[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To dziwne, pomyślała Kat,skoro Findlatera tam nie ma.Na wszelki wypadek zapukała.Nikt nie odpowiedział.Wcisnęła kartę do zamka i odczekała, aż błyśnie zielona dioda.Raz jeszcze rozejrzałasię po korytarzu i upewniła, że nikt jej nie obserwuje.A potem weszła.Aóżko było już równo zasłane.To z pewnością odruchy pozostałe po karierzewojskowej - ta część opowieści niewątpliwie była prawdziwa.Obok łóżka na stole stałabrezentowa torba, mieszcząca wewnątrz trochę swobodnych w stylu, ale kosztownych ubrań:koszulki, polo, spodnie - wszystko równo poskładane.W łazience znalazła kilka przyborów toaletowych.Przy łóżku butelka wody.Nie byłoksiążek, jak zauważyła, nie było żadnych przedmiotów osobistych, jedynie pusty futerał nalaptop i legitymacja organizacji o nazwie Military Capabilities International, na nazwiskoRoberta Findlatera.Brudna bielizna leżała już w hotelowym worku na pranie.Pokój wydawał się tak nagi, jakby został starannie posprzątany w przygotowaniu nataką właśnie inspekcję.Pod oknem stało małe biureczko.Blat także był nagi, z wyjątkiem papierowychkarteczek, przyciśniętych drugą butelką wody.Odsunęła ją i obejrzała papiery - to były jegopokwitowania: proste posiłki w barach, panino na lotnisku, rachunki za obsługę pokojową,wydruk z bankomatu, z którego wyjął pięćset euro.Odkąd dwa dni temu wylądował na MarcoPolo, Bob Findlater nie zrobił chyba niczego gorszego niż wypicie czasem piwa.Pogodzona z tym, że nic tu nie znajdzie, ruszyła do drzwi.Stanęła przy nich, kiedyusłyszała kogoś na korytarzu: męski głos gościa rzucający pokojówce uprzejme arrivederci.Znieruchomiała.Męskie kroki i zgrzyt kółek walizki przesunęły się korytarzem.Usłyszała dzwonek, kiedy przyjechała winda.Wtedy właśnie zauważyła na podłodze pod drzwiami zgiętą wykałaczkę.Przeszła przez pokój jeszcze raz i w łazience znalazła drugą, podobnie zgiętą i też poddrzwiami.- Szlag - mruknęła pod nosem.Przypomniała sobie wywieszkę Nie przeszkadzać.Nie wiedziała dokładnie, gdzie wfutrynie Findlater te wykałaczki umieścił, więc teraz nie mogła przed nim ukryć, że pokój byłprzeszukiwany.Na Campo San Zaccaria spotkała się z posępnym Piolą.- Jego e-maile się zgadzają - rzekł.- To znaczy: wydaje się, że faktycznie wysłałBarbarze Holton kilkanaście e-maili, i wydaje się, że odpowiedziała, informując o postępach,jakie ona i Jelena czynią w poszukiwaniach jego ukochanej córeczki.Jak poszło tobie?Opowiedziała mu o wykałaczkach.- To nie jest nielegalne, że chce wiedzieć, czy ktoś przeszukiwał mu pokój - zauważył.- A w końcu sami mu poradziliśmy, żeby był bardzo ostrożny.Coś jeszcze?- Prawdę mówiąc, była pewna rzecz - przyznała z namysłem.- Co takiego?- Właściwie to drobiazg.Wtedy w ogóle nie zwróciłam na to uwagi.Ale znalazłem wjego pokoju plik paragonów.- I?- Nie sądzisz, że to ciekawe? Jeśli człowiek rusza na poszukiwania swej dawnozaginionej córki, po co zbiera te paragony? Od kogo oczekuje zwrotu pieniędzy? Więcej:Findlater powiedział, że nie zachował pokwitowania Barbary Holton na trzy tysiące dolarów.Dlaczego więc trzyma dowody swoich wydatków w tej podróży? Chyba że ktoś mu płaci.