[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomyślałem, że może pozwoli mi pan spędzić tu noc.Mam już dość towarzystwa mojego konia.Nie słucha tego, co mówię i zbyt dużo gada.Koń obrócił się w miejscu i światło ogniska wydobyło z mroku wypalony znak na zadzie.- Pański koń ma znak z Rocking Lazy L w Teksasie - powiedział ukryty w cieniu Lije.- I lepiej żeby miał.Właśnie tam jadę.Nazywam się Lassiter.Ransom Lassiter.- Dlaczego właśnie tędy?- Pędziłem stado bydła na Północ, a teraz wracam do domu - wyjaśnił.- Zadaje pan strasznie dużo pytań.Byłoby mi łatwiej na nie odpowiadać, gdybym mógł pana widzieć.Pan wie, kim jestem, ja o panu nic.- Słuszna uwaga.- Lije wyszedł z cienia, trzymając przy boku rewolwer z lufą skierowaną do dołu.- Nazywam się Lije Stuart.Jestem z czirokeskiej milicji.- Nie dziwię się, że traktuje pan podejrzliwie obcych.- Czujność popłaca.Przyjrzał się uważnie obcemu i dostrzegł grubą warstwę kurzu na ubraniu.Kurz, ostrogi przy butach, kapelusz z szerokim rondem i skórzane ochraniacze wskazywały na to, że mężczyzna jest teksańskim poganiaczem bydła.Nie dostrzegł w nim jednak nic podejrzanego.Wyglądał na równego mu wiekiem, miał gęste brązowe włosy i pociągłą twarz o ostrych rysach.W szarych oczach błyszczała wesołość, a na wargach błądził lekki uśmiech.- Może pan zsiąść i ogrzać się przy ogniu.- Wielkie dzięki.- Ransom Lassiter zeskoczył z siodła.- Gdyby miał pan trochę kawy, dam w zamian puszkę brzoskwiń.Moja zginęła w rzece podczas przeprawy, gdy koń zobaczył węża i stanowczo zaprotestował przeciw jego towarzystwu.- Mądre zwierzę - stwierdził Lije, uśmiechając się nieznacznie.- Proszę mi rzucić swój kubek, to zagotuję panu trochę kawy.Ransom Lassiter wyciągnął z torby przy siodle wyszczerbiony kubek, po czym zajął się rozkulbaczaniem konia.Kilka chwil później wrócił do ogniska, niosąc siodło, uprząż i strzelbę.- Prowadził pan stado do Kansas City czy do Westport? Miasta te były głównymi punktami spędu bydła z Teksasu.- Zamierzaliśmy dotrzeć do Kansas City - wyjaśnił Rans Lassiter, kładąc siodło i derkę na ziemi.- Lecz na granicy stanu napotkaliśmy grupę uzbrojonych farmerów.Nie mieliśmy w stadzie ani jednej chorej sztuki, ale oni nie pozwolili nam przejść.Powiedzieli, że stracili już dość bydła przez teksańską zarazę i nie mają zamiaru stracić kolejnych sztuk.Więc zawróciliśmy na wschód i popędziliśmy krowy do Saint Louis.- Wyciągnął z worka puszkę brzoskwiń, podał ją Lijemu, po czym zdjął z ognia kubek z parującą kawą.- Słyszałem, że Lincoln wygrał wybory.- Tak.Miało to miejsce przed tygodniem.- Więc teraz się zacznie - stwierdził z westchnieniem Lassiter i zsunął kapelusz na tył głowy.Jego szare oczy błyszczały w świetle ogniska niczym roztopiony ołów.Usiadł na ziemi, oparł się o siodło i wyciągnął w przód długie nogi w zakurzonych, podrapanych ochraniaczach.- Południowe stany zaczną się odłączać.- Nie ma takiej potrzeby.- Lije wbił nóż w puszkę z brzoskwiniami.- Prezydent nie ma ani takiej władzy, ani środków, które pozwoliłyby na zniesienie niewolnictwa.I on o tym wie.Poza tym partia Lincolna jest w mniejszości, zarówno w Izbie Reprezentantów, jak i w Senacie.Południowe stany muszą tylko zewrzeć szeregi.Lassiter uśmiechnął się w odpowiedzi.- Wygląda na to, że nie rozumie pan tych dżentelmenów z Południa.Zapowiedzieli, że jeśli Lincoln zostanie wybrany, wystąpią z Unii.To sprawa honoru.Powiedzieli, że to zrobią, więc nie pozostaje im nic innego.- Może górę wezmą rozsądek i rozwaga.Lije wbił nóż w brzoskwinię.Lassiter zachichotał.