[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybieraliśmy się spać i Wen Fu sięgnąłpo mnie.- Musimy teraz uważać - powiedziałam - spodziewam się dziecka.Zmarszczył brwi.Wyobraz sobie, że na początku wcale nie chciał wierzyć.Opowiedziałam mu więc o apetycie, mdłościach i jak to wszystko oznacza nowe życie.Nie odzywał się.Może nie umiał po prostu wyrazić swoich uczuć.W każdym razie niepokazał nic po sobie.Większość mężczyzn chodziłaby pewnie dumna jak paw,chwaląc się na prawo i lewo.Wen Fu powiedział tylko: Naprawdę?" i zaczął sięrozbierać.Nagle nachylił się i objął mnie, całując w czoło i oddychając tuż przy moimuchu.Przez chwilę zdawało mi się, że daje mi w ten sposób do zrozumienia, jakbardzo cieszy się z dziecka.Wydało mi się, że nareszcie go zadowoliłam, i spodobałami się myśl, że mogę rodzić mu jeszcze więcej dzieci.Jednak to uczucie trwało bardzo krótko.Wen Fu dotknął moich ud i zacząłpodciągać mi sukienkę.Jak mógł myśleć o tym teraz? Zaprotestowałam nieśmiało, aleto go tylko jeszcze bardziej zachęciło.Próbował rozsunąć mi nogi.- Rośnie we mnie dziecko - powiedziałam.- Nie możemy już tego robić.Oczywiście nie miałam pojęcia, o czym mówię, ale Wen Fu nie okazał minajmniejszego zrozumienia czy współczucia.Zaśmiał się tylko i nazwał mnie głupiąwiejską dziewczyną.- Chcę tylko zadbać, żeby urodził się chłopiec - wyjaśnił, po czym popchnąłmnie na łóżko i rzucił się na mnie.- Przestań - jęknęłam, a potem powtarzałam coraz głośniej: - Przestań!Przestań!Zatrzymał się i spojrzał na mnie z gniewem.Nigdy dotąd nie krzyczałam namęża.Może to dziecko sprawiło, że nagle chciałam się bronić? Jednak patrzył na mniez tak straszną złością, że w końcu powiedziałam przepraszam".Dokończył bez słowa.Następnego dnia znów zwierzyłam się Hulan, myśląc, że znajdę u niejsiostrzane współczucie.Opowiedziałam jej, że mój mąż ma nienaturalne potrzeby" i wybujałą męskość".Zachowywał się tak każdej nocy, nawet po tym, kiedy dowiedziałsię o dziecku.Tak bardzo się martwiłam, że pozwoliłam sobie znów zawracać jej głowęswoimi problemami.Hulan popatrzyła na mnie bez wyrazu.Może zaszokowały ją moje szczerewyznania?- Też! A cóż to za problem! - powiedziała w końcu.- Powinnaś się cieszyć.Wkońcu stąd wzięło się dziecko, prawda? - dodała z drwiną.- Takie pożądanie nicdziecku nie zrobi, to tylko mała niewygoda dla ciebie.Ale niby czemu nie miałabyśtego zrobić dla swojego męża? Powinnaś być wdzięczna, że wciąż jeszcze ma na ciebieochotę.Jak przestaniesz go interesować, to po prostu pójdzie gdzie indziej i wtedy sięprzekonasz, co znaczy nieszczęśliwe małżeństwo.Teraz ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom.Spodziewałam się współczucia,a zamiast tego dostałam reprymendę.Hulan ani myślała przestać.- Skąd wiesz, czy coś jest dobre, czy złe? Jeśli zdaje ci się, że coś się zle gotuje,to oczywiście jak skosztujesz, nie będzie ci smakowało.Nie znałaś cioci Helen od tej strony? Teraz wiesz, że potrafi też być podła! Alezachowuje to tylko dla mnie.Nie wiem, dlaczego.Może tylko mnie może się takapokazać.Wiesz co? Zdaje mi się, że Helen zachowuje się tak, kiedy coś ją trapi, ale niemoże o tym mówić.Zaczyna być przykra, żeby to ukryć.Oczywiście tamtego dnia bardzo mnie zraniła.Poczułam się okropnie mała,prawie zniknęłam.Musiało minąć wiele lat, zanim się dowiedziałam, dlaczego