[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No i co? No i nic, powiedziałam mu: dobrze, ale w pantofelek.Zgodził się.Ja wtedypostawiłam pudło na ziemi, zdjęłam pantofelek i dałam do pocałowania.Trochę był zły, alenajbardziej się bałam, żeby czekoladek z powrotem nie zabrał, dlatego nawet postawiłam pudłona ziemi.Taki gruby, to się nie może schylić.A potem zawołałam koleżanki i zjadłyśmy od razuwszystko. A to z pani łobuziak! No, bo żeby choć był młody i ładny, to już bym nie żałowała kawałka nóżki.aletaki.o nie!Zajechali na miejsce.Tym razem Lulu usiadła na kanapce obok Tadeusza.Oboje bylibardzo wzruszeni i rozmarzeni.Lulu czuła, że ten wieczór jest dla niej decydujący.Tadeusz zaśnie chciał się już bronić uczuciu, które go ogarniało potężnie.Toteż mówili mało i cicho.Wreszcie %7łarnowski odszedł.Lulu zaś do póznej nocy siedziała na kanapce z twarzą w dłoniach.Przycichła w niej tęsknota.Dobrze jej było przy boku człowieka, który nie prawił jejkomplementów, nie całował, choć wiedziała, że nie jest mu zupełnie obojętna.Wpatrzona wgwiazdy szeptała słowa gorącej podzięki za szczęście, jakie ją spotkało.za to nowe budzące sięw niej uczucie.za spokój, który w jej sercu zagościł.____________________(1)Korporacja akademicka (korporacja studencka) stowarzyszenie zrzeszającestudentów i absolwentów uczelni wyższych, posiadających pewne cele, ideały i chęćsamodoskonalenia. ROZDZIAA VIIByło już rzeczą zdecydowaną, że Tadeusz kocha małą Lu.Doszedł do tego wniosku podługich rozmyślaniach.Zsumował wszystkie pro i contra a ostatecznie został przez swoje własneserce sromotnie pobity.I kiedy już wyznał sobie to uczucie, rzucił się z zamkniętymi oczami w fale ogarniającejgo radości i szczęścia.Malutka, słodka, jasna Lu stała się osią, dokoła której obracały sięwszystkie myśli i czynności Tadeusza.Spędzali z sobą wszystkie wolne chwile, rozmawiali bez zmęczenia długie godziny.%7łycieLuizy stanęło przed nim jak wielki pałac, w którym otwarto wszystkie okna i drzwi.Zrozumiałwszystko i nie tylko, że ją kochał, ale zaczął uwielbiać.Nie zdradził jednak swej tajemnicy anisłówkiem.Chciał, by i ona pogrzebała przeszłość i oddała swoje biedne samotne serduszkodobrowolnie.I raz w cichą noc czerwcową, gdy wróciła do domu po występie, który znów był jejwielkim tryumfem, zrozumiała, że do serca jej wkradł się ktoś inny od Kazika.Po tamtym zostałtylko cień.Powiedziała jej o nowej miłości tęsknota i ból, jakiego doznała, nie widząc Tadeuszaw teatrze (on zrobił to co prawda umyślnie).W ciemną duszną noc czerwcową ujrzała nagle swąmiłość i przelękła się jej.Czy znów ma cierpieć od początku? Znów przeżywać godziny męki,tęsknoty i upokorzenia? Leżała na kanapie, płacząc gorzko, rozpaczliwie.Ach, żeby on terazprzyszedł, powiedziałabym mu wszystko.Rzuciłabym scenę, tryumfy, wielbicieli, a jedynympragnieniem byłoby dać mu szczęście.%7łarnowski pokazał się dopiero w trzy dni potem.Przywitała go milczeniem i faląrumieńców. Co słychać, panno Lu? Podobno rewia wypadła wspaniale. Owszem, ale czemu pan nie był?.Tak czekałam.Potem wzięli mnie na kolację.Wsobotę ostatnie przedstawienie.Mamy sześciotygodniowy urlop, a potem jedziemy do Krynicy.Wróciłam do domu.i.mazałam się.Wziął ją za ręce. Czego płakałaś Lu? Smutno mi bez pana.W ostatnich czasach, gdy tańczyłam, starałam się robić to jaknajładniej dla pana.Na tej nowej rewii zasypali