[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I pomyśleć, że toona oskarżyła Philipa, iż zbyt swobodnie się prowadzi.Dlatego teraz musi zrobić wszystko, by nie uznał jej zakobietę lekkich obyczajów.Ale czy będzie w stanie powiedzieć mu, że jest zaręczona z innym, skoro tak na-* Po stokroć przepraszam, panienko!215prawdę marzy tylko o jednym, by to on otoczył ją opieką? W tej sytuacji wybrała kompromis.- Ja.och, słabo mi, zaraz zemdleję - oświadczyła.Sir Deryk ujął ją pod rękę.-Nie, nie, moja kochana.Powiedz tym dżentelmenom, że to prawda.Popatrzyła na Philipa.Czy to możliwe, że krzywi sięz pogardą? Tego przecież by nie zniosła.- Tak - przyznała.- To prawda.Philip się żachnął, a potem znów się skłonił.- Zechciej, wobec tego, przyjąć życzenia szczęścia -oznajmił, ale jego głos nie brzmiał zbyt pewnie.James podbiegł do nich, kipiąc z wściekłości.- Za przeproszeniem, sir! Pozwolę sobie zaprzeczyć!Wszyscy spojrzeli na niego z najwyższym zdumieniem.Philip zlustrował go przez lornion.- Przepraszam, ale nie rozumiem - wycedził Brenderby.- To ja jestem z nią zaręczony! - wykrzyknął James.Cleone ukryła twarz w dłoniach.- Och - jęknęła.- Och, zaraz zemdleję.- Wytrzymaj jeszcze chwilkę, kochanie - rzuciłBrenderby z błyskiem rozbawienia w oku.- Oczywiście wiem, że nie ma zdzbła prawdy w tym, co mówipan Winton.- Kiedy to prawda! - James aż dygotał z furii.- PannaCleone przed chwilą obiecała, że za mnie wyjdzie.Niemożesz zaprzeczyć, Cleone.Dałaś mi słowo.- Nie dałam.- Dałaś! Powiedziałaś tak"! Dobrze wiesz, że tak było.216Cleone musiała się oprzeć.Traf chciał, że najbliżej stałsir Deryk, ale ona nawet tego nie zauważyła.- James, niczego takiego nie miałam na myśli.Philipowi nagle zaczęły drgać usta.Brenderby wręczdusił się ze zle ukrywanego rozbawienia.- Moja droga, to poważna sprawa.Czy rzeczywiścieprzyjęła pani oświadczyny pana Wintona?- Tak, ale on wie, że to nie było na serio.Ja.- Cleone, mam rozumieć, że przyjęłaś jego oświadczyny i.- Tak, przyjęła je! Jesteśmy po słowie!Cleone poczuła, że kolana się pod nią uginają.- James, nie mogę za ciebie wyjść.Nie wyjdę za ciebie.- Przyrzekłaś mi! - powtórzył James, bliski szału.- Mnie też.- Sir Deryk opasał ją ramieniem w talii.-Panna Cleone dała mi słowo i musi dotrzymać obietnicy.- Podejrzewam, że dama ta chętnie usiądzie - wtrącił się Philip.- James, Brenderby, posadzcie waszą przyszłą żonę.Sir Derykowi ramiona zatrzęsły się z tłumionegośmiechu.Podprowadził Cleone do sofy, na którą osunęłasię, kryjąc twarz w dłoniach.Philip odsunął kotarę.- Za pozwoleniem, ale się oddalę.Zdecydowanie jestem tu zbyteczny.Mademoiselle, messieursl - Wyszedł,a kotara opadła na swoje miejsce.- Och, och, och - jęczała Cleone.James nachylił się nad nią.- Chodz, Clo, odprowadzę cię do twojej ciotki.217Brenderby stanął u jej drugiego boku.- Cleone nie potrzebuje innej eskorty, jak tylko swojego przyszłego męża.- Ja nim jestem!- Wprost przeciwnie, ja! Panno Cleone, chodz, mojasłodka.Cleone poderwała się na nogi.- %7ładen z was nie jest moim przyszłym mężem.Nieważcie się mnie dotykać.Boże, co za upokorzenie.Niewyjdę za ciebie, James.Wiesz przecież, że nawet nie słuchałam tego, co do mnie mówiłeś.James zacisnął zęby.-Nie zwolnię cię z danego mi słowa - powiedziałz uporem.- Ja też nie.- Sir Deryk świetnie się bawił.- Musisz mnie zwolnić, James! - zawołała Cleone.