[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak się zmieniał reportaż?W latach 50., jeśli sięgniesz do Po prostu , zobaczysz, że reportaże były rozwlekłe.I każdy był napisany w takiej samej formie.Lata 70.to był okres poszukiwania formy, żeby jaknajszybciej przedstawić temat.Uderzyć już samą formą.Pani też?Też szukałam formy.To dzięki Hannie Krall, która była świeżym wiatrem w reportażu.Wprowadzała pracę nad formą, konstrukcją i wariacje na temat.Sama myślałam całymi dniami,w jakiej formule podać tekst, żeby jak najszybciej i jak najcelniej pokazać problem.Te reportaże, które drukowała Pani w Kulturze czy w Argumentach ?Głównie w Kulturze.Wcześniej usiłowałam, ale bardzo trudno jest złapać swój styl.A zależało mi na tym.Chciałam, żeby ktoś wziął mój tekst do ręki i wiedział, że to jest mójsposób widzenia i rozumienia tego zawodu.Ale najpierw człowiek się wzoruje, przygląda, czytapo dwa, trzy razy, jak to jest zrobione.Bada warsztat.Teraz czasami słyszę, ktoś czyta i mówi: To jest pytanie Torańskiej!.Kiedy pierwszy raz Pani to usłyszała?To było po Onych , bo wcześniej nie robiłam rozmów.Chociaż nie, pierwszą zrobiłamz kierownikiem wydziału listów w Telewizji Polskiej (przychodziły ich tysiące).Nie wiem, czysię ukazała.Słaba była chyba.Wywiad, rozmowa to jest zupełnie inna forma, inny sposóbpisania.Ale tak naprawdę pierwsze rozmowy w życiu zaczęłam robić z komunistami.A ile tekstów napisała Pani w życiu?Pojęcia nie mam.Mam kilkadziesiąt pudeł.Była u mnie dziewczyna, która robiłamagisterium o reportażu w Kulturze , i jak wyciągnęła teksty, to nie mogłam uwierzyć, że sąmoje.Jakbym pierwszy raz w życiu widziała je na oczy, o jakichś pralkach.Wtedy były pralki?Były.Polar.Byłam wtedy w fabryce we Wrocławiu.O Zamechu chyba też pisałam jakiśtekst.To były reportaże społeczne.Wydaje mi się, że są stylistycznie podobne do rozmów,które Pani teraz robi.Są czyste.A w My jest bardzo dużo słów.Miałam wrażenie, że tesłowa mnie zalewają.Mnie też.To wychodzi?Z czego to wynikało? Trudniej było rozmawiać z ludzmi z opozycji?Zasadnicza różnica była taka, że z komunistów musiałam obcęgami wyciągać każdąopinię, zdarzenie i słowo, a My mnie zalewali swoimi opowieściami.Musiałam ichposkramiać: poczekaj, zastanów się.Mało tego do pewnego stopnia cenzurować, bo jeżeliKaczyński mówi mi, że ten jest agentem, tamten agentem.Przerywałam mu: zostaw, nie chcętego słuchać.Bo wyjdzie na obsesyjnego człowieka?Nie, tylko nie mogę pisać, że Bujak był agentem.A wtedy Kaczyński miał takie pomysły,że brak dowodu jest najlepszym dowodem.Jak ja mogę kit wciskać!A dlaczego tych rozmów jest tak mało?Nagrałam mnóstwo, ale te wydawały mi się najbardziej spektakularne, najbardziej typowedla tych środowisk.A pózniej pisała Pani reportaże?W latach 80.tylko okazjonalnie.Gdy wybuchł stan wojenny, o reportażu nie można byłomarzyć.Jak napiszesz reportaż, jeżeli nie możesz wysłuchać drugiej strony? Pojedziesz opisywaćzdarzenie czy sytuację, która składa się z wielu epizodów przedstawianych przez różnych ludzipo różnych stronach barykady, i nie możesz z tą druga stroną porozmawiać?Do podziemia napisałam kilka o papieżu.Ale pamiętam tylko jeden, z jego wizytyw Polsce w 1983 roku.Z Leszkiem Balcerowiczem, Warszawa, 2006 r.Do jakich gazet? Do Vacatu.O! Jeszcze o Popiełuszce napisałam z koleżanką, tylko nie był drukowanypod nazwiskiem.Nie pamiętam, gdzie poszedł.A potem już tylko rozmowy, felietony, recenzje i scenariusze filmów dokumentalnych.Teraz miałam wielką ochotę, jak umarł papież, pojechać do Włoch.Ale tłuc się tam dzieńi noc w strasznych niewygodach, nie spać dwie doby i trzecią pisać to już nie dla mnie.Gdybyto nie był terminowy reportaż, zdecydowałabym się, ale bałam się, że fizycznie nie wytrzymam.Już się nie nadaję na takie eskapady.Reportaż jest dla ludzi młodych.Czy w dziennikarstwie trzeba mieć szczęście?Szczęście to masz wtedy, gdy wygrasz w totolotka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]