[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Adziecko Thornveiin, choć zrodzone z incestu, nosiło w sobie krew najpotężniejszychpanów Krain Wewnętrznego Morza.W tamtych czasach Spichrza nie była ani po-tężna, ani równie piękna jak dzisiaj, więc przyjął ją wraz z dzieckiem i poślubił.Oszalały z rozpaczy Vadiioned stał pod murami miasta, ale go nie zdobył, zaśThornveiin nie chciała nawet wyjść na blanki, kiedy ją przyzywał.I tam właśnie jej synprzeklął Kii Krindara Od Ognia I Miecza, który pozwolił, by stała się podobnaniegodziwość.Znieważony bóg odszedł z Gór %7łmijowych, zaś Vadiioned ogłosił sięnieśmiertelnym i przybrał boskie imię.Pózniej zaś zginął i spichrzańscy panowiesięgnęli po dziedzictwo Kopienników w Górach %7łmijowych.Nie uchodziło, by okrzy-czano ich bękartami zrodzonymi z występnej unii matki z synem, ledwo więcThornveiin zamknęła oczy, poczęto niszczyć jej pisma i wizerunki, a na koniecsfałszowano też pamięć o przekleństwie Fei Flisyon.Wszystko prócz tego, cozostawiła w opactwie.Chciałabym podarować ci jej księgi, księżniczko.- Dlaczego? - spytała podejrzliwie.- Nie jestem medyczką, nie potrafię leczyć.Powinno się je raczej posłać na uniwersytet.Dość wszechnic po Krainach Wewnętrz-nego Morza.- Nie sądzę - potrząsnęła głową mateczka.- Nigdy się nie zdarzyło, abyposłańcy z uniwersytetów czy zwyczajni lekarze zastukali w nasze wrota.Potrafięzrozumieć, że lękali się gniewu Fei Flisyon.Lecz po tym, jak bogini usnęła w grotachTraganki, nie sądzę, by klątwa miała cię dosięgnąć poprzez pisma Thornveiin.- Ponieważ dosięgła mnie znacznie wcześniej - odparła głucho.- Czy tochcecie mi rzec, mateczko?- Nie, dziecko - przeorysza delikatnie dotknęła jej ramienia.- Odkąd pamiętam, opowiadano mi o przekleństwie Zird Zekruna, matko.Dorastałam w jego cieniu, świadoma, że kara została jedynie odroczona i pewnegodnia bóg Pomortu zażąda spłaty długu.Zaś w zwierciadłach Nur Nemrutazobaczyłam Szaloną Ptaszniczkę i jeśli istotą klątwy ma być szaleństwo, wolęzawczasu przeciąć sobie żyły.- Dlaczego właśnie szaleństwo?- Ponieważ Ptaszniczka spoglądała na mnie moją własną twarzą, matko, iznała moje wspomnienia! - urwała, bo wciąż nie potrafiła opanować strachu, gdyprzed oczyma stawała jej chmara gołębi opadających na wezwanie Ptaszniczki.-Niewiasta, która zaprowadziła mnie do świątyni, powiedziała, że umysły bogów sąinne niż nasze.Odmienne i potężniejsze, jednak mają dziwną skłonność.Doprzywracania tego, co było.Naśladowania.Więc czasami dzieje się tak, że coś, cobyło już wcześniej, powtarza się znowu wedle starego wzorca i jeszcze raz, i bezkońca.I.- głos Zarzyczki załamał się - to sięga dalej, niż potrafię zrozumieć.- Szalona Ptaszniczka, Thornveiin - z wolna powtórzyła przeorysza.- Czy nieprzyszło ci na myśl, że przywoływano przepowiednie, aby cię przerazić tak dalece, żena koniec sama zadbasz, aby się dopełniły? Widzisz, dziecko, Thornveiin nigdy nieprzestała spisywać receptur i medykamentów, nawet wówczas, kiedy musiała ro-zumieć, że jej spadkobiercy będą próbowali je zniszczyć.I na koniec, kiedy byłabardzo chora, powierzyła je naszemu klasztorowi.- urwała, marszcząc brwi.W jejtwarzy pojawiło się coś bardzo dziwnego.- Mateczko? - niespokojnie spytała księżniczka.- Była chora - powtórzyła z wysiłkiem opatka.- Wycieńczona latamispędzonymi na wygnaniu, tak przywykłam myśleć.Nigdy się nad tym wcześniej niezastanawiałam, księżniczko.Póki nie wspomniałaś imienia Szalonej Ptaszniczki.Niespisujemy kronik, ale z tamtych czasów pozostał katalog zmarłych.Mamy obyczaj,księżniczko, wpisywać weń daty śmierci dobroczyńców opactwa, aby po kres czasówsiostry modliły się w ów dzień o ich odpoczynek.Tak, teraz pamiętam wyraznie -jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.- Nie więcej niż jedna linijka pomiędzy imionamizmarłych sióstr. Oto zmarła żalnicka księżniczka, dobrodziejka nasza miłościwa,srogo doświadczona boskim przekleństwem, która u kresu żywota wstąpiła naścieżkę Ptaszniczki; oby po trudach spotkała zasłużony odpoczynek."- Była obłąkana - wyszeptała bezdzwięcznie Zarzyczka.- Przed śmierciąThornveiin pochłonęło szaleństwo.I jeśli mnie przeznaczono to samo.- Zbyt mało wiemy o przeznaczeniu - przerwała ostro przeorysza.- Ale mamyświadomość, że tak naprawdę jest tylko jeden grzech.Brak nadziei.Rozdział jedenastyKiedy żalnicki wygnaniec oznajmił chęć wyprawy w Nawilski Ostęp, Suchywilkpoczął tak bluznić, aż listowie na drzewach więdło, zaś wiedzma pokraśniała iumknęła w popłochu.Skoro jednak Kozlarz poradził kompanię rozdzielić, Suchywilkotrzezwiał w jednej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]