[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To prawda.Myślimy o tym już od jakiegoś czasu.- Lubimy cię, ale ta sprawa nas nie dotyczy.W nocy wciąż świeci się światło i gra muzyka.Boję się zaglądać do skrzynki.Sama zaczynam podskakiwać, jak zadzwoni telefon.Omal nie dostałam zawału, kiedy obcy facet szedł za mną od przystanku.Byłam przekonana, że zaraz mnie napadnie, a on po prostu poszedł sobie dalej, gdy ja skręciłam do naszego bloku.To paranoja.Boję się.Zuza tak samo.Ten facet wie, gdzie mieszkasz i nie masz prawa nas narażać.- Narażać? - Julia bezwiednie powtórzyła ostatnie słowo.- Możesz wyprowadzić się jeszcze dziś? Do rodziców albo do Pawła? - Kamila twardo obstawała przy swoim.- Nie wyrzucamy cię przecież na ulicę, masz dokąd pójść.- dodała Zuzanna.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.- Przykro nam.- Ton głosu Kamili wcale nie wskazywał, że rzucone na pożegnanie słowa są prawdziwe.xKorzystając z kluczy, które dał jej w ubiegłym roku Paweł, wprowadziła się do jego mieszkania.Dotąd nie zdobyła się na to, by przyznać mu się do utraty pracy i mieszkania.Nie miała też odwagi stanąć przed rodzicami i poinformować ich, że życie ich córki właśnie legło w gruzach, że jest bezrobotna i bezdomna.Ta sytuacja nie mogła trwać wiecznie i w końcu musiała jakoś ją rozwiązać, ale nie miała na to siły.Postawa Zuzy i Kamili, które uważała za swoje przyjaciółki, zabolała ją.Nie spodziewała się, że mogłyby się od niej odwrócić.Mimo to rozumiała je.ON zamienił w piekło życie wszystkich, z którymi się zetknęła.Nic dziwnego, że chciały się od niej uwolnić.Gdyby tylko ona sama znalazła sposób, by uwolnić się od niego.xmartwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.Gdzie jesteś? Odezwij się! Czy nic Ci się nie stało? Jesteś chora? Martwię się!Kochanie, odezwij się do mnie!martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.martwe morze stoi wokół nas i nadziei brak na wiatr.Nie rób tego!Nie unikaj mnie!Nadużywasz mojej cierpliwości.Nie ukryjesz się przede mną!Znajdę Cię!Znajdę Cię wszędzie!Nigdy się ode mnie nie uwolnisz!xSpośród wielu zdjęć wybrał kilka, na których wyszła szczególnie wyraźnie i które nie sprawiały wrażenia, żezostały zrobione z ukrycia.Nie miał pojęcia, gdzie się podziała.Myślał, że jest u rodziców, ale jej tam nie widział.W grę wchodziła tylko jedna możliwość.Julia musiała mieszkać u Stańczyka.Niestety, nie znał dokładnego adresu, ale to mu nie przeszkadzało.Już raz ją znalazł.Teraz też znajdzie ją znowu.-Jest pan pewien? - Z trudem hamował zniecierpliwienie.Starszy mężczyzna długo przyglądał się dziewczynie na zdjęciu.- Ładniutka - powiedział po dłuższej chwili.- Ja bym takiej dziewuszki nie zgubił.- Ale jest pan pewien, że pan jej nie widział? - dociekał, nie reagując na dobroduszny docinek.- Przecież mówię.Panie, stary jestem, ale taką ślicznotkę bym zapamiętał.Nigdy jej nie widziałem.A ty? - Podał zdjęcie koledze.Drugi ze staruszków przetarł dokładnie okulary dołem swetra, zamaszystym gestem wcisnął je na nos i pochylił głowę, by przyjrzeć się z bliska twarzy dziewczyny, po czym pokręcił przecząco głową.- Nic z tego.Ale na pana miejscu spróbowałbym w sklepie.Jak mieszka gdzieś w pobliżu, to może będą ją pamiętali.- Oddał zdjęcie.- W którym sklepie?- A tamtym.- Machnął palcem przed sobą.Po przeciwnej stronie ulicy widać było kilka witryn sklepowych.- W którym? - Karol nie mógł się zorientować, który dokładnie sklep wskazuje mu mężczyzna.- Na rogu.Spożywczy.Wszyscy tam chodzą.- Doskonały pomysł.Dziękuję panom uprzejmie.Wsiadł do samochodu i podjechał pod sam sklep.Zaparkował na chodniku, blokując wjazd.Nie przejmując się ewentualnym mandatem, wszedł do środka.Ominął stojących w kolejce ludzi i podszedł do sprzedawczyni, przywołując uprzejmy uśmiech na twarz.xDotąd nie zdawała sobie sprawy, jakie poczucie bezpieczeństwa zapewniała jej obecność Kamili i Zuzanny.Teraz, zupełnie sama, była przerażona.Pierwszą noc spędziła, chodząc po mieszkaniu i obserwując ulicę przed blokiem.Bała się położyć do łóżka.Bała się zapalić światło, by nikomu nie zdradzić, że jest tutaj.Potrzebowała bezpiecznego miejsca, ale nie wiedziała, gdzie je znaleźć.Wyczerpana brakiem odpoczynku i ciągłym napięciem, drugiej nocy zapadła w ciężki sen, przypominający bardziej utratę przytomności.Obudziła się nagle.Do jej świadomości przedarł się dźwięk, który wyrwał ją z oszołomienia.Kroki.Ktoś był w mieszkaniu.Zatrzymał się, kroki ucichły, klamka się poruszyła.Julia gwałtownie nabrała powietrza w płuca, by krzyknąć.- Julia? - Paweł nie wierzył własnym oczom.- Co ty robisz?Patrzyła na niego oczami przelęknionego zwierzęcia.Dyszała jak po długim biegu.Trzęsła się cała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]