[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.może to i lepiej, przynajmniej na tym etapie.nie mównic więcej.nie chcę na razie wiedzieć, co zrobiłeś, a czegonie. Zdziwisz się, ale ja sam tego nie wiem odrzekł Aleksz sarkazmem.226 No to niezle się zapowiada sapnął mecenas. Dobra,nie ma co się mazgaić. Odetchnął głęboko. Na razie niemamy specjalnego wyboru. Bieda drapał się nerwowo wpodbródek Na dzisiaj zdecydowanie najlepszym posu-nięciem będzie, jeżeli odmówisz składania zeznań powie-dział nagle, jakby już nie był pewny swego. A mogę? Aleks był trochę zaskoczony, ale wydawałomu się, że słyszał kiedyś o takich rzeczach. No pewnie, że możesz.Tobie wolno wszystko, jesteśpodejrzany, możesz używać wszelkich środków, by się bro-nić.nawet kłamać. To była sugestia? Nie, i właśnie dlatego, żeby nie było sugestii, równieżze strony prokuratury, bo oni na pewno będą chcieli coś odciebie wyciągnąć na gorąco, dzisiaj po prostu odmawiaszzeznań, i koniec. Ale. %7ładnego ale.W końcu jestem twoim adwokatem imusisz mnie słuchać.Aleks się uśmiechnął. Wiesz co, Dan? No? Zajebisty z ciebie koleś.f& f& f&Zupełnie inaczej wyobrażał sobie gabinet prokuratora.Spodziewał się miejsca może niekoniecznie budzącegostrach, ale podkreślającego każdym swoim elementem po-wagę urzędu.Nic podobnego.Typowy biurowy pokój.227Czysto, schludnie, tanie meble, ot, jeszcze jedna urzędowasztampa.Człowiek siedzący za biurkiem też był prawie sztampowy.Prawie, bo wyjątek stanowiło najbardziej przenikliwespojrzenie, jakie kiedykolwiek Aleks miał okazję na sobiepoczuć.Natychmiast nadał prokuratorowi przydomek Rent-gen.Był w podobnym wieku co Aleks, nosił zwyczajny szarygarnitur i sprawiał takie samo jak tenże garnitur, szare iprzeciętne wrażenie.Tylko ten wzrok. Dzień dobry.Proszę, śmiało odezwał się sympa-tycznym, a nawet przyjacielskim tonem.Aleks, poinformowany wcześniej przez Daniela o ko-nieczności ograniczania wypowiedzi do minimum, wybąkałzdawkowe powitanie. Czy jesteśmy jeszcze potrzebni? zapytał dowódcapolicjantów. Nie, dziękuję, poradzimy sobie odrzekł prokurator.Trzasnęły drzwi. Pan mecenas. prokurator zawiesił głos. Bieda, Daniel Bieda. Witam.Chyba nie miałem dotychczas przyjemności. Chciał zapewne dać w ten sposób do zrozumienia, że spo-dziewał się jakiegoś znanego adwokata, specjalizującego sięw trudnych sprawach karnych. Ja chyba również nie miałem okazji poznać pana pro-kuratora. Bieda spokojnie wytrzymał próbę i nie dał sięsprowokować. Będę reprezentował obecnego tu podejrza-nego. Aleksandra Wendta, tak?228 Tak, to ja. Nazywam się Artur Silski i będę prowadził sprawę zramienia Prokuratury Okręgowej.Nie wiadomo dlaczego, jedynym skojarzeniem, jakieprzyszło Aleksowi do głowy, gdy usłyszał to zdanie, byłobraz średniowiecznego herolda ogłaszającego wszem wobecna głównym placu miasta, komu dzisiaj kat utnie głowę. Zechce pan w takim razie zapoznać się ze stawianymipanu zarzutami i odpowiedzieć na kilka pytań. Prokuratorzamierzał wręczyć Aleksowi dokumenty.Aleks już wyciągał rękę, ale Daniel był czujny i natych-miast je przechwycił. Oczywiście mój klient zapozna się z zarzutami za-pewnił ale w dniu dzisiejszym postanowił skorzystać zprzysługującego mu prawa do odmowy zeznań.Silski rozsiadł się wygodniej w fotelu.Nawet jeżeli tadecyzja wywołała jego zdziwienie, to nie dał tego po sobiepoznać. Oczywiście powiedział sucho.Już nie jesteśmy kumplami, pomyślał Aleks. No cóż, pozostaje mi w takim razie tylko poinformo-wać pana, że prokuratura zwróci się do sądu z wnioskiem otymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy. Bo nie chcę złożyć zeznań? Aleks natychmiast po-żałował tego pytania, tym bardziej że poczuciu skruchy to-warzyszył solidny kopniak wymierzony pod stołem przezDaniela. Skądże! Silski niezle udał oburzenie. Odmowazeznań jest pańskim konstytucyjnym prawem.Nie mawpływu na nasze postępowanie, zresztą i tak przecież to sąd, anie prokuratura decyduje o tym, czy pozostanie pan w areszcie,229czy nie.Tenże sąd jednak zapewne wezmie pod uwagę pań-skie postępowanie w trakcie śledztwa zakończył z satys-fakcją. Mój klient jest tego w pełni świadomy uciął tę gręBieda. Pozostanie jednak przy swoich postanowieniach.Przynajmniej na razie. W takim razie widzimy się na rozprawie. Kiedy, pańskim zdaniem? chciał wiedzieć adwokat. Najprawdopodobniej jutro.Aleks wiedział już od Daniela, że granica to słynne czter-dzieści osiem godzin.Z możliwością przedłużenia do sie-demdziesięciu dwóch na wniosek sądu.Silski otworzył drzwi gabinetu.Od razu podeszło do nichdwóch policjantów. Proszę odprowadzić podejrzanego do policyjnej izbyzatrzymań. Tym razem Aleks starał się usłyszeć satysfakcjęw jego głosie, ale, o dziwo, nie usłyszał.Na jego rękach zatrzasnęły się kajdanki.Rozdział 20Dołek.Tak w więziennej gwarze nazywa się policyjną izbę za-trzymań.Niby nie areszt, niby nie więzienie, a jednak pod kluczem.To było też całkiem niezłe określenie aktualnego stanupsychicznego Aleksa.Izba Zatrzymań była oddalona nieco ponad sto metrów wlinii prostej.Zarówno Prokuratura Okręgowa, jak i Izba Za-trzymań Komendy Stołecznej były praktycznie w jednymkompleksie budynków, więc Aleks przebył tę drogę piechotą,w asyście dwóch policjantów.Ale te sto metrów to była droga do innego świata.Nigdy, nawet w snach, nie wyobrażał sobie, że może byćtak krótka.Zaledwie kilkadziesiąt kroków i dobry obywatel,ceniony laryngolog, osoba powszechnie szanowana i lubiana,zamienia się w wyjętego spod prawa wyrzutka.Dołek.Po prostu.f& f& f&Policjanci, po doprowadzeniu go na miejsce i wypełnieniupliku formularzy, zostawili go pod opieką innych funkcjona-riuszy.231Takich zwykłych.W mundurach.Zanim go zostawili, zdjęli mu kajdanki była to ostatniamiła rzecz, jaka spotkała go tego dnia.Musiał oddać wszystko, co nie było ubraniem.O sznuro-wadłach wiedział, pewnie pokazywali to w jakimś filmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]