[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Van Zandt skrzywił się i ruszył w kierunku stajni, prowadząc konia.Nachyliłam się, jakbym chciała ucałować Molly w policzek, i wyszeptałam jejdo ucha:- Dzwoń na policję.Odwróciła się i pobiegła do domu.Van Zandt odwrócił głowę i patrzył na niąprzez ramię.- Czyż nie jest urocza?Nie skomentował.Weszliśmy do stajni.Zaprowadził d Artagnana na stanowisko do czyszcze-nia, zdjął mu uzdę i nałożył kantar.Przeszłam za konia i przykucnęłam, by zdjąćmu ochraniacze.Kątem oka cały czas obserwowałam Van Zandta, gotowa wkażdej chwili zerwać się na nogi.- Jesteś mi winny kolację - powiedziałam.- A ty jesteś mi winna za lekcję.- No to jesteśmy kwita?- Nie sądzę - powiedział.- Jeszcze nie skończyłem cię uczyć, Elle Stevens.Zaczął zbliżać się w moim kierunku, ale uciekłam na drugą stronę konia i za-jęłam się kolejnym ochraniaczem.- To zależy tylko od mojej chęci.- Są różne rodzaje lekcji - powiedział enigmatycznie.- Niepotrzebny mi mistrz, ale dzięki za propozycję.Podeszłam do szafy z przyrządami do czyszczenia i przezornie wyjęłam z niejnożyczki.Nie zawahałabym się wbić mu ich w pierś, gdyby wykonał jeden fał-szywy ruch.A może - pomyślałam - dzgnąć go już teraz? W końcu najlepszą obroną jestatak.To morderca.Czemu ryzykować, że skrzywdzi mnie lub Molly? Mogłam269podejść do niego i wepchnąć mu je w brzuch aż po sam uchwyt.Wykrwawiłbysię na śmierć, zanim bym zauważyła.Pózniej mogłabym zeznać, że działałam w samoobronie.Telefon na policję,który Molly właśnie wykonywała, potwierdziłby, że czułam się zagrożona.Pozatym Van Zandt znany był już w biurze szeryfa jako główny podejrzany w spra-wie morderstwa Jill.Mogłabym poprosić mojego ojca, by bronił mnie w sądzie.Prasa uwielbiatakie historie - wielkie pojednanie: ojciec ratuje marnotrawną córkę od karyśmierci.Nigdy nikomu nie odebrałam życia z premedytacją.Ciekawe, czy czułabymjakieś wyrzuty sumienia, biorąc pod uwagę to, co wiedziałam o Van Zandcie.- Ty i ja mogliśmy stworzyć świetny zespół - powiedział.Znów do mnie podszedł, obchodząc konia z przodu.Zcisnęłam nożyczki mocno w dłoni i patrzyłam, jak się zbliża.Ramiona trzę-sły mi się ze zmęczenia i nerwów.Nie wiedziałam, czy starczy mi sil, by wbićostrze w jego ciało.- Mówisz tak, jakbyśmy mieli już nigdy się nie zobaczyć - powiedziałam.-Wybierasz się gdzieś? Czy może to ja dokądś jadę?Wciąż miał na nosie okulary, przez które nie mogłam dojrzeć oczu.Jegotwarz była pozbawiona wyrazu.Nie sądziłam, że będzie chciał mnie zabić tu iteraz.Nawet jeśli był zdecydowany zabić także Molly, nie miał pewności, czySeana nie ma w domu.- Ja się nigdzie nie wybieram - powiedział, podchodząc bliżej.- Tomas! - rozległ się od strony wejścia głos Seana.Ulga spłynęła na mniepotężną falą, która zabrała ze sobą resztkę moich sił.- Myślałem, że do nas niewrócisz! Mam nadzieję, że tym razem nikt nie próbował cię zranić.- Tylko jego dumę - wtrąciłam, opierając się o szafkę i odkładając nożyczki.-Odmówiłam mu zaszczytu zostania moim osobistym trenerem.- Mój Boże - zaśmiał się Sean.- Czemu chciałeś podjąć się tak niewdzięcznejroboty? Ostatniego trenera wypatroszyła i podała w sosie pomidorowym z fa-solką i wybornym chianti.- Elle potrzebuje porządnej tresury - powiedział Van Zandt, zmuszając siędo słabego uśmiechu.270- A ja - znowu mieć dwadzieścia lat.Cóż, obie te rzeczy są nieosiągalne - od-parł Sean, podchodząc do mnie.Pocałował mnie w policzek i dla otuchy położyłmi rękę na ramieniu.- Kochanie, Molly czeka na ciebie z niecierpliwością.Bie-gnij, a ja zajmę się d Artagnanem.- Przecież ty też się spieszysz - powiedziałam.- Idziesz dziś na ten charyta-tywny lunch, prawda?- Tak - Sean przepraszająco popatrzył na Van Zandta.- Jezdzcy w walce zreumatyzmem tyłka czy inny szczytny cel.Przykro mi, że cię wyganiam, Tomas.Zadzwoń do mnie jutro.Zjemy obiad albo coś takiego.Może, gdy przyjedzietwoja klientka z Wirginii pójdziemy gdzieś wszyscy razem?- Oczywiście.Czemu nie? - powiedział Van Zandt.Podszedł do mnie, położył mi ręce na ramionach i ucałował moje policzki.Prawy, lewy, prawy.Po belgijsku.Patrzył na mnie długo i wydawało mi się, żeczuję nienawiść w jego wzroku, nawet pomimo zasłaniających oczy okularów.- Do zobaczenia, Elle Stevens.XXXIGdy patrzyłam w ślad za odjeżdżającym samochodem Van Zandta, zaczęłamsię trząść.Mógł mnie zabić.Ja mogłam zabić jego. Do zobaczenia..- Co tu się, do cholery, działo? - zażądał wyjaśnień Sean.- Twoja mała zna-joma przybiegła do mnie, mówiąc, bym dzwonił na policję.- Ja ją o to prosiłam.Nie wiedziałam, czy jesteś w domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]