[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posłała mu wyzywający uśmiech i podniosła głos tak,by usłyszeli ją wszyscy wioślarze.- Przywołuję bestię, która mieszka w jeziorze.Ojciec Cleve a woła ją, a ona posłusznie stawiasię na wezwanie, bo to czarnoksiężnik.Kiri też umie przywoływać stworę.Zobaczymy, jeśliprzybędzie, niechybnie mnie ocali.Mężczyzni odwrócili się i wbili w nią zatrwożone oczy.Chessa pojęła, że może drążyć ich lęk iwykorzystać go przeciw nim, przemówiła więc jeszcze głośniej i z większą pewnością siebie:- Spójrzcie tylko na tę mgłę! To nie jest naturalne zjawisko.Patrzcie, jak jarzy się nieziemskimblaskiem, który nie wysyła promieni, lecz grzęznie w mgielnych oparach.Uważajcie! Niebawempojawi się Caldon, potwór większy od wojennej łodzi, wąż morski, który od wieków mieszka wwodnej otchłani.Być może nawet żyje tu od tysięcy lat, od niepamiętnych czasów.Kto wie, czy jegopoczątki nie sięgają wcześniej niż narodziny tego świata.Powiadają, że Rzymianie właśnie z obawyprzed tą bestią nigdy nie zbliżyli się do brzegów jeziora.Rybacy nie łowią na jego środku i za żadnącenę nie zarzucą sieci po zachodzie słońca.Wiedzą bowiem, że tacy zuchwali śmiałkowie zlekończą, a ich ciała nigdy nie wypływają na powierzchnię.Wytężcie słuch! Słyszycie ten szum? Tonadpływa Caldon! Jeden z wioślarzy zawył:- Kereku, zginiemy wszyscy!Olbrzym rzucił przyciszonym głosem, w którym zabrzmiała jawna pogróżka:- Chesso, jeśli nie zamilkniesz, będę zmuszony ponownie zakneblować ci usta!- Spróbuj mnie dotknąć, Kereku! Ciekawe, co ci zrobi Caldon? - Uśmiech nie schodził z jejtwarzy.- Przestań! Wiesz, że.Olbrzymia fala nadeszła znikąd i bez ostrzeżenia uderzyła w burtę barkasa, aż bryzgi zimnej wodyochlapały wojów; rzucili wiosła i zbili się w drżącą trwożnie gromadkę.Kerek obejrzał się na nich iwrzasnął:- Niech was licho porwie, nędzne tchórze! Do wioseł i skierujcie łódz do brzegu! To niedaleko!.Gdyby nie ta przeklęta mgła, widzielibyście, że wcale nie oddaliliśmy się od niego.Wiosłujcie albojesteście zgubieni!Kolejna fala zakołysała łodzią i spryskała mężczyzn lodowatym prysznicem.Rozbryzgioszczędziły Chessę i tych wojów, którzy siedzieli najbliżej dziewczyny, lecz doszczętnieprzemoczyły Kereka, jakby zimna kąpiel przeznaczona była wyłącznie dla niego.Wioślarzespostrzegli to i zaczęli bać się jeszcze bardziej, choć Kerek stanął na dziobie, wyciągnął rękę iwskazywał.- Tam jest brzeg, wy głupcy! Wiosłujcie, przeklęci, wiosłujcie chyżo!Tuż za rufą rozległ się cichy świst i wnet w łódz uderzyła następna fala, tym razem niecomniejsza.Przetoczyła się wzdłuż burt, jakby zwiastując zbliżanie się jakiegoś wielkiego pływającegoobiektu.Woda wokół łodzi pulsowała i falowała miękko, a świst przybierał na sile, jakby jegozródło podpływało coraz bliżej.Mężczyzni zamarli, przekonani, że oto przybyła bestia i że niebawempożegnają się z życiem.Któryś wrzasnął:- Księżniczko, poproś potwora, by nas oszczędził! Powiedz, że puścimy cię wolno, jeśli darujenam życie! Nie będziemy słuchać Kereka! Powiedz to tej bestii.Chessa zawołała w nieprzeniknioną mgłę:- Caldon, słyszałaś, co obiecał ten człowiek? Jeśli przekonasz się, że mówi prawdę, możesz ichwypuścić ze swoich szponów.Jeśli łże, zabij wszystkich!Zwist zmienił