tak mipowiedziała.Nie wiedziałam, że dusi w sobie tajemnicę, okazując na zewnątrz tylkogniew.Ale o tym opowiem ci innym razem.W tym samym pawilonie, jakiś tydzień pózniej, dowiedziałam się z całąpewnością, że zaczęła się wojna.Hulan zdrzemnęła się po obiedzie.Zaczęła się burza i postanowiłam iść dopawilonu sama, by napisać list do Orzeszka.Opisywałam same przyjemne rzeczy:interesujące widoki, łódki na jeziorze, świątynie, które zwiedzałam.Przypuszczałam,że przyjedziemy niedługo do domu, może nawet za kilka miesięcy.Miałam nadzieję,że wrócimy do Szanghaju przed Nowym Rokiem, tak żebym mogła pokazać wszystkimsynka.Nagle zobaczyłam, że do pawilonu biegnie Hulan.Mokre ubranie oblepiałonieprzyzwoicie jej tłuste ciało.- Odlatują! Już teraz! - krzyknęła, zanim jeszcze do mnie dopadła.Chennault pojawił się w bazie lotnictwa, przyjechali także chińscy przywódcy zpółnocy i południa.Zebrano już wszystkich pilotów.Każdy powtarzał to samo: Niema już czasu na przygotowania.Trzeba ruszać".Pędem wróciłyśmy do klasztoru i w mokrych ubraniach zaczęłyśmy pakowaćkufry naszych mężów.Starannie ułożyłam czyste koszule i spodnie Wen Fu, skarpety inowy, dobry koc.Ręce mi się trzęsły i serce waliło jak młotem.W Chinach wybuchławojna.Wen Fu może zginąć i mogę go już nigdy nie zobaczyć.Zastanawiałam się, czynaprawdę kochałam go przez cały czas, i zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz.Ciężarówka zaczęła trąbić, dając nam znak, że czas wyruszyć do bazy SiłPowietrznych.Pobiegłam, żeby powiedzieć o tym Hulan.Zobaczyłam, że jeszcze nieskończyła.Szukała czegoś w szufladach biurka i we włosach.Płakała ze zdenerwo-wania i mówiła do siebie:- Na którym zdjęciu wyglądam jak ładna żona? Co mu dać na szczęście? Gdzieta książka, o której wciąż zapomina?Na lotnisku nikt się nie kwapił, by nam powiedzieć, dokąd lecą nasi mężowie.Ponad ścianą deszczu widziałyśmy błękitne niebo i białe obłoki.Byłyśmy podniecone idumne.Ktoś zaprowadził nas do wilgotnego pokoiku z niewielkim, zniszczonymokienkiem, przez które wszystko wyglądało na małe i grozne.Deszcz lał się strumie-niami na wąski pas startowy.Piloci stali pod skrzydłami samolotów.Ktoś wskazywałśmigło, kto inny biegł ze skrzynką narzędzi.Jiaguo chodził od jednego samolotu dodrugiego, trzymając płachtę papieru, pewnie mapę, powiewającą na wietrze.Zmigła zaczęły się kręcić, a silniki warczały coraz głośniej.Ze wszystkich siłstarałam się nie patrzeć po pozostałych, nie odzywać się, żeby nie wymknęło mi sięani jedno słowo, które mogłoby sprowadzić na nas nieszczęście.Chyba wszystkieczułyśmy się tak samo, stojąc cicho i nieruchomo, nagle niepewne.Deszcz, para i dym kłębiły się wokoło, więc wyglądało, że samoloty ruszają sięniemrawo jak we śnie.Kiedy się oddalały, Hulan zaczęła machać.Machała corazmocniej, a po policzkach spływały jej łzy.Samoloty pędziły po pasie, a ona, jakzraniony ptak, machała z furią, zupełnie jakby jej wysiłek, wszystkie życzenia inadzieje mogły bezpiecznie poderwać je z ziemi i poprowadzić do zwycięstwa.Oczywiście następnego dnia dowiedziałyśmy się, co tak naprawdę sięwydarzyło.XIPięć pęknięć i cztery szczelinyPamiętasz tę upartą dziewczynę, z którą się kąpałyśmy? To ona opowiedziała,co się stało w Szanghaju, dokąd poleciały samoloty w obronie całych Chin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]