[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udając pielgrzy-dziei stało kilkuset odzianych w długie płaszcze i odwróconych plecami do morza piel- ma, spędził w niej kilka nudnych tygodni.Starał się niczym nie wyróżniać z tłumu in-grzymów.Ich sylwetki rzucały bardzo długie cienie.nych niewolników.choć instynkt nieprzerwanie szeptał mu, żeby jak najszybciej stądPohtarza, główny sacredota kolonii, uniósł brzydką głowę i powiódł spojrzeniem umykać.Miał upolować odrażających muphrida i odlecieć.Opuchnięty jednak przyka-po zgromadzonych niewolnikach.Wielki róg przesunął się powoli najpierw w prawo, a zał mu surowo, aby wykonał zadanie właśnie tej nocy, a Fwa bardzo chciał otrzymaćchwilę potem w lewo.Ogromne wyłupiaste oczy, otoczone pomarszczoną szarą skórą, nagrodę w pełnej wysokości.świeciły w promieniach zachodzącego słońca rączym rozżarzone węgle.Sprawiały Z ciemności w dole napłynęły głosy istot rasy flanda Til.Chwilę potem Fwa usły-wrażenie nabiegłych, niemal tryskających posoką.Po chwili kapłan uniósł małe ręce i szał charakterystyczne szuranie ich stóp po posadzce.Skrytobójca uniósł trochę wyżejrozpoczął ceremonię.dwa małe blastery, które zdołał przemycić do baraków pielgrzymów.Oba zasobniki- Jedność jest Wszystkim - zaintonował nosowym, burkliwym tonem, charaktery- energii były naładowane do granic możliwości.stycznym dla istot rasy flanda Til.Whiphid napiął mięśnie i pomyślał o kredytach, które już wkrótce miały stać sięOdpowiedział mu niezborny chór pięciu setek głosów: jego własnością.Traktował je bardziej jak dar, a nie zapłatę za wykonaną usługę.Tu, w- Jedność jest Wszystkim.kolonii siódmej, chyba nikt nie przywiązywał żadnej wagi do przepisów bezpieczeń-stwa.Dokładnie o tej samej porze w kolonii czwartej, w innym miejscu planety, minęła Kiedy Fwa ujrzał, że się zbliżają, wcisnął się w zagłębienie nierównej, chropowa-właśnie północ.Po ciemnym, pozbawionym blasku księżyca niebie powoli płynęły tej ściany.Jak się spodziewał, korytarzem nadchodziły ofiary - trzy dorodne samce sa-mroczne, czarne chmury.Raz po raz przesłaniały gwiazdy, dzięki czemu noc wydawała credoci.Wrażliwe nozdrza łowcy wyczuwały już ich woń.fetor ciał, napływający zsię jeszcze ciemniejsza.Nagle o mur okalający kwatery kapłanów coś cicho zachrobo- coraz mniejszej odległości.tało, jakby o kamienie otarł się chitynowy pancerz.Przerażone ilezjańskie robaki w Z każdą chwilą widział kapłanów coraz lepiej.Byli blisko, bardzo blisko, corazpopłochu rozbiegły się we wszystkie strony.bliżej.Noy Waggla - istota płci żeńskiej niewiele większa od robaka - wspięła się po Przerazliwie zaryczał i wyskoczył z zagłębienia.Uniósł blastery jeszcze wyżej.gładkim permabetonie i dotarła do okna.Znieruchomiała na krótko, żeby wygryzć dziu- Mierz w oczy! - przypomniał sobie, oddając pierwszą salwę.rę w metalowej siatce.Zanim weszła do środka, przykucnęła na parapecie.Z ciemności z głębi pomieszczenia, dobiegało chrapanie i posapywanie kapłanów, - W służbie Wszystkiego każdy dozna Uniesienia.których przyszła zabić.Wiedziała, że Jabba zapłaci jej bardzo dużo.tyle, że może -.każdy dozna Uniesienia.pewnego dnia zdoła wrócić do swoich pobratymców.W niewielkim pomieszczeniuspało kilku oplatanych dziwaczną uprzężą ogromnych flanda Tilów.W powietrzu uno- Korelianin Tuga SalPivo, pechowy włóczęga gwiezdny, który imał się w życiusiła się dusząca woń piżma.Hyallpijka przeszła przez wygryziony otwór.Kiedy znala- chyba każdego fachu, znieruchomiał na skraju ilezjańskiej dżungli.Odwrócił się i popa-zła się na posadzce sypialni, ostrożnie podpełzła do najbliższej splecionej ze skórza- trzył tam, skąd przyszedł.Budził się nowy dzień, ale w panującym półmroku zabudo-nych pasów uprzęży i znieruchomiała na wysokości wielkiej głowy.Cofnęła się, gdy wania kolonii ósmej wyglądały jak ciemnoszare plamy.Do wschodu słońca brakowałoflanda Til poruszył się niespokojnie we śnie.Odprężyła się jednak, kiedy kapłan znów godziny.SalPivo uśmiechnął się do siebie i grzbietem dłoni otarł z czoła kropelki potu.zachrapał.Podpełzła jeszcze trochę bliżej.Kiedy opuszczał rękę, wyczuł charakterystyczny zapach rozpuszczonego w winnymTo będzie dziecinnie łatwe - pomyślała.- Aatwiejsze niż się spodziewałam.Chwy- occie proszku vomm.Nie mógł doczekać się, kiedy zobaczy błysk eksplozji.ciła przymocowany do pleców flakon i mackami wyciągnęła korek.Jabba osobiście Panowała niemal idealna cisza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]