[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze czego, cholera! Wyłączyłam lampkę, zebrałam się na odwagę ipodeszłam do okna.Księżyc jasno oświetlał okolicę, a tafla wody lśniła.Naniebie iskrzyły się miliony gwiazd, a przejrzyste chmurki jak smużkiprzepływały tu i tam.Bezlistne drzewa trzymały straż na klifie, wyciągającczarne gałęzie.Nikogo nie było.Tylko drzewa, kamienie i jezioro.Wszystko na swoimmiejscu.Właśnie oddychałam z ulgą, kiedy znowu się zaczęło. Wejdz na jabłonkę".Wytężyłam wzrok.Nagle zza jednego skręconego konaru coś uniosło się w powietrze.Wzleciało w górę i zakołysało się w ciemnościach.Zwiatło księżyca odbiło sięod białej powierzchni: to była jedwabna wstążka.Wstrzymałam oddech iusiadłam gwałtownie na parapecie.Serce mi łomotało, w głowie wirowałymyśli.Potem zza drzewa wyszła ona: dziewczynka z długimi jasnymiwarkoczami.Jeden był przewiązany kokardą.Mała patrzyła na mnie zuśmiechem.Skamieniałam.Nie wierzyłam własnym oczom na moim podwórku wśrodku nocy stała dziewczynka.Nie mogłam oderwać wzroku od jejuśmiechniętej twarzy.Otworzyła usta.Kiedy zaczęła poruszać wargami,usłyszałam cichy głosik, jakby znajdowała się tuż za mną:145RLT Zawsze razem, ja i ty".Dzwięk, który uleciał z moich ust, wyrwał mi się chyba z samego serca.Zabrzmiał tak głośno, głęboko i strasznie, że mógłby zmrozić krew w żyłachkażdego nieszczęśnika, który przypadkiem by go usłyszał.Krzyknęłam raz,dwa, trzy razy, podskoczyłam i obróciłam się dokoła, najpierw w jedną, potemw drugą stronę, sprawdzając, czy nikogo za mną nie ma.Zdyszana, powtarzałam sobie: To się nie dzieje naprawdę, nic się niewydarzyło".Potem zakradłam się kolejno do wszystkich okien.Zaciągnęłamrolety.Jeśli ta dziewczynka nadal tam była, nie chciałam jej widzieć.I niechciałam, żeby widziała mnie.Co teraz, zgłosić to na policję? I co powiem, że wystraszyła mniedziewczynka bawiąca się wstążką? %7łe widziałam ducha? Wyjdę na idiotkę.Mogłam zadzwonić do Willa, Jonaha lub Miry, ale nie sądziłam, żeby otej porze ktoś dobrze zareagował na sprawę nienależącą do pilnych.Zwłaszcza Jonah, który za parę godzin będzie musiał wstać.Nie chciałamzepsuć naszej świeżej przyjazni histerycznymi telefonami w środku nocy.Jużi tak zaprezentowałam mu się jako paranoiczka, kiedy zrobiłam scenę zpowodu mężczyzny w powozie, który omal mnie nie rozjechał w lesie.Iwygłupiłam się przed Mirą moim nocnym wybuchem.W szybkim tempiestawałam się wariatką, która uważa, że wszyscy, żywi i umarli, na nią dybią.Choć potwornie się bałam, nie zamierzałam utwierdzać w tym przekonaniureszty świata.Musiałam liczyć tylko na siebie.Drżąc, wpełzłam pod kołdrę i wzięłam pilota.Dzięki Bogu za kablówkę.Przełączałam kanały, aż wreszcie znalazłam powtórkę starego serialu, którymi się kiedyś podobał.Idealnie.146RLTParę godzin pózniej znowu skakałam po kanałach dokument o drugiejwojnie światowej, film o sztormie na kanale pogodowym, reklama specyfikuna schudnięcie (umiarkowanie interesująca) aż w końcu trafiłam na jakiśfilm.Scena, którą zobaczyłam, miała w sobie coś znajomego iuspokajającego: błękitne niebo, pranie trzepoczące na sznurkach,dziewczynka tarzająca się w trawie.Ale mała krzywiła się, jakby ją coś bolało. Au! pisnęła. Przestań! Wstała i uciekła. Zostaw mnie! Przewróciła się na plecy, jakby ktoś ją popchnął, wybuchnęła płaczem.Przestań! Nie lubię cię! Ej, ptysiu rozległ się głos i w polu widzenia pojawił się mężczyzna. Co się dzieje z moim skarbem? Chwycił dziecko w ramiona. Już dobrze,kochanie, już dobrze.Jestem przy tobie. Gdy odchodzili, dziewczynkaspojrzała znad ramienia ojca i pokazała język.Kamera zrobiła najazd, ukazując przedmiot drwiny małej: innądziewczynkę.Dziewczynkę w białej sukience.Z długimi warkoczamiprzewiązanymi białymi wstążkami.Krzycząc, uświadomiłam sobie, że się obudziłam.Najwyrazniejzasnęłam i w majakach znów zobaczyłam dziewczynkę, która w nocy stałapod moim oknem.Potarłam oczy i spojrzałam na budzik.Dochodziło wpół dodziewiątej.Mój pokój pławił się w jasnym porannym słońcu.Przez chwilę leżałam, zastanawiając się, czy nie pospać jeszcze, alenagle dotarło do mnie coś, co zupełnie mnie otrzezwiło.Okna! Przecież samazaciągnęłam te rolety, z całą pewnością.A teraz były podniesione, tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy położyłamsię do łóżka.Zwiatła się nie paliły, telewizor nie działał.147RLTWyskoczyłam z łóżka, włożyłam kapcie i ostrożnie otworzyłam drzwisypialni.Rozejrzałam się po korytarzu, zanim odważyłam się wyjść.Zeszłamschodami do kuchni, gdzie ku mojemu zaskoczeniu znalazłam zaparzonąkawę.Na blacie stał koszyk z ciepłymi babeczkami.A na stole, w miejscu,które lubiłam zajmować, ktoś zostawił jogurt i miseczkę z owocami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]