[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oliverowi opadła szczęka, gdyż w końcu pojął, kim był ów mężczyzna siedzący przypalenisku poprzedniego wieczoru.Sprytnie się przebrał! Nie znam cię rzekła Katerin, jakby chciała go odprawić, choć sądząc po ubiorze, a nawetmanierach, człowiek ów był ważną osobistością.Przez chwilę bała się, że może mieć doczynienia z jednym z pozostałych książąt Greensparrowa. Aleja cię znam, Katerin O Hale odparł starzec. Najlepszego przyjaciela, jakiegokiedykolwiek miał Luthien Bedwyr. Och! zawołał Oliver, zeskakując ze swej koi.Katerin popatrzyła na niziołka, a potem na starego człowieka i zauważyła nić porozumieniamiędzy nimi.Uśmiechali się do siebie jak starzy przyjaciele.Nagle doznała olśnienia. Brind Amour? wyszeptała.Sędziwy pan wykonał zamaszysty, pełen wdzięku ukłon. Trafne przypuszczenie, Katerin O Hale, i znacznie spóznione rzekł. Jestem starymczłowiekiem powiedział, mrugając do Olivera. Starzeję się z każdym dniem, ale mimo tonadal potrafię docenić tak piękne kobiety jak ty.W pierwszym odruchu Katerin chciała go uderzyć pięścią.Jak mógł myśleć o taknieistotnych sprawach w tak trudnej sytuacji? Ale uświadomiła sobie, że w jego głosie nie maprotekcjonalnego tonu, i zdała sobie sprawę, że mówiąc o pięknie nie miał na myśli tylko jejwyglądu.Natychmiast wydał jej się kimś w rodzaju ojca, mędrcem kontrolującym przebiegwydarzeń, obserwującym je i oceniającym, niczym starzy rybacy z Hale, którzy wpajalinowicjuszom praktyczną wiedzę o morzu.Brind Amour był podobny do owych starych rybaków,ale jego nauka dotyczyła sposobu życia.Katerin wyczuwała to instynktownie i dlatego gdyuświadomiła sobie, co najpierw powiedział, popierając Gretel, napełniła ją otucha i nadzieja, iżistnieje jakiś inny, lepszy plan, który właśnie zaczęto realizować. Musimy przepuścić te bestie przez Port Charley Brind Amour zwrócił się do obojga,zwłaszcza do Katerin, jakby miał pewność, że najtrudniej będzie przekonać właśnie ją. Musimyich przepuścić, wtedy Greensparrow pomyśli, że rewolta w Montfort. Caer MacDonald poprawiła Katerin. Nie odparował Brind Amour. Jeszcze nie.Niech myślą, że bunt w Montfort to małoznaczące, odosobnione zdarzenie, którego nie życzy sobie żadna z osób nie mieszkających w tymmieście.Musimy planować długofalowo. Ale umocnienia nie zostaną wykonane na czas! odparła Katerin.Jej błagalny głosprzypominał jęk. Długofalowo! powtórzył ostro Brind Amour. Jeżeli Eriador rzeczywiście ma odzyskaćwolność, to ten pojedynczy kontyngent cyklopów okaże się dla nas najmniejszym kłopotem.Gdybyśmy nie dopuścili ich do przystani, gdybyśmy pokazali im, że cały Eriador zbuntował się,po prostu odesłaliby jeden ze swoich statków z powrotem na południe, z informacją dlaGreensparrowa, że potrzebne są posiłki.Tymczasem cyklopi, którzy pozostaliby tutaj,spustoszyliby Port Charley i obwarowali miasto, dając Greensparrowowi otwarte przejście napółnoc od %7łelaznego Krzyża. Jak myślisz, ilu wojowników straciłby Luthien, próbując wyrzucić czternastotysięcznąGwardię Pretoriańską z Port Charley? zapytał posępnie stary czarnoksiężnik.Katerin straciła rezon.Wcześniej nie dostrzegała takiej możliwości Luthien chyba też nie ale gdy napomknął o niej Brind Amour, wydała się całkowicie logiczna i straszliwa w swejwymowie. Nie jesteśmy twoimi wrogami, Katerin O Hale wtrąciła Gretel.Katerin spojrzała na nią surowo, a jej wyraz twarzy wyraznie sugerował, jakie pytaniepragnie zadać. Ale jesteśmy wrogami jednookich potwierdziła Gretel. I ktokolwiek rządzi Eriadorem,powinien wywodzić się z Eriadoru, a nie z Avon.Katerin pomyślała, że stara kobieta mówi szczerze.Zrozumiała, że Port Charley w gruncierzeczy przystąpiło do sojuszu przeciw Greensparrowowi.Opierając się na wiedzy o własnymmieście, Katerin doszła do wniosku, że Gretel nie wygłosiłaby tak śmiałego i kategorycznegooświadczenia, gdyby nie była popierana przez swoich ziomków. Mimo wszystko sądzę, że łatwiej byłoby nie dopuszczać ich do portu musiała podkreślićKaterin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]