mnie kwiatami, ale pomyślałam, że wszystkobym oddała za jeden uśmiech.Pan się tak uśmiecha do mnie jak do małej dziewczynki.Gdybymmiała tatusia uśmiechałby się chyba tak samo.A tu patrzę.patrzę przez wszystkie dziurki.nawet lornetkę wzięłam.nic! A tak ślicznie byłam ubrana jak nigdy.Kostium mi komponowałjeden malarz.Więc potem już straciłam humor, choć dostałam mnóstwo czekoladek i złotąbransoletkę.I gdy wróciłam do domu płakałam.Myślałam sobie, czemu nie jestem jakąprzyzwoitą panną, tylko taką małą Lu& pan by może. umilkła, jakby przestraszona, że zadużo powiedziała, ale %7łarnowski wziął jej główkę w swoje dłonie i patrząc prosto w oczy, spytał: Kochasz mnie, Lulu?Nie odpowiedziała, mrugnęła tylko rzęsami i spod spuszczonych powiek spłynęły dwiełzy.Tadeusz przytulił wtedy mocno dziewczynkę do piersi i mówił drżącym głosem: Bo ja ciebie bardzo kocham Lu.Jesteś moją wymarzoną, słodką dziewczyną, czasemtrochę kapryśną, ale poza tym godną wielkiej i szczerej miłości.A jej, głos ukochanego wydał się muzyką chórów anielskich.Stała nieruchomo, zopuszczonymi wzdłuż sukienki rękoma.Nie ośmieliła się jeszcze otworzyć oczu, z którychbiegły nieprzerwanym strumieniem łzy.Nie ośmieliła się nawet ruszyć głową.Cała jej gorąca,żywiołowa natura przepełniona była uczuciem wdzięczności dla Boga za doznane szczęście. Lulu, spojrzyj na mnie.uśmiechnij się. Ach, jestem taka szczęśliwa.Nie chcę otwierać oczu, by mi nie prysło wszystko, jaksen. Bądz spokojna, maleńka.Lulu.ja nie jestem grubym fabrykantem, czy dasz miusteczka?Dopiero teraz zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła twarzyczkę do ramienia młodegoczłowieka, szepcząc: Tak.tak.takiOczywiście skorzystał z pozwolenia!Usiedli potem obok siebie na kanapce.On objął drobną figurkę pieszczotliwie, pragnącmieć ją najbliżej serca, a Lu szeptała: Tak mi dobrze.nareszcie znalazłam to coś, czego szukałam, wielką uczciwą miłość,której mogę wszystko poświęcić. A Kazik? Wszak kochałaś go bardzo. Tak! Ale to było co innego, myślę, że za gwałtownie przyszło do mnie tamto uczucie,nie zdążyłam się opamiętać nawet.Nikt mnie jeszcze tak nie pieścił, nie przemawiał tak do mnie.Chodziłam jak zahipnotyzowana, aż przyszedł dzień bolesnego przebudzenia.W panu widziałamtylko dobro i szlachetność, nie zrobiłeś mi nigdy najmniejszej przykrości i dlatego. urwała. Dlatego.co? zapytał Tadeusz. Dlatego pokochałam pana! skończyła ledwo dosłyszalnym szeptem. A ja też nie oddam nikomu zdobytego serduszka mojej małej Lu.Ponieważ czas było iść już do teatru, pożegnali się długim pocałunkiem.Luiza niepozwoliła %7łarnowskiemu, by ją odwiózł, mówiąc: Już wolę jechać sama, bo czuję, że nie wysiadłabym z auta.Tadeusz wrócił do siebie, rozmyślając, czy od razu postawić sprawę jasno i zabrawszyLuizę do majątku, oddać pod opiekę matce do czasu zawarcia małżeństwa, czy też pozwolić jejwyjechać do Krynicy.Po długim namyśle zdecydował, że wyjazd będzie najlepszymsprawdzianem mocy i trwałości dziewczyny, bo choć nie wątpił w jej miłość, to jednak mogła sięona zrodzić li tylko z zaufania i szacunku.Osierocona dziewczynka, spotykając na każdym krokuludzi, pragnących wyzyskać jej młodość, wdzięk i urodę, pokochała człowieka, który okazał siębezinteresownym, po prostu tak, jak życzliwego, serdecznego przyjaciela.Tu jednak Tadeusz się mylił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]