-Ja.ja zamierzam poślubić.sir Deryka.- Zalała sięłzami.- Och, co mam robić? Co robić? Jakie to straszne.Wypuście mnie.Nienawidzę was obu! - Wybiegłaz saloniku i zanim którykolwiek zdążył pójść w jej ślady,dopadła ciotki.- Jezus Maria, dziecino, co się dzieje?! - wykrzyknęłalady Malmerstoke.- Jesteś biała jak moja peruka.- Zabierz mnie do domu - błagała Cleone.- Jestemzaręczona z sir Derykiem i Jamesem.Och, na miłość boską, ciociu, zabierz mnie do domu.Rozdział siedemnastyW którym panna Cleone jest u kresu wytrzymałościNastępnego ranka sir Maurice i jego brat siedzieliwłaśnie przy śniadaniu, gdy nagle do pokoju wtargnąłPhilip.Tom podskoczył i zaklął.- Niech cię, Philipie.O tej godzinie.Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, Philipchwycił ojca za ramię.- Ojcze, musisz natychmiast pojechać do lady Mal-merstoke.- Siadaj, mój synu, i uspokój się - powiedział sir Maurice z ustami pełnymi wołowiny.- Co mam zrobić?- Bóg jeden wie!! - wykrzyknął Philip.Opadł na krzesło, ale odrzucił propozycję wuja, by zjeść z nimi śniadanie.- Zniadanie? Jak mogę myśleć o jedzeniu, kiedytracę zmysły?!- Rzeczywiście, lepiej się napić - zgodził się Tomi podsunął bratankowi kufel piwa.- Co cię gnębi,chłopcze?219- Cleone zaręczyła się z Brenderbym - odparł Philipze zbolałą miną.- No nie! - Tom osłupiał.- A także z Wintonem.- Philip spróbował utopićw kuflu swoje troski.- Co?! - Sir Maurice upuścił nóż.- Zaręczyła sięz Brenderbym i Wintonem? Bredzisz, chłopcze.- Dobrze by było, gdybym bredził.- Philip oderwał sięod kufla i wytarł usta w serwetkę ojca.- Wczorajszego wieczoru na balu poprosiłem ją, żeby za mnie wyszła.Odmówiła - nie będę wam powtarzał jej słów.Pół godziny pózniej przyłapałem ją całującą się z tym draniem Brenderbymw ustronnym kąciku.- Zaśmiał się jak szalony.- Chcesz chyba powiedzieć, że to Brenderby ją całował? - zasugerował Tom.- Nie, bynajmniej.Myślisz, że byłby jeszcze żywy, gdyby ośmielił się obejmować Cleone wbrew jej woli? Onamu uległa; nawet sobie tego życzyła.- Nigdy w to nie uwierzę! - wykrzyknął sir Maurice.- Musisz w to uwierzyć! Jest z nim po słowie.Sama topowiedziała.Był ze mną James, który zaraz zaprotestował, twierdząc, że jemu przyrzekła swą rękę wcześniej.Tom zachichotał.- Jak mi Bóg miły, ta dziewczyna jest bogata w.-Urwał, widząc wzrok Philipa.- I co dalej?- Nie wiem co dalej.Uznałem, że pora się wycofać.- Należało zrobić co innego - stwierdził z powagąTom.- Powinieneś był przybrać stanowczą pozę i oznajmić: Nic podobnego! Ta dziewczyna jest moja!".220- Nie miałem prawa.Nie znalazłem się wśród jej faworytów.- Po co ten sarkazm, Philipie - wtrącił się sir Maurice.- Coś musi się za tym kryć.Philip odwrócił się do ojca.- Na to liczę.Musisz natychmiast pojechać do ladyMahnerstoke.- Ukrył twarz w dłoniach i zaniósł się nerwowym śmiechem, po czym powtórzył: - %7ładen z nichnie chciał ustąpić.Obaj domagali się od Clo spełnieniaobietnicy.- Mówisz o tym z przerażającą niefrasobliwością -odezwał się jego wuj.Philip poderwał się.-Bo przez moment.przez jeden krótki moment,wydawało mi się, że błaga mnie wzrokiem o pomoc.- A ty odmówiłeś jej tej pomocy? - rzucił suchosir Maurice.- Mon cher pere*, muszę rozegrać własną partię.A teraz jedz do lady Mahnerstoke, błagam.Sir Maurice wstał.- Już jadę.Co za diabeł opętał tę Cleone?- Tego właśnie chcę się dowiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]