-Spojrzała na niego.- Findlater wcale nie szuka córki, Aldo.A jeśli nawet, to dlatego, że ktośmu kazał.- Albo ma swoje przyzwyczajenia - odparł.- Czy sypialnia była posprzątana?- Idealnie - przyznała.- Pewnie układa też w równy stosik potwierdzenia z kart kredytowych.Nie o tochodzi, że się z tobą nie zgadzam, Kat.Ale nie jest to dymiący pistolet.- To wszystko, co mamy.- Wszystko, co mamy - zgodził się.- No więc pora zmierzyć się z prokuratoremMarcello.Spotkanie trwało krótko i było rzeczowe.Marcello, nie chciał słuchać jakichśszaleńczych spekulacji czy to na temat Amerykanów, Chorwatów, księży, czy kogokolwiek.Kat i Piola mieli napisać raporty i zamknąć dochodzenie.- Nie rozumiem pana, pułkowniku - stwierdził sarkastycznie.- Co takiego dziwnegojest w tym przypadku? Przecież bez przerwy zdarzają się w tym mieście zabójstwa.Większość spraw jest zakończona już po kilku dniach, najwyżej kilku tygodniach.Czemuchciał pan marnować tyle czasu na to konkretne śledztwo? - Przerwał, patrząc na Piolę, ale pochwili całkiem świadomie przesunął wzrok na Kat.- Wyraznie coś w tym przypadku wpływana pański osąd i skłania do przedłużenia postępowania.I zastanawiam się, co to takiego.Kat zmusiła się, by nie reagować, nie drgnąć i nie zarumienić się pod spojrzeniemprokuratora, kiedy przyglądał się na przemian jej i Pioli, unosząc przy tym brew.Po kilku chwilach uznał chyba, że dość już się z nimi drażni.- No cóż, w ciągu kilku dni oczekuję waszych końcowych raportów.- Spokojnie, on nic nie wie - powiedziała, kiedy wyszli z biura prokuratora.-Próbował cię tylko wkurzyć.- Zdaję sobie z tego sprawę - zapewnił Piola.- Nie martw się, nie dam się tak łatwoodstawić.Piechotą wracali do Campo San Zaccaria.Było to niemal równie szybkie jak czekaniena vaporetto, o ile tylko człowiek pamiętał, żeby skręcić i ominąć plac Zwiętego Marka, gdzienawet o tej porze roku przewalały się tłumy turystów.- Kiedy rozmawiałam z Daniele Barbo - powiedziała z wahaniem Kat - zasugerował,że byłby w stanie wyciągnąć dane z laptopa Barbary Holton.Podobno robił już cośpodobnego.- Tak?- Nie zgodziłam się, oczywiście.Ale powiedział, że oferta pozostaje otwarta.Przyszłomi do głowy, że teraz mamy już coś konkretnego, czego miałby szukać: moglibyśmypoprosić, żeby ustalił, czy Barbara Holton naprawdę wysłała te e-maile, czy też Findlater jesfabrykował.- Owszem, tylko że przekazanie komputera skazanemu hakerowi, który czeka nawyrok w sprawie o naruszenie praw dotyczących prywatności w internecie, to przecieższaleństwo.- Zgadza się.Ale mógłby nam pomóc.- Potrzebne nam wyniki, których możemy użyć, Kat.Dowody, które przekonają takichjak Marcello.Tylko wtedy da nam spokojnie pracować.Oboje byli teraz jedynymi osobami w centrum dowodzenia.Kat musiała przyznać, żepanował tu nastrój, jakby sprawa już dawno została zamknięta.Zadzwoniła jej komórka.- Kat, tu Francesco.Słuchaj, wpłynęła sprawa i trzeba ją komuś szybko przydzielić.Duża sprawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]