[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ze zdziwieniem spoglądała z orbity na nierealne,pomarańczowe i zielone kontynenty.Przesłonięte przez chmury i oszpeconewysokimi górami, w niczym nie przypominały obrazków z pięknych map, którewcześniej oglądała.W pobliżu edukacyjnej sfery orbitował jednak osobisty gwiezdny niszczycielmoffa Tarkina.Chociaż był tylko statkiem klasy victory, miał dostatecznie silneuzbrojenie, żeby szerzyć na Omwat zniszczenie i śmierć, gdyby którykolwiek zuczniów sprawił zawód.Przez dwa lata życie Qwi było nieprzerwanym pasmem nauki i egzaminów,nauki i egzaminów.Jedynym celem było wtłoczenie całej technicznej i naukowejwiedzy w chłonne umysły omwańskich dzieci, przy czym nikogo nie obchodziło,co przy tej okazji może stać się z wrażliwymi mózgami.Tarkin przeprowadziłbadania, z których wynikało, że dzieci z Omwat, poddane odpowiednim idługotrwałym ćwiczeniom, są zdobię nauczyć się niezwykłych rzeczy.Przypuszczał, że większość młodych mózgów załamie się, poddana tak silnejpresji, ale te, które wytrzymają, będą pózniej świeciły jak drogocenne klejnoty.Moff Tarkin chciał sprawdzić słuszność swojej hipotezy.Posępny, nieubłagany i zimny jak stal mężczyzna w polowym mundurze miałzwyczaj uczestniczyć w najważniejszych egzaminach i przyglądać się, jakpozostałych kilkoro omwańskich dzieci zmaga się z problemami, wymyślonymiprzez najsłynniejszych naukowców Imperium.Qwi pamiętała, jak Pillik, jeden z212jej kolegów, w czasie któregoś egzaminu nagle upadł w ataku przypominającymapopleksję, głośno krzycząc i trzymając się za głowę.Zanim pochwycili gostrażnicy, zdążył tylko ze szlochem podnieść się na kolana.Kurczowo trzymałarkusz egzaminacyjny i wołał, że chce dokończyć pracę, ale funkcjonariuszewywlekli go z sali.Nie odzywając się ani słowem, Qwi i pozostałych trzech uczniów podeszli dookna edukacyjnej sfery i przyglądali się, jak turbolasery gwiezdnego niszczycielaklasy victory spopielają osiedle Pillika przypominające plaster miodu.Była tokara za niepowodzenie chłopca na egzaminie.Qwi nie mogła zatem rozpraszać się myśleniem o konsekwencjach.Gdybyprzestała się koncentrować, jej znajomi i krewni zostaliby zabici.Musiaławyrzucić z umysłu wszystkie troski.Przedstawione jej problemy byłysformułowane jasno i jednoznacznie.Musiała je rozwiązać, bo tego od niejwymagano.Nie mogła pozwolić sobie na myślenie o czymkolwiek opróczzawartych w nich abstrakcyjnych wyzwań.W końcu okazało się, że tylko Qwi zdała wszystkie egzaminy i ukończyłapomyślnie całe szkolenie.Nie przekazano jej żadnej wiedzy z zakresu naukprzyrodniczych.Zamiast tego wtłoczono jej do komórek pamięci więcejinformacji z takich dziedzin jak fizyka, matematyka i inżynieria konstrukcji.Pózniej Tarkin zabrał ją do Laboratorium Otchłani i oddał pod opiekęgenialnego inżyniera, Bevela Lemeliska.Od tamtego czasu nie opuściła placówkinaukowo-badawczej ani razu.Problemy należało rozwiązywać dlatego, by doskonalić techniki postępowaniaz nimi.Gdyby pozwoliła sobie na zaprzątanie umysłu uczuciami, mogłybywydarzyć się straszne rzeczy.Przypomniała sobie obrazy płonących omwańskichosiedli widocznych z orbity jako migotliwe odległe ogniska.Wiedziała, że tam, wdole, szaleją pożary wzniecone przez laserowy promień, które pochłaniająsawanny jej rodzinnego świata - ale musiała zmodyfikować jeszcze wieleprojektów, dokonać tylu skomplikowanych obliczeń.Dla spokoju sumienia obarczała odpowiedzialnością innych.Nie mogła jednakudawać przed sobą, że nie wie, iż stworzyła konstrukcje, które w bezpośrednisposób spowodowały zagładę całych cywilizacji i zniszczenie wielu zamieszkanychświatów.Dysponując Pogromcą Słońc, mogła za naciśnięciem guzika unicestwiaćcałe gwiezdne systemy.Qwi Xux musiała przemyśleć wiele spraw, ale nie wiedziała, od któregomiejsca powinna zacząć.Ten problem należał do grupy całkiem innych, którychnigdy dotąd nie rozwiązywała.Chewbacca stał jak posąg, nie zgadzając się wrócić do pracy i prowokującpogromcę do użycia elektrycznego bicza.Pogromca dał się sprowokować.Chewbacca ryknął, czując, jak jego ciało przeszywa ostry ból, a nerwyzaczynają spazmatycznie drgać pod wpływem wyzwolonego ładunkuelektrycznego.Uniósł nad głowę włochate ręce, płonąc żądzą oderwaniawszystkich kończyn pulchnego, pogodnego mężczyzny od jego baryłkowategociała.213Czternastu szturmowców natychmiast wymierzyło w Chewiego blastery.- Czy wrócisz dobrowolnie do pracy, Wookie, czy mam zwiększyć dawkęmocy o kilka działek?Spoglądając obojętnie na Chewbaccę, pogromca znacząco poklepał rękojeśćelektrycznego bicza.Blada, ziemista cera mężczyzny sprawiała wrażenie, jakbyod dawna nie pulsowała krew pod jego skórą.- W każdej innej chwili, Wookie, ujarzmienie ciebie sprawiłoby mi wielkąradość - ciągnął.- Przebywam tu od czternastu standardowych lat i przez całyczas mam do czynienia z gromadą takich niewolników jak ty.Kilku Wookiechzginęło przy tej okazji, ale poskromiłem wszystkich.Słuchają teraz moichrozkazów i bez szemrania wykonują każdą pracę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]