[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli jednak demokracjaoznacza otwartość celów, a szacunek dla in-nych kultur uniemożliwiadoktrynerskie potępienie radzieckiej rzeczywistości za łamanie prawnaturalnych, obie te rzeczywisto-36ści mogą się kiedyś do siebie upodobnić.Z mojego szkolnego podręcznika dohistorii, świeżo wydrukowanego na gładkim, bły-szczącym papierze, pamiętamintrygujące fotografie kołchozów, gdzie rolnicy razem mieszkali i wspólniepracowali, choć ich praca nie przynosiła zysku.(Dzieci w podstawówce nierozumieją za-wartych tu problemów, lecz są podatne na tego rodzajupropagan-dę).Skolektywizowane rolnictwo było w Ameryce czymś zupeł-nieobcym, lecz nie wolno nam było się na nie zamykać, folgować naszymkulturowym przesądom.Wielu intelektualistów uważało Amerykę za zbyt zaściankową twierdząc, że nietylko musimy znać i szanować inne kultury, lecz także możemy się od nichwiele nauczyć.Odważni badacze oby-czajów seksualnych, z Margaret Mead naczele, mówili nam, że winniśmy skorzystać z przykładu kultur plemiennych iwyzwolić się od przekonania, iż krępujące nas zakazy mają jakąkolwiek in-nąsankcję prócz społecznej.Winniśmy się udać na targowisko kultur, aby znalezćusprawiedliwienie skłonności, które w sobie tłumiliśmy za sprawą naszejpurytańskiej obyczajowości.Stosu-nek wszystkich tych zwolenników otwartościwobec Deklaracji Niepodległości i konstytucji był albo obojętny, albojednoznacznie wrogi.Dobrym przykładem tej zmiany w sposobie myślenia jest ruch prawobywatelskich.W okresie początkowym wszyscy liczący się przywódcy ruchu,choć różnili się między sobą taktyką i charakte-rem, szukali oparcia wDeklaracji Niepodległości i konstytucji.Na tej podstawie mogli oskarżyćbiałych nie tylko o haniebne okru-cieństwa, ale także o sprzeniewierzanie sięwłasnym najświętszym zasadom.Jako prawdziwi Amerykanie czarni jaknajsłuszniej żądali równości, która jest ich przyrodzonym i politycznympra-wem.W postawie tej kryło się silne przekonanie o słuszności zasadnaturalnego uprawnienia, jak również o tym, że tradycja konsty-tucyjna, choćnie zawsze chlubna, na dłuższą metę jest jednak skuteczna w urzeczywistnianiutych zasad.Stąd też ruch praw obywatelskich działał za pośrednictweminstytucji kongresu, pre-zydenta, a przede wszystkim sądownictwa.Zupełnieinne były natomiast założenia Black Power, organizacji, która z czasem37zdominowała walkę o równość czarnych.Ruch ten pomijam tu zarówno jegoekscesy, jak i zupełnie zrozumiały nacisk na własną godność i odmowę błaganiabiałych o uznanie przyjął za podstawę pogląd, że konstytucja zostałastworzona dla ochrony niewolnictwa, a tradycja konstytucyjna nigdy niepromowała rów-ności.Organizacja walczyła o tożsamość czarnych, nie ouniwer-salne prawa.Liczyły się nie prawa, lecz władza.Black Power żądałaszacunku dla czarnych jako czarnych, nie zaś po prostu jako jednostek ludzkich.Jednakże konstytucja nie obiecuje szacunku dla czarnych, białych, żółtych,katolików, protestantów czy żydów.Gwarantuje ochronę praw poszczególnychjednostek ludzkich.Okazało się jednak, że wielu Amerykanom, w naszychczasach bodajże wię-kszości, to nie wystarcza.Cierpi na tym wykształcenie amerykańskiej młodzieży, która coraz słabiej znahistorię swego kraju i życiorysy osób dawniej uchodzących za jej bohaterów.Była to niemalże jedyna wiedza wyniesiona ze szkoły średniej, mającacokolwiek wspólnego z ży-ciem studentów.Miejsce amerykańskiej historiizajęła garść faktów-o innych narodach i kulturach oraz kilka formułzaczerpniętych z nauk społecznych.Pożytek jest z tego niewielki, jako że niepostarano się o przekazanie młodzieży ducha innych krajów i epok, częściowodlatego, że studeci nie widzą, jaki to miałoby mieć związek z ich przyszłymżyciem lub tym wszystkim, co ich naj-bardziej zajmuje.Rzadko się zdarza, bynauka w szkole wpoiła jakiemuś nastolatkowi pragnienie dogłębnego poznaniakultury chińskiej, rzymskiej czy żydowskiej.Nastąpiło coś wręcz przeciwnego: inne kultury budzą całkowi-tą obojętność,ponieważ relatywizm wykorzenił prawdziwy cel edukacji, jakim jestposzukiwanie godziwego życia.Młodzi Ame-rykanie coraz mniej wiedzą oobcych krajach i coraz mniej się nimi interesują.Dawniej wielu studentówmarzyło o dłuższym pobycie w Anglii, Francji, Niemczech czy Włoszech bądzuważało, że ich życie będzie ciekawsze, jeżeli poznają język i literaturę tychkrajów.Takich studentów już się niemal nie spotyka; wyparli ich wnajlepszym razie tacy, których interesują problemy poli-tyczne Trzeciego Zwiata i pomoc tamtejszym krajom w postępie, oczywiścieprzy zachowaniu szacunku do ich starej kultury.Nie jest to postawa kogoś, ktochce się czegoś nauczyć od innych, lecz ukryty protekcjonalizm i nowa formaimperializmu.Mamy tu do czynienia z mentalnością w stylu Peace Corps*,,organizacji, której celem nie jest samokształcenie, lecz świecka wersjadobroczynności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]