[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pozwól mi dać ci rozkosz - poprosił, muskając językiem jej wargi.- Nie mogę - wysapała.- Oczywiście, że możesz.- A ty?- Kiedy indziej, teraz liczysz się ty.Proszę!98R SIch usta połączyły się, jej ciało pożądało go, błagając o spełnienie.- Jak chcesz.?- Pokażę ci.Odczekał kilka sekund.Postanowił dać jej zakosztować rozkoszy,którą mogliby wspólnie dzielić, nawet jeśli miałoby to trwać tylko przezkrótką chwilę.Romans, który zaspokoi ich ciekawość i ostudzinamiętność.Ich związek unormuje się, żadne nie będzie się więcejzastanawiało, jak by to było kochać się, być ze sobą.- Chcesz to tak skończyć?- Nie, ale muszę.Przepraszam.Odsunął się od niej o krok, nie tyle zły, co zdziwiony i zawiedziony.- Powinnam już pójść - powiedziała z wahaniem, jakby chciała zadaćpytanie.- Dobrze - odparł, mając nadzieję, wierząc, że nadarzy się jeszczekiedyś inna okazja.- Sama trafię do wyjścia.James poszedł za nią do domu.Odprowadził ją do drzwi.Pomachałamu i zniknęła w mroku.Kiedy się odwracał, żeby wejść, zauważył niedaleko zaparkowanysamochód.Ciemny dwudrzwiowy sedan, często używany przezpolicyjnych tajniaków.W środku dostrzegł zarys sylwetki mężczyzny.Uderzyło go, że już wcześniej, kiedy przyszła Caryn, widział tu ten wóz.Kiedy ruszała stąd kilka minut temu, nie pojechał za nią.Dobry znak.Paladin podszedł bliżej, żeby sprawdzić numery rejestracyjne samochodu iprzyjrzeć się obcemu.Kiedy się zbliżył, mężczyzna się odwrócił.Jamesjak gdyby nigdy nic szedł dalej w kierunku kiosku znajdującego się narogu ulicy.Kupił gazetę i wrócił do domu.99R SPo kilku godzinach samochód odjechał.Rano był z powrotem.ROZDZIAA DZIESITYJames miał plan.Zatelefonował do Cassie z prośbą, żeby przyjechałado niego i zaparkowała gdzieś dalej, tak aby obserwujący jego dom obcynie zauważył jej.Następnie uzgodnił z nią, że pojedzie za prześladowcą,jeśli ten będzie go śledził.James zawsze preferował bezpośredniąkonfrontację, w tym wypadku jednak nic by ona nie dała.Usłyszałbynajwyżej jakieś głupie kłamstwo.Poza tym gość dowiedziałby się, żezostał zauważony.Zawsze warto najpierw poznać wroga, zanim stawi musię czoło.Cassie dała sygnał przez komórkę, że już jest.Paladin doszedł downiosku, że jest bezpieczny.Gdyby był czyimś celem, zaatakowano by gozeszłej nocy.Zszedł spokojnie do garażu i wyprowadził samochód, tak jakkażdego dnia.Kiedy ruszał z podjazdu, zatelefonował do Cassie, korzy-stając z zestawu głośno mówiącego.- Nie jedzie za tobą - poinformowała przyjaciółka.Sam również tozauważył i ucieszył się, zastanawiając się, który z sąsiadów był podobserwacją i dlaczego.- Zaczekaj jeszcze kilka minut.Zrobię kółko ipodjadę do ciebie.Zobaczymy, co zrobi.- Jasne.Zaczekaj! Facet wysiada z samochodu i idzie do twojejbocznej furtki.Otwiera ją i wchodzi do ogrodu.- Ma coś w rękach? - krzyknął, ruszając ostro z miejsca.- Raczej nie.Idę na zwiady.