życia;przełożeni rozpatrują właśnie tę sprawę”.— “A więc, moje dziecko — odpowiedział Ojciecśw.patrząc na mnie z dobrocią — zrób to, co ci przełożeni powiedzą”.Opierając ręce najego kolanach, zrobiłam ostatni wysiłek i rzekłam tonem błagalnym: “Ojcze święty, jeślipowiesz tak, wszyscy się zgodzą.” Patrząc na mnie uważnie, wypowiedział te oto słowa,podkreślając każdą sylabę: ,,A zatem.a zatem wstąpisz, jeśli Pan Bóg tego zechce!.”(Jego akcent był przy tym tak przenikliwy i przekonywający, że mam wrażenie, jakbym gojeszcze słyszała).Dobroć Ojca św.dodała mi odwagi, chciałam jeszcze coś powiedzieć, aledwaj z gwardii szlacheckiej dotknęli mnie bardzo grzecznie, dając znak do powstania; widzączaś, że to nie wystarczy, wzięli mnie pod ramiona i ks.Révérony pomógł im podnieść mnie,bo pozostawałam nadal z rękami złożonymi, opartymi o kolana Leona XIII, i trzeba mnie byłosiłą oderwać od jego stóp.W chwili, gdy mnie w ten sposób podnoszono, Ojciec św.położyłrękę na moich ustach, potem podniósł ją, by mnie pobłogosławić (28), podczas gdy moje oczy napełniły się łzami i ks.Révérony miał możność oglądać przynajmniej tyle diamentów,ile ich widział w Bayeux.“ Dwaj z gwardii szlacheckiej nieśli mnie nieomal aż do drzwi, gdzietrzeci wręczył mi medal Leona XIII.Celina idąc za mną, była świadkiem sceny, która sięrozegrała; będąc przejętą niemal tak jak ja, miała jednak odwagę poprosić Ojca św.obłogosławieństwo dla Karmelu.Ks.Révérony odpowiedział z niezadowoleniem: “Karmel jestjuż pobłogosławiony”.Dobry Ojciec.św.powtórzył ze słodyczą: ,,O tak, już jestpobłogosławiony”.Tatuś wcześniej podszedł do stóp Ojca św.(w grupie panów) (29).Ks.Révérony okazał się dla niego uprzejmy i przedstawił go jako Ojca dwóch karmelitanek.Papież na znak szczególnej łaskawości położył rękę na czcigodnej głowie mego drogiegoKróla, jakby chciał go w ten sposób naznaczyć tajemniczą pieczęcią w imieniu Tego, któregojest prawdziwym zastępcą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]