[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym, którzy „czy to lądem, czy morzem” udadzą się na dotknięte najazdem ziemie, aby walczyć z poganami, papież obiecał odpuszczenie win.Nadszedł bowiem czas, aby w chrześcijańskich krajach ustały wszelkie wewnętrzne spory i wszyscy wspólnie dążyli do jednego celu, stali się bojownikami Chrystusa i podjęli walkę w imię Pana.Niech każdy zbiera teraz grosz i wyruszy z nadejściem wiosny!Wezwanie Urbana odniosło zamierzony skutek.Jego mowę wciąż przerywały okrzyki zapalonych słuchaczy, wyrażające tylko jedno przesłanie: Dieu le ueutJ „Bóg tak chce!” Cała generacja znalazła swoje przeznaczenie.Jako odznakę dla udających się na „sprawiedliwą wojnę” papież polecił przygotować krzyże z czerwonej tkaniny; rozchwycono je w ciągu kilku minut, a nawet konieczne było doniesienie kolejnej partii, tak wielki okazał się zapał dla organizowanego przedsięwzięcia.Sytuacja wyjściowa pierwszej krucjaty nie budziła żadnych wątpliwości:1.Muzułmanie nie dotrzymali słowa, doszło do masowych zniszczeń kościołów, a szczególnie Grobu Pańskiego, chrześcijan poddano uciskowi.Poważnie zagrożona została chrześcijańska obecność w miejscach świętych.2.Bratni kraj chrześcijański, pozostałość Nowego Rzymu, poprosił o wsparcie w krytycznej sytuacji.Ponieważ ze strony Seld żuków zagrażało mu realne niebezpieczeństwo, odmowa równałaby się nieudzieleniu pomocy.3.Nie chodziło nigdy o imperializm, kolonializm ani przy-musowe nawracanie muzułmanów, lecz tylko i wyłącznieo przetrwanie chrześcijan na Wschodzie i bezpieczeństwo pielgrzymów udających się do Jerozolimy z Zachodu.Każdy obiektywnie myślący historyk musi uznać, że z tych przyczyn wezwanie Urbana II było prawomocne, a krucjata, przynajmniej w jakiejś mierze, stanowiła usprawiedliwione posunięcie.Egon Flaig, profesor historii starożytności na uniwersytecie w Greifswaldzie, dokonał swoistego podsumowania tej sytuacji, wypowiadając się 16 września 2006 roku na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: „Urban II dokonał trafnej oceny sytuacji.Gdyby Konstantynopol upadł już w 1100 roku, niepowstrzymana nawałnica tureckich wojsk zalałaby Europę Środkową czterysta lat wcześniej.A wtedy najprawdopodobniej nie doszłoby do powstania tak zróżnicowanej kultury europejskiej: nie byłoby demokratycznych konstytucji, wolności słowa, katedr, renesansu, rozwoju nauk, gdyż na podporządkowanym przez islam obszarze zanikło w tym czasie wolne - greckie! - myślenie.Ocena Jacoba Burckhardta - »Co za szczęście, że Europa oparła się w całości is-lamowi« - oznacza, że wyprawom krzyżowym zawdzięczamy tyle samo, ile greckim wojnom obronnym przeciwko Persom”.Ekscesy, do których miało dojść w trakcie i które budziły też wstręt papieża, to już zupełnie inna historia.Prawdziwa pobożność czy nieokiełznana chciwość?Co się tyczy motywacji krzyżowców, to tendencyjni autorzy, tacy jak Michael Baigent i Richard Leigh, traktują ich niesprawiedliwie, pisząc: „Pomijając duchowy i moralny zysk, (…) napodbitych terytoriach mogli rościć sobie prawo do dóbr materialnych, ziemi, kobiet i tytułów szlacheckich.Wolno im było plądrować i gromadzić bogactwa, ile tylko zapragnęli.Kimkolwiek było się w rodzinnym domu - na przykład młodszym synem bez prawa do skrawka własnego gruntu - w Ziemi Świętej można było zdobyć