- Masz broń?100R S- Jasne.W przeciągu zaledwie kilku minut James był z powrotem.Zaparkował samochód kilka przecznic dalej i ruszył biegiem w kierunkudomu.Przełączył telefon komórkowy na sygnał wibracyjny i dał sygnałCassie, żeby pilnowała frontowego wyjścia.Wyciągnął pistolet, pokonałfurtkę i kryjąc się między drzewami, skontrolował podwórko.Niski, muskularny mężczyzna z wygoloną głową stał przedogrodowymi drzwiami, szukając systemu alarmowego.James musiałcierpliwie czekać na jego kolejny krok, żeby przyłapać go na gorącymuczynku.Niemy alarm powinien dać sygnał na pager Paladina oraz dobiura, co oznaczało, że szef Jamesa, Quinn Gerard, natychmiast się tuzjawi, o ile będzie w pracy.Aysy wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy i wystukał numer.Zrozmowy James wyłowił wyłącznie strzępy słów, z których wynikało, żewłamywacz zadzwonił po radę.Skończył rozmowę i rozejrzał się poogrodzie.Detektyw wycofał się, nie chcąc być zauważonym.Usłyszałbrzęk tłuczonej szyby.Aysy odczekał moment, nasłuchując, czy nie włączysię alarm, i sprawdzając, czy nie przybiegną sąsiedzi.Kiedy uznał, że jestbezpiecznie, otworzył drzwi klamką od środka i wszedł do domu.Jameswślizgnął się cicho za nim.Zapomniał jednak dać Cassie znać, że wchodzido środka.Złe posunięcie.Nie powinien działać bez wsparcia, choć czyniłto wielokrotnie wcześniej, pracując jako łowca nagród.Za pózno.Z gabinetu dobiegły go odgłosy rozrzucania papierów.Z plecami przy ścianie zaczął się skradać.Kiedy znalazł się przydrzwiach, zajrzał ostrożnie do środka.Aysy ładował dokumenty Paula dokartonów.James posortował papiery zeszłego wieczoru i teraz cała pracapójdzie przez tego draba na marne.101R S- Ręce do góry! - krzyknął, wkraczając do pokoju z wycelowanąbronią.Intruz wpadł w panikę, szukając drogi ucieczki.- Odstaw pudło na ziemię i ręce do góry!Aysy pochylił się i niespodziewanie rzucił karton z papierami wJamesa, prawie zwalając go z nóg.Lęk i nagły przypływ adrenaliny dałyzłodziejowi zastrzyk siły.Rzucił się do ucieczki.James, który nie mógłstrzelać w samoobronie, gdyż w tym wypadku użycie broni uznano by zanieuzasadnione, ruszył za nim.Chwycił zbira z kurtkę, ale ten wyślizgnąłmu się.Przebiegli przez kuchnię do ogrodu i dalej przez płot.W końcuwłamywaczowi, młodszemu od detektywa o jakieś piętnaście lat, udało sięzbiec.Cassie czekająca przy frontowych drzwiach dostrzegła go, jak znikałza rogiem.W tym momencie na podjazd wjechał samochód Quinna.- Uciekł! - rzucił ze złością James, podchodząc do przyjaciółki.- Co się stało? - spytał Quinn, wysiadając z auta.- Wejdzmy do domu - zaproponował Paladin.W pojedynku zwłamywaczem mocno ucierpiała jego ambicja.Przypomniał sobie,dlaczego odszedł z zawodu łowcy nagród.Nie był w stanie dorównaćfizycznie młodym przestępcom.Na domiar złego dotarła do niego w końcusmutna prawda, że za kilkanaście lat nie będzie w stanie grać w baseball zwłasnymi dziećmi.Ta myśl przygnębiła go jeszcze bardziej.Po konsultacji z przyjaciółmi zadzwonił na policję i złożyłdoniesienie o włamaniu.Umówił szklarza do wstawienia wybitej szyby.Przejrzał zawartość kieszeni kurtki włamywacza, którą ściągnął z niegopodczas pościgu.Nie znalazł żadnego dokumentu, tylko telefon102R Skomórkowy.Quinn zabezpieczył go w foliowym woreczku, żeby zdjąćodciski palców.- Co o tym sądzisz, Jamey? - spytała Cassie.- Facet przyszedł podokumenty?- Uważam, że to ma związek z Caryn, a właściwie z Paulem.- Przecież ich spłaciła.- Być może jeszcze komuś był winny pieniądze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]