[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A więc zawarliśmy układ z Jezdzcem.Nadzwyczaj szczęśliwy.Wolę to mocarstwo odRzymu.Jest potężniejsze.Zamierzam je podbić i zostać jedenastym z rzędu Królem. Będziesz musiał uporać się jeszcze z pięcioma rzekł Bink. Zrobię to.Połowa mej armii zginęła, ale ty też nie masz już żadnych magicznychsztuczek.Musisz stanąć do walki.Zmierzyć się ze mną w mój sposób, jak człowiek zczłowiekiem.Na mundańską modę.A gdy już ciebie posiekam na kawałki, wrócę do moichoddziałów i podbiję Xanth bez większych trudności.Zbliżył się.Miecz wyciągnął do przodu.Imbri ruszyła, by go zatrzymać.Jedno szybkie kopnięcie mogłoby. Nie rozkazał Król. To mój obowiązek.Pożyczyłem od Humphreya wór zaklęć.Teraz kolej na mnie.Też muszę coś zrobić.Odsuń się. Wyciągnął miecz. Dobrze rzeczesz powiedział niewzruszony Hasbinbad.Trzymał swój miecz jakby od niechcenia, nic sobie nie robiąc z broni swego przeciwnika.W końcu sam był dobrze uzbrojony, natomiast Król Bink nie bardzo.Jako Fenicjaninwybornie władał swą bronią.%7łył z wojny, zaś obywatel Xanth, którego niedawno mianowanoKrólem, wojownikiem nie był. Przeoczyłeś jeden szczegół ciągnął Bink spokojnym, miłym głosem. Jednym z tychKrólów, których powalił Jezdziec, był moim synem.Zabłysło ostrze.Dumnym krokiem podszedł do wodza. Ach! Twoim synem? powtórzył Mundańczyk i cofnął się do tyłu. Masz więcdodatkowy motyw.Motyw więzów krwi. Groznie popatrzył na Binka. Zobaczymy, jak sięto ma do sztuki władania bronią.Zbliżyli się do siebie, Hasbinbad wywijał mieczem.Bink wspaniale odpierał każdy atak. O! Widzę, że wcale niezle znasz to rzemiosło! stwierdził Mundańczyk.Był corazbardziej zdziwiony.Zrobił fintę, ale nie udało mu się zwieść Króla.Bink przeszedł do kontrofensywy.Trafił Fenicjanina w lewe, nie okryte zbroją ramię.Hasbinbad odparował cios, ale był ranny. Pierwsza krew! krzyknął i z furią ciął mieczem chcąc sięgnąć Binka, lecz chybił.Król nie miał zbroi.Okazało się, że przynosi mu to więcej korzyści niż strat.Miałwiększą swobodę ruchów, mniej się męczył.A mieczem władał tak dobrze, że właściwieniepotrzebna mu była żadna zbroja.Stopniowo zmuszał przeciwnika do obrony.Hasbinbadjuż nie atakował.Wtem Mundańczyk odwrócił się. Robi się ciemno powiedział. Nie lubię walczyć w nocy.Wnoszę o zawieszeniebroni do świtu.Imbri była zaniepokojona.Hasbinbad chciał zyskać na czasie.Nabrać sił.Bink wzruszył ramionami.Często przebywał wśród Mundańczyków, więc znał ichdziwne zwyczaje. No to mamy zawieszenie broni.Do świtu zgodził się Król.Imbri majtnęła ogonem z niezadowolenia.Zachowywała się jak zalotna, młoda klacz.Hasbinbad schował miecz i rozglądnął się dokoła. Jestem głodny powiedział. Chcesz wymienić mundańską rację żywnościową natroszkę dobrego grogu? Wy, tubylcy, wiecie, gdzie znalezć dziko rosnące grogowce.Potraficie z nich ściągać sok.Drzewa nic wam nie robią, czy tak? Tak przytaknął Bink. Nie podoba mi się to powiedziała Imbri we śnie. Temu człowiekowi nie wolno ufać.Czas ucieka.W nocy możesz mu uciec. I zgubić jego ślad? zapytał Bink. Na północy wciąż stacjonuje połowa punickiejarmii.Nie mamy kim z nimi walczyć.Zwyciężą, jeżeli ich ktoś poprowadzi.Muszę terazpokonać ich dowódcę.Nie ucieknie mi. Ty jesteś uczciwy, on nie.Nie wolno mu wierzyć kłóciła się klacz. Znam go.Wiem, jaki jest spierał się z nią Bink. Rozmawiasz z senną marą? wtrącił się Hasbinbad. Sam chciałbym mieć takiegorumaka.Gdy złapaliśmy ją na północy, nie wiedziałem, kim jest.Nie wypuściłbym jej po razdrugi. Ten człowiek stanowczo za dużo wie ostrzegawczo szepnęła Imbri. WaszaWysokość! On jest niebezpieczny! Będę go miał na oku obiecał jej Bink. Nocą możesz szybko podróżować.Idzopowiedz Paniom w Zamku Roogna, jak się sprawy mają.Ta wojna jeszcze nie jestzakończona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]