[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wybacz wyszeptała Nie chciałam& Wybacz!Jej oczy gorączkowo błyszczały, z mokrych rzęs spadały krople: Jesteś zbyt wielkim wojownikiem dla prostej baby& Jesteś zbyt wielki, Razwijar, ja niewidzę twojej twarzy& dopiero, gdy odchylę głowę do tyłu&Milcząco uklęknął przed nią.Zcisnął jej mokre, chłodne dłonie, wargami natknął się napierścień i w tym momencie po korytarzu rozniósł się tupot szybkich kroków: Razwijar! Zdrada w zamku! Walka&* * *Wziął ze sobą miecz Heksów.Pozostając w samotności, bez Auksa, instynktownie oddawałpierwszeństwo rodzimemu orężu.Wilgoć, chłód, zapach dymu i świeżej budowlanej zaprawy; zielone witki, zakrywające balkonnad środkową galerią, uderzały go po twarzy.Kręcone schody stromo schodziły w dół.Zdążył nasam koniec akcji, na ziemi, pod grupą napastników wił się Goniec Pod Wieczór, a DalekieZwiatło, jego czworonogi brat walczył w bezpośrednim starciu z przybranym bratem władcy.Razwijar wybiegł na szeroki placyk przed odbudowanym murem, kiedy Auks wybił oręż zręki krewniaka i pazurzastą łapą uderzył go w twarz.Głową chimajryda rzuciło w tył, na twarzywystąpiły krwawe pasma, a on sam przysiadł na tylnych łapach; drugi miecz Dalekiego Zwiatłajuż walał się pod nogami strażników pośród kamiennego kruszywa, ale nawet bezbronny,półczłowiek nie miał zamiaru się poddać rzucił się na przeciwnika, wysuwając pazury.Dwaj chimajrydzi starli się, drapiąc boki jeden drugiemu.Poleciały kłaki sierści.Auksprzystawił klingę do gardła Zwiatła, a ten zamarł przysiadłszy na ziemi, z całej siły młócącogonem. Razwijar sapiąc, zaczął meldować Tari Koło. Oni chcieli uciec! Zranili Chrapuna&Malec i Rudy są u tych jako zakładnicy, a ci chcieli uciec! Ostrożniej zauważył władca. Jeśli ich udusicie, nasi nic pożyją długo.Goniec Pod Wieczór patrzył na niego z ziemi bezmyślnymi, nabiegłymi krwią oczami. To naruszenie umowy zaryczał Auks. Specjalnie ich pilnowałem& I zgadłem!Jego pasiasta skóra była zakrwawiona w kilku miejscach.* * *Zakładnicy, Dalekie Zwiatło i jego jezdziec, trzymali się w zamku razem, opuszczaliwyznaczone im pomieszczenie niezauważalnie i cicho, starając się nie rzucać w oczy.Razwijarpewnego razu przyuważył, jak Nagóreni ukryci w bocznej galerii obserwują próbne strzały zwielkiego arbaletu.Obaj mieli napięte, ponure twarze; odradzająca się potęga zamku przerażałaich. Rozwiążcie im ręce.Tari Koło zawahał się, ale wypełnił rozkaz.W komnacie z basenem uporządkowano stół,zakładnicy stali pod ścianą, nieświadomie szukając wsparcia jeden u drugiego.Goniec PodWieczór wywinął się w starciu siniakami i zadrapaniami, za to jasna sierść jego brata wisiała wparu miejscach smętnymi kłakami, tam gdzie ostro przeszły po niej pazury Auksa. Został nam jeszcze trójlistnik? zapytał Razwijar. Wydałem polecenie przez zęby odezwał się przybrany brat władcy. Już gotują.Jaska siedziała w fotelu, z wyprostowanymi plecami.Trudno było uwierzyć, że jeszczeniedawno w tej samej komnacie ryczała jak wiatr w trąbie potężny mag zasiadał, położywszyręce na podłokietnikach, a długie rękawy ześliznęły się do łokci, dając wolność turkusowemukamieniowi.Goniec Pod Wieczór patrzył pod nogi.Dalekie Zwiatło, przeciwnie, szukał spojrzeniaRazwijara, jego smagłe, ogorzałe oblicze przypominało mu kogoś, kogoś z dawnych wspomnień. Dziękuję, Tari.Możesz odejść.Strażnicy wyszli.Razwijar słyszał, jak Tari Koło wystawił wartę na korytarzu pod drzwiami.Doskonały służbista, przemknęło mu przez myśl.Chociaż jest jeszcze taki młody.Przeniósł wzrok na Auksa.Ten odszedł do światła i oglądał broń, odebraną zbiegom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]