charakter.Przypominał teraz syk olbrzymiego węża, a raczej odgłos, jaki wydałbyzgłodniały wąż morski tuż przed atakiem na bezbronną ofiarę.Ciepły oddech owionął twarzeżeglarzy i wszyscy oczami wyobrazni ujrzeli gigantyczne wężowe skręty bestii, która jednymsmagnięciem ogona posyła barkas w wodną otchłań, głębiej i głębiej, w samą czeluść niebytu.Słyszeli, jak syk nieubłaganie przybiera na sile i zbliża się do łodzi, jakby potwór prześlizgiwał siętuż koło burty.Złowrogi dzwięk wdzierał się w ich wnętrzności i napełniał umysły obłąkanymstrachem.Czuli wilgotne dotknięcie szorstkich łusek, pokrywających ciało bestii, i woń śmierci w jejgorącym oddechu.W nieziemskim blasku mgły wokół łodzi przetaczały się niewielkie falki,zwieńczone pióropuszami piany, która rozsiewała dokoła migotliwe iskry.Koronkowe fontannyrozpryskiwały się o burtę barkasa.Jeden z wojów rzucił wiosło i wyciągnął rękę z trwożnymokrzykiem:- Thor, wybaw nas! Spójrzcie tam! Już jest tuż-tuż!28Kiri wrzasnęła, budząc pozostałą szóstkę dzieci, które przyciskały się do siebie w obszernymłożu.Powtórnie krzyknęła przenikliwym głosikiem, wymachując na wszystkie strony ramionkami, ajej ciało wyprężało się w gwałtownych konwulsjach.Eidalla, dziewczynka starsza o rok, potrząsnęłają za ramię.- Kiri, to tylko nocny koszmar, nic więcej.Uspokój się! Cii, obudz się i przestań płakać!Lecz Kiri wyskoczyła z łóżka i pobiegła do izdebki, w której spał ojciec.Cleve stał już w progu,wciągając spodnie.- Tatusiu!Złapał ją w ramiona i utulił, a wokół gromadzili się mieszkańcy osady, przecierając sklejonesnem, zatroskane oczy.Cleve uspokajająco kręcił głową.- Nic jej nie jest, przestraszyła się tylko, ale już wraca do siebie.Boi się o Chessę i musiał jej sięprzyśnić jakiś koszmar.Prawda, kochanie?Ale dziewczynka potrząsała główką wtuloną w szyję ojca.Czuł na karku wilgoć dziecięcych łez idotyk zziębniętych z trwogi rączek.Cmoknął ją w ucho, potem w czubek głowy i nie wypuszczająccórki z objęć, powędrował z powrotem do sypialni.Usiadł na posłaniu i posadził małą na kolanach,owinął ją w wełniany szal, by się rozgrzała.- Opowiedz mi, co się stało, Kiri.Zadrżała i wyszeptała lękliwie:- Tatusiu, Caldon próbuje ocalić Chessę.Co takiego? Czytał w jej twarzy osłupienie i zmieszanie.Przytuliła się mocniej, a maleńkimciałem wciąż wstrząsały dreszcze.Próbował ją pocieszyć:- Wszystko w porządku, Kiri.To był tylko sen, zły sen.Pokręciła przecząco głową i przycisnęłasię jeszcze mocniej do piersi ojca.- Nie, tatusiu.to znaczy, widziałam to rzeczywiście przez sen, ale wszystko działo sięnaprawdę.Caldon usłyszała wołanie Chessy.Chessa jest w łodzi, która płynie po jeziorze, a razemz nią są tam Kerek i inni mężczyzni.Co to może być, tatusiu?Nie miał pojęcia.Bogowie, czy cała ta kraina była owładnięta magią? Czemu otaczały go rzeczy,których nie pojmował, lecz które musiał zaakceptować? Objął córeczkę z całych sił, a ona swoimzwyczajem oświadczyła rzeczowo:- Jestem dumna z Caldon, bo usiłuje uratować Chessę, ale ona nie zawsze robi to, o co jąpoproszę.Na przykład obiecała przyprowadzić swoje dzieci, żebym się mogła z nimi pobawić, alenigdy tego nie zrobiła.Mam nadzieję, że pomoże Chessie.Nie wiedział, co odpowiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]