[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Westchnęła głęboko i położyła dłoń na sercu. Nigdy już tego nie zrobią.%7łerują na ludzkim nieszczęściu lgnąc do niego niczym ćmy dolampy.Potrząsnęła głową i cofnęła się szurając nogami.Popatrzyłam na Paula.Uśmiechnął się domnie samym spojrzeniem, ponieważ nie mógł poruszać ustami. Trzymaj kompres tak, jak kazała babunia prosiłam.Przyglądała się nam.Nie cofnęłam dłoni z jego ręki.Uśmiechnęłam się. On był bardzo dzielny, babuniu.Sama wiesz, jak wielki jest Turner Brown, ale Paul wcalesię tym nie przejął. To widać powiedziała, znowu potrząsając głową. Twój dziadunio Jack wcale nie byłlepszy, co mu zresztą do dziś zostało.Chciałabym mieć tylko marnego pensa za każdy dzień,kiedy musiałam szykować tę właśnie miksturę i leczyć rany, które odnosił w podobnych bójkach.Pewnego wieczora pojawił się z okiem całkowicie zamkniętym, kiedyś znów urwali mu kawałekucha.I można by sądzić, że następnym razem zastanowi się dwukrotnie, zanim wplącze się wkolejne kłopoty.Ale gdzie tam! Nie on! Stał na końcu kolejki, kiedy rozdzielali rozsądek zakończyła.Deszcz dzwonił o nasz blaszany dach.Potem bębnienie złagodniało nieco, słyszeliśmy tylkopojedyncze krople, a wiatr znacznie się uspokoił.Babunia otworzyła okiennice i wciągnęłagłęboko powietrze w płuca. Kocham zapach rozlewisk po ulewnym deszczu, który odświeża i oczyszcza wszystkowokół.%7łeby tak mógł uczynić to samo z ludzmi. rzekła, wzdychając.Oczy miała przepełnione troską.Nigdy nie słyszałam, by jej głos brzmiał tak posępnie i beznadziei.Nagle otrząsnęła się, jakby próbowała wziąć się w garść. No i co? Lepiej już.? podeszła do Paula. Niech no się przyjrzę.Odjął kompres od ust i policzka.Zbadała mu twarz.Opuchlizna nieco stęchła, ale policzek nadal był zaczerwieniony wmiejscu, w które trafiła pięść Turnera Browna.Babunia poszła do pudełka z lodem, odłamała kawałek i zawinęła go w kolejną szmatkę. Masz rzekła. Przyłóż to teraz do policzka i trzymaj, aż poczujesz w tym miejscu zimno,wtedy przenieś okład na wargi.I tak na przemian, aż lód się stopi, rozumiesz? Tak, proszę pani odrzekł Paul. I dziękuję.Przykro mi, że zdarzyło się to wszystko.niepowinienem był dać się wciągnąć w tę bójkę.Babunia Catherine badała go przenikliwym wzrokiem.Po chwili jej spojrzenie złagodniało. Pewnych spraw nie da się uniknąć powiedziała. Czasem zło samo nie odejdzie.Nieoznacza to oczywiście, że pragnęłabym cię jeszcze kiedykolwiek zobaczyć poturbowanego. Nie zobaczy pani obiecał. Hm.Chciałabym dostać po kolejnym pensie za to, ile razy mój mąż składał podobneobietnice! Ale ja swojej dotrzymam rzekł stanowczo Paul.Jego postawa spodobała się babuni iuśmiechnęła się wreszcie. No, to się jeszcze okaże rzekła. To ja już chyba pójdę stwierdził Paul, wstając. Jeszcze raz bardzo pani dziękuję, paniLandry.Babunia Catherine skinęła głową. Odprowadzę cię do samochodu, Paul zaproponowałam.Kiedy zeszliśmy z ganku, spostrzegliśmy, że deszcz prawie przestał siąpić.Niebo nadalpokrywały chmury.Nie osłonięta żarówka rzucała strumień światła na samochód Paula.Przyciskając jedną ręką do policzka kompres z lodem, drugą Paul ujął moją dłoń.Stanęliśmyna drodze. Naprawdę jest mi wstyd, że przeze mnie straciliśmy ten wieczór powiedział. Nie przez ciebie, lecz przez Turnera Browna.A poza tym zdążyliśmy sobie niezlepotańczyć, zanim wybuchła ta draka dodałam. Było wspaniale, prawda? Wiesz. zaczęłam. To moja pierwsza prawdziwa randka. Naprawdę?! A mnie się zawsze zdawało, że tłum wielbicieli tylko czeka, by zastukać dotwych drzwi, i że nie zechcesz marnować ani chwili swego czasu dla kogoś takiego jak ja wyznał. Gdybyś wiedziała, ile odwagi wymagało podejście do ciebie, tamtego popołudnia, izaproponowanie, że odniosę ci książki po szkole! Więcej, niż skok na Turnera Browna. Wiem. odrzekłam. Pamiętam, jak drżały ci usta i pamiętam, iż pomyślałam wtedy, żemi to pochlebia. Poważnie? Wobec tego nie pozostaje mi nic innego, jak nie przestawać być najbardziejnieśmiałym mężczyzną na świecie. Obyś tylko nie był do tego stopnia nieśmiały, że nie odważysz się pocałować mnie odczasu do czasu. odpowiedziałam.Uśmiechnął się i natychmiast grymas bólu wykrzywił mu usta. Biedny Paul. pochyliłam się, by pocałować jak najdelikatniej te poranione usta.Cofnęłam się, a on oczy miał nadal zamknięte.W końcu otworzył je i zażartował. To najlepszy okład, jaki mogłaś mi przyłożyć, skuteczniejszy, niż magiczne mazidła babuniCatherine.Będę musiał pojawiać się tu co dnia i prosić o następny. Ale to będzie kosztowało ostrzegłam go. Ile? Tyle, ile warte jest nie przemijające oddanie odparłam.Nie odrywał ode mnie wzroku. Już je dostałaś, Ruby wyszeptał. Możesz je zachować dla siebie na zawsze.Pochylił się i, nie zwracając uwagi na ból, pocałował mnie gorąco w same usta. To zabawne stwierdził. Chociaż wyszedłem z tej bójki cały posiniaczony, uważam, żebył to jeden z najcudowniejszych wieczorów w moim życiu.Dobranoc, Ruby. Dobranoc.Nie zapomnij przykładać lodu do warg, jak kazała babunia poleciłam. Nie zapomnę.I podziękuj jej ode mnie jeszcze raz.Do zobaczenia jutro obiecał i zapaliłsilnik.Obserwowałam, jak wycofuje samochód.Pomachał mi jeszcze na pożegnanie i skrył się wciemnościach.Stałam i wpatrywałam się w mrok, dopóki nie zniknęły zupełnie tylne światłaauta.Potem odwróciłam się i skierowałam w stronę domu.Próbowałam uspokoić rozbieganemyśli.Nagle zobaczyłam babunię stojącą na skraju ganku.Od jak dawna tu jest? zastanawiałam się. Dlaczego przygląda mi się tak dziwnie.? Babuniu.Czy wszystko w porządku? zapytałam, podchodząc do niej.Twarz staruszki wyglądała, jakby całkiem opuściła ją nadzieja, albo jakby dostrzegłajakiegoś ducha, którego musiała przepędzić.Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym smutku iniepewności.Poczułam w piersi ciężar, z lękiem oczekiwałam tego, co się za chwilę stanie. Wejdz do środka odezwała się. Muszę ci coś powiedzieć, coś, co powinnaś byłausłyszeć już dawno temu.Poczułam, że mam nogi jak z waty, i że zaczynają mi odmawiać posłuszeństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]