- Gdy w grę wchodzi rozsądek i honor, Południowiec zawsze wybierze honor.- Możliwe.Lije przypomniał sobie artykuł o tym, że delegaci z Karoliny Południowej mają się w tym tygodniu spotkać celem przedyskutowania secesji.To właśnie przedstawiciele tego stanu wypowiedzieli posłuszeństwo Andrew Jacksonowi przed trzydziestu laty, kiedy Czirokezi walczyli z Georgią o utrzymanie swych ziem.Potem Georgia zagroziła, że przyłączy się do Karoliny Południowej.Jackson nie mógł pozwolić na wystąpienie dwóch stanów z Unii.Wysłał więc do Charlestonu okręty wojenne, by dowieść swej władzy, a Georgię ugłaskał, odmawiając Czirokezom pomocy.Teraz jednak to nie Jackson zasiadał w fotelu prezydenckim.Może konfrontacja była nieunikniona.- Mój ojciec twierdzi, że żaden prezydent nie zdecydowałby się na podjęcie zbrojnej akcji, gdyby jakiś stan postanowił się odłączyć - powiedział.- Według niego można to załatwić na drodze dyplomatycznej.- Może i tak.- Rans dmuchnął w parujący płyn.- Wielu Czirokezów ma służących Murzynów.Po czyjej więc stronie opowiadają się pańscy ludzie?- Nasz wódz naczelny, John Ross, uważa, że to nie nasza sprawa, lecz białych.Opowiada się za neutralnością.Według niego jesteśmy zbyt oddaleni od źródła konfliktu, by dotarł aż na daleki zachód.Któregoś dnia podsłuchałem, jak jeden z naszych kucharzy mówił do Ike’a, że chmury, które zbierają się nad Północą i Południem są zbyt ciężkie, by dotrzeć aż tu - dodał z uśmiechem.- Kto to jest Ike?- Jeden z naszych czarnych służących.Razem się wychowywaliśmy.W tym momencie Lije przypomniał sobie ich rozmowę pierwszego dnia po jego powrocie ze Wschodu i tęsknotę brzmiącą w głosie Murzyna, kiedy zaczęli mówić o wolności.Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Ike chciałby być wolny.Bardzo go to zaniepokoiło.Byli przecież kolegami.Czy w takim wypadku mógł na nim polegać? - zastanawiał się w myślach.Poczuł się tak, jakby nagle coś stracił.- Terytorium Indiańskie znajduje się w samym środku konfliktu - powiedział Rans.- Na południu macie Teksas, a na wschodzie Arkansas.Oba te stany zamierzają stanąć po stronie Południa.Na północy leży Kansas i graniczycie także kawałkiem z Missouri.Ci z kolei są sprzymierzeńcami Unii.Nie pojmuję, jak w takiej sytuacji moglibyście zachować neutralność.Wasze tereny to świetny szlak dla dostaw i któraś ze stron z pewnością zechce przejąć nad nim kontrolę.Założę się, że żaden Teksańczyk nie pozwoli, by przeszedł tędy jakiś oddział Unii.Nie, plemiona indiańskie będą musiały opowiedzieć się po którejś ze stron albo znajdą się w krzyżowym ogniu walk.- Mówi pan tak, jakby wojna już się zaczęła.- Lije wyjął następny kawałek brzoskwini z puszki.- Wkrótce się zacznie.- Może.Mój dziadek mówi, że innym państwom, takim na przykład jak Szwajcaria, udało się zachować neutralność, gdy wokół nich szalała wojna.Rans Lassiter skrzyżował nogi przed sobą i oparł łokcie na kolanach.- Wciąż pan mówi o tym, co sądzi pański ojciec, wódz i dziadek, ale nie przedstawił pan jeszcze własnej opinii na ten temat.Ciekaw jestem, co pan o tym sądzi.- Sądzę, że.jeśli wybuchnie wojna, stany południowe przegrają.Lassiter zesztywniał i spojrzał na niego z urazą.- Jest pan cholernie pewny swego.- Pytał pan, więc powiedziałem.- Skąd pan wie, jak się to skończy?- Południe nie ma środków na prowadzenie wojny.Północ może wystawić więcej żołnierzy, więcej karabinów, więcej armat.Zostaniecie bez środków i ludzi.Okręty wojenne Unii odetną wasze porty od dostaw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]