status dostojnego światowego pana, ze wszystkim, co się z tym wiązało: dworem, haremem i rozległymi włościami.Tak wyglądały nagrody przysługujące tym, którzy zgłosili chęć wzięcia udziału w krucjacie”.W rzeczywistości nie złożono żadnych obietnic w kwestiach materialnych.Wręcz przeciwnie, w dekrecie soboru w Clermont zaznaczono wyraźnie: „Odpustu dostępuje jedynie ten, kto powodowany pobożnością, a nie chęcią zdobycia sławy czy pieniędzy, wyrusza do Jerozolimy, aby wyzwolić Kościół Boży”.Wyprawę do Ziemi Świętej, pozostawienie całego dobytku, a nawet rodziny, ryzyko utraty życia lub zdrowia rozumiano faktycznie jako ofiarę w sensie bezwarunkowego pójścia za Chrystusem, tak jak zostało ono zdefiniowane przez Piotra: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą” (Mt 19,27).Pozostawione przez krzyżowców testamenty dają wymowne świadectwo przepełnionej głęboką wiarą postawy.Do tego dochodziło nieprzeparte pragnienie ujrzenia Jerozolimy oraz miejsc śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, „centrum historii zbawienia i urzeczywistnienia jej wiecznego spełnienia” (jak pisze historyk Kościoła, prof.Walter Brandmiiller), a tym samym - choć o krok zbliżenia się ku niebu.Spośród świeckich dowódców pierwszej wyprawy krzyżowej - Gottfryda z Bouillon, Roberta z Normandii, Boemunda z Tarentu, Rajmunda IV z Tuluzy, Baldwina z Boulogne i Roberta z Flandrii - wszyscy z wyjątkiem Baldwina byli pierworodnymi synami i dziedzicami znacznych księstw i hrabiostw.Dwóch z nich zastawiło czy raczej sprzedało cały majątek, aby sfinansować swoje zamierzenie.Gdy Gottfryd z Bouillon miał wreszcie zostać wyniesiony do godności króla Jerozolimy, złożył rezygnację, nie chcąc panować w mieście, w którym Jezus Chrystus nosił koronę cierniową.Zamiast tego przyjął tytuł „obrońcy Grobu Świętego” (advocatus sancti sepulchri), a był nim bez wątpienia.Oczywiście nie zabrakło uczestników krucjaty, którzy się wzbogacili czy to grabieżami, czy to tworzeniem własnych państewek, co nie było zamysłem Urbana II, który zamierzał oddać odzyskane tereny pod władzę Bizancjum, w nadziei, że Konstantynopol z wdzięczności zakończy schizmę i uzna zwierzchnictwo papieża.Zwierzchnik Kościoła nie obiecał odpustu każdemu uczestnikowi krucjaty, a jedynie tym, którzy mieli umrzeć w drodze albo polec w walce: „Wszystkim jednakże udającym się tam udziela się natychmiastowego odpustu grzechów, jeśli w drodze, podczas przeprawy czy też w boju złożą więzy życia ziemskiego”, cytuje go kronikarz wyprawy, Fulcher z Chartres, naoczny świadek wydarzeń.Zaledwie dziesięć lat później Robert Mnich, odwołujący się do zasłyszanych plotek, z uporem twierdził, że Urban II przyrzekł coś więcej: „Ruszajcie ku Grobowi Świętemu, uwolnijcie tę ziemię od grzesznego ludu i poddajcie ją sobie.Ten kraj, jak mówi Pismo, mlekiem i miodem płynący, Bóg dał na własność synom Izraela.Jerozolima to centrum świata, a ziemia żyźniejsza tam niż każda inna, to drugi raj”.Nawet jeśli wiemy, że słowa te nie są autentyczne, to i tak zdradzają one co nieco z atmosfery, jaka nastąpiła po wydarzeniach w Clermont.Powołani i samozwańczy kaznodzieje krzyżowi ciągnęli przez kraj i mobilizowali rycerstwo i lud - a chcąc osiągnąć zamierzony cel, odpowiednio upiększali papieską mowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]