[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę jutro jechać do Cyprysowego Dworu.Musimy jechać, Beau.Nie próbuj mnie od tegoodwieść!- Dobrze, pojedziemy - obiecał mi.- Uspokój się.Jesteśpewna, że on nie chce zagrać na naszych uczuciach, wykorzystać ich?- Nie sądzę.Nie masz pojęcia, jak dziwnie ze mną rozmawiał - powiedziałam z oczami rozszerzonymi niepokojem.- Nazywał mnie Gisselle", a o niej mówił Ruby".- No przecież tak się umówiliśmy.- Odniosłam wrażenie, że rozmawiając ze mną był samw pokoju.Nie musiał zwracać się do mnie Gisselle".Beau zastanawiał się przez chwilę.- Może po prostu był pijany - stwierdził wreszcie.-Wszystko mu się pokićkało.- Aż mnie dreszcze przechodzą - wzdrygnęłam się.- Comy zrobiliśmy? Beau, co myśmy zrobili?- Przestań! - krzyknął, zrywając się z krzesła.Schwyciłmnie za ramiona.Jego palce były twarde jak stal.- Przestań już, Ruby.Niepotrzebnie się denerwujesz.Paul jestwściekły, że jesteśmy razem, zle to znosi.Przyzwyczai sięjednak i wszystko się ułoży.Nie przyczyniliśmy się w najmniejszym stopniu do choroby Gisselle.Zachorowała, a mytylko skorzystaliśmy z okazji.Paul zgodził się na nasz plan,a teraz tego żałuje.Bardzo mi przykro, ale nic już nie dasię odkręcić.Musi się z tym pogodzić i wziąć się w garść.Tyrównież - dorzucił kategorycznie.Otarłam łzy i kiwnęłam głową.- Tak, Beau.Jestem pewna, że masz rację.Przepraszam,że histeryzuję.- Nie gniewam się.Uważam, że świetnie sobie radzisz.Rozumiem, pod jaką jesteś presją i doceniam twoje wysiłki, ale teraz nie możesz się poddać.Znowu kiwnęłam głową.- Dobrze, Beau.Już wszystko w porządku.- Na pewno?-Tak.Pocałował mnie w czoło i przytulił mocno.Kiedy namnie patrzył, jego spojrzenie stawało się czułe i łagodne.- Nie dopuszczę, żeby mi cię znowu odebrano, Ruby.Kocham cię ponad wszystko.- Pocałowaliśmy się, a potem objął mnie i wyszliśmy z gabinetu.U stóp schodów znowu siępocałowaliśmy.Weszłam na schody i jeszcze się odwróciłam, żeby na niego spojrzeć.Uśmiechnął się ciepło.Westchnęłam i powtórzyłam sobie w duchu, że Beau ma rację.Jutro pojedziemy do Paula i postaramy się go uspokoić. Tak musiało być" - powtarzałam sobie w myślach,wchodząc po schodach. Tak musiało być".O mały włos^/Yastępnego dnia rano, po powrocie Beau z biura, wyruszyliśmy do Cyprysowego Dworu.Podczas podróży pogrążona w myślach przeważnie milczałam.Beau próbował mnierozerwać, opowiadając o przedsięwzięciach handlowych,jakie starał się podjąć, a tuż przed końcem podróży poinformował, że dzwonił Bruce Bristow i znowu groził, że ujawni jakieś machinacje finansowe Daphne, jeżeli nie pójdziemy z nim na ugodę.- I co mu odpowiedziałeś?- Powiedziałem, żeby robił, co mu się żywnie podoba.Wszyscy wiedzą, że nie najlepiej mu się wiedzie.Dużo grałi stracił większość tego, co mu się udało ukraść od Dumasów.Teraz bank grozi, że założy hipotekę na jego nieruchomości.- Będzie nas uwierał jak kamyk w bucie.Już myślisz, żego wytrząsnąłeś, ale kiedy kroczysz dalej, nadal cię uciska.Beau roześmiał się.- Nie martw się.Wytrząsnę go.Niezbyt silny to przeciwnik.Dziwiła mnie arogancja Beau.Chyba zbyt długo przestawał z Gisselle.Niebo zupełnie poszarzało i zachmurzyło się, zanim dotarliśmy do Cyprysowego Dworu.Nieprzyjemne uczucie,jakie mnie ogarnęło na widok domu, pogłębiło się jeszcze,kiedy zauważyłam, że panował tam kompletny bezruch.Gdzie się podziali ogrodnicy i inni służący? W Cyprysowym Dworze zawsze było gwarno jak w ulu.Paul dumny zeswojej posiadłości, nie zniósłby najmniejszego chwastuw ogrodzie.Zarówno Beau, jak i ja spostrzegliśmy, że niektóre z szybów naftowych nie pracują pełną parą.Całun,który okrył ten dom i jego imponujące otoczenie był równie gęsty jak wilgoć w powietrzu i niemal tak samo przytłaczający.- Wygląda jak opuszczony - zdziwił się Beau.Serce misię ścisnęło, a potem zaczęło mocno walić, kiedy stanęliśmy przed domem.Pearl spała w swoim foteliku.- Wezmęją - powiedział Beau.Lęk przed powrotem do Cyprysowego Dworu okazał sięuzasadniony.Przyjechałam jako obca osoba, do miejsca,które niedawno było moim domem.Muszę dzwonić dodrzwi i czekać aż mi otworzą, a ci, którzy mnie wpuszczą,potraktują mnie jak kogoś z zewnątrz.Chyba nie potrafiętego znieść.Beau wyczuł mój niepokój i ścisnął moją dłońkrzepiąco.- Spokojnie.Wszystko będzie dobrze - zapewniał, leczniepokój mnie nie opuścił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]