[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Mogę ją zdetonować, zdalnie aktywując panel świetlny czterdziesty pierwszy.– Zamknij mostek i wracaj do swojej konsoli – poleciła Lewis.– Zrozumiałam.Sięgnęła do włazu awaryjnego, zablokowała wejście na mostek.Kilka obrotów korby i skończyła.Wróciła na swoje stanowisko i przeprowadziła szybki test:– Zwiększam ciśnienie na mostku do jednej i trzech setnych atmosfery… ciśnienie stabilne.Jesteśmy odizolowani.– Zrozumiałam – powiedziała Lewis.– Czas do przechwycenia?– Dwadzieścia osiem sekund – odezwała się znów Johanssen.– Wow, mało brakowało – rzucił Martinez.– Jesteś gotowa, Johanssen? – spytała dowódca.– Tak, jedyne, co muszę zrobić, to wcisnąć enter.– Martinez, co z kątem?– Mamy idealne ustawienie.– Przypiąć się – rozkazała Lewis.Cała trójka zacieśniła pasy, przytrzymujące ich w fotelach.– Dwadzieścia sekund – zameldowała Johanssen.*Teddy zajął swoje miejsce w sali dla VIP-ów.– Jaki status? – spytał.– Za piętnaście sekund wysadzą VAL – odpowiedział mu Venkat.– Gdzie byłeś?– Rozmawiałem przez telefon z prezydentem.Myślisz, że się uda?– Nie mam pojęcia.Nigdy w życiu nie czułem się tak bezradny.– Jeśli to cię pocieszy, prawie każdy na świecie czuje teraz to samo.Po drugiej stronie szyby Mitch chodził tam i z powrotem.*– …pięć… cztery… trzy… – odliczała Johanssen.– Przygotować się na przyspieszenie – powiedziała Lewis.– …dwa… jeden… – kontynuowała Johanssen.– Aktywuję panel oświetleniowy czterdziestypierwszy.Wcisnęła enter.W środku bomby skonstruowanej przez Vogla cała moc wewnętrznego systemu oświetlenia statkuprzebiegła przez cienki, nagi drucik.Szybko osiągnął temperaturę wystarczającą do zapłonu cukru.To, co w ziemskiej atmosferze byłoby tylko niewielkim ogniem, w zbiorniku pełnym czystego tlenustało się niepohamowaną pożogą.W mniej niż sto milisekund potężne ciśnienie powstałe podczasspalania wysadziło pojemnik i rozerwało drzwi śluzy na strzępy.Powietrze znajdujące się w Hermesie gwałtownie uciekło przez otwartą śluzę na dziobie statku,odrzucając Hermesa w przeciwnym kierunku.Vogel i Beck zostali przyparci do ściany śluzy 2.Lewis, Martinez i Johanssen odczuliprzyspieszenie, siedząc w swoich fotelach.Nie było groźne.W rzeczy samej mniejsze odprzyciągania ziemskiego.Ale było niestałe i szarpało.Po czterech sekundach drżenia ustały i na statku powrócił stan nieważkości.– Pomieszczenie reaktora utrzymuje ciśnienie – zdał raport Martinez.– Zamknięcie mostka trzyma.Jak widać – powiedziała Johanssen.– Uszkodzenia? – spytał Martinez.– Jeszcze nie wiem – odparła Johanssen.– Mam zewnętrzną kamerę czwartą wycelowaną wzdłużdziobu.Nie widzę żadnych problemów z kadłubem w pobliżu VAL-u.– Później będziesz się tym martwić – rzuciła Lewis.– Jaka jest nasza prędkość względna iodległość do MAV-u?Johanssen szybko pisała na klawiaturze.– Znajdziemy się w odległości dwudziestu dwóch metrów, a nasza prędkość względna wynosidwanaście metrów na sekundę.Ciąg był silniejszy, niż się spodziewaliśmy.– Watney – nadała Lewis przez radio.– Plan zadziałał.Beck po ciebie idzie.– Świetnie! – odpowiedział Watney.– Beck, kolej na ciebie.Dwanaście metrów na sekundę – powiedziała Lewis.– Wystarczy! – rzucił Beck.*– Wyskoczę – powiedział Beck.– Powinienem w ten sposób zyskać dwa do trzech metrów nasekundę.– Zrozumiałem – powiedział Vogel, lekko łapiąc uwięź Becka.– Powodzenia, doktorze Beck.Beck oparł pięty o tylną ścianę, skulił się i wyskoczył przez drzwi śluzy.Po opuszczeniu statku zorientował się w swoim położeniu.Szybkie spojrzenie w prawo ukazałomu to, czego nie widział z wnętrza śluzy.– Mam kontakt wzrokowy! – zameldował.– Widzę MAV!MAV ledwo przypominał statki kosmiczne, które znał Beck.Kiedyś eleganckie linie teraz byłypoprzecinane dziurami po brakujących segmentach kadłuba i zaczepach komponentów, które niemiały kluczowego znaczenia.– Jezu, Mark, coś ty mu zrobił?– Powinieneś zobaczyć, co zrobiłem z łazikiem – odpowiedział przez radio Watney.Beck obrał kurs na przechwycenie i przyśpieszył.Ćwiczył to wielokrotnie.Założenie w trakciećwiczeń było takie, że będzie ratował członka załogi, któremu zerwała się uwięź.Ale zasada była tasama.– Johanssen, widzisz mnie na radarze? – spytał Beck.– Potwierdzam – odpowiedziała.– Podawaj mi prędkość względem Marka mniej więcej co dwie sekundy.– Przyjęłam.Pięć i dwie dziesiąte metra na sekundę.– Hej, Beck – powiedział Watney.– Przód jest szeroko otwarty.Dotrę tam i będę czekał, aż mniezłapiesz.– Zabraniam – przerwała Lewis.– Żadnych ruchów bez przyczepionej uwięzi.Zostań zapięty wkanapie, aż będziesz przypięty do Becka.– Zrozumiałem – odparł Watney.– Trzy i jedna dziesiąta metra na sekundę – zameldowała Johanssen.– Podryfuję chwilę – powiedział Beck.– Muszę się zbliżyć, zanim zwolnię.Obrócił się i przygotował do odpalenia silników.– Jedenaście metrów do celu – poinformowała go Johanssen.– Zrozumiałem.– Sześć metrów.– I… włączam silniki – powiedział Beck
[ Pobierz całość w formacie PDF ]