[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawie udławiłem się szklanką horchaty.- Słucham?- Myślałam, że wiesz.Ale nie przejmuj się, to bez znaczenia.- Tam skąd pochodzę, za zrobienie czegoś takiego drugiemu męż-czyznie można zapłacić życiem - powiedziałem, chociaż wątpiłem, żebydo tego doszło między Albertem i mną.- Nie dramatyzuj.Tak to bywa.Mieszkam u niego.Znudziłam się.Zdarza się.- Ale mimo wszystko.- Nikogo nie zdradzam, Joaquin.Jedz swoje tacos.Nie wiedziałem, co mam powiedzieć tej kobiecie, która z każdą chwi-lą wydawała mi się coraz bardziej atrakcyjna, fascynująca i nie-bezpieczna.W tym momencie Alondra zmieniła temat, dając do zrozumienia, żenie ma już ochoty rozmawiać o Albercie.A ja, przyznaję, byłem za towdzięczny.Skończyliśmy jeść; po drodze do samochodu spytała, dokądchcę jechać.Zaproponowałem bar, ona się zgodziła, więc postanowiłemzabrać ją do dziury w ścianie przy Medellin Avenue: zrujnowanegowarsztatu samochodowego, gdzie muzycy, artyści, gangsterzy, politycy iinne szumowiny przychodziły pić i tańczyć do rana.Panował ogłuszającyjazgot, ale klimat to wynagradzał: Alondra wyglądała na zadowoloną.58W klubie było gorąco, więc zdjąłem marynarkę, którą cały wieczórmiałem na sobie.Alondra zobaczyła moje przedramię.Mam tam dziwnytatuaż, który często ludzi dziwi, ale nic nie mogło mnie przygotować nareakcję Alondry.Złapała mnie za rękę i zaciągnęła w kąt klubu, gdzie było lepsze świa-tło.Przyjrzała się tatuażowi; miała dziwny wyraz twarzy, jakby czegośsię przestraszyła.- Nie podoba ci się? - spytałem słabo.- Co to znaczy? - wyjąkała; wpatrywała się we mnie szeroko otwar-tymi oczami, usta jej drżały.- Uwierzysz mi, jeśli ci powiem, że nie wiem?- Jak to możliwe?- Kiedyś sporo balowałem.Po jednej z takich przebalowanych nocyobudziłem się i miałem to na ręku.Spojrzała mi głęboko w oczy.Minęła chwila, która zdawała się trwaćwieczność.- Wierzysz w jasnowidzenie?- Nie wiem, może.- Ja nie wierzyłam.Ale już wierzę.- Pocałowała mnie w policzek.Wszystko to z powodu mojego głupiego tatuażu? Spojrzałem na nie-go, zastanawiając się, co on może dla tej dziewczyny znaczyć.Dla mnienie znaczył nic, był po prostu dziwnym zbiorem liter:WTJSNNBWCAWWyszliśmy o czwartej nad ranem.Nie musiałem mówić ani słowa.Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do campusu UniwersytetuNarodowego, tam czekaliśmy na wschód słońca, opowiadając sobie na-wzajem swoje sny i koszmary.O ósmej rano zawiozłem ją z powrotem; przez tyle godzin, kiedy byli-śmy razem, tylko rozmawialiśmy.No, dostałem całusa w policzek.Wąt-pię, czy tamtej nocy Alberto spał.59W następnych dniach spotkaliśmy się parę razy.Odwiedziliśmywszystkie mało znane miejsca w mieście, które ją interesowały: świąty-nie i ruiny, stare kantyny i zapuszczone sklepiki.Drugie wspólne popołudnie spędziliśmy w moim łóżku, a potemznajdowaliśmy tanie hotele i motele w różnych częściach miasta.Mo-gliśmy iść do mnie, ale hotele znajdowały się akurat na liście miejskichatrakcji, które Alondra chciała zwiedzić.Każdego dnia przekonywałem ją, żeby wyprowadziła się od Alberta izamieszkała u mnie.Czułem się, jakbyśmy zamienili się miejscami; kie-dy nie była ze mną, to ja cierpiałem katusze i przeżywałem koszmary, żeon i ona są gdzieś razem.Alondra wciąż sypiała u Alberta, a chociażwierzyłem, że nic ich nie łączy, dręczył mnie niepokój.Powiedziała mi,że wygodnie jej u niego mieszkać, bo pracują razem nad komiksem.Wkońcu jednak zmęczyła ją namolność Alberta.Któregoś ranka, kiedy wróciliśmy z wycieczki, pojawiła się u mnie zdwiema walizkami.Wzięliśmy razem szybki prysznic.Nie mogłem uwie-rzyć w swoje szczęście, lecz głosik w głowie cały czas powtarzał: Uwa-żaj.W naszym związku nikt nikogo nie osądzał ani do niczego nie zo-bowiązywał.Wmawiałem sobie, że jestem zadowolony, ale tak naprawdęchciałem czegoś więcej.Moja nocna praca była cudownie wygodna dlanas obojga; Alondra pozostała aktywna na scenie komiksowego under-groundu, gdzie tworzyła, redagowała i wydawała.Opowiedziałem jej ogólnie o mojej pracy, o swoim programie i nie-spodziewanym zakręcie, w jaki wszedł.To, że zostałem prowadzącym,stało się za sprawą moich nocnych słuchaczy, którzy dostarczali mi ma-teriału, omawianego pózniej całą noc.Ufałem już wtedy Alondrze natyle, by jej opowiadać, jak czasami historie słuchaczy rezonowały dziw-nie z moim życiem osobistym; że nie wierzyłem, iż obecny kurs progra-mu to czysty zbieg okoliczności.Wiem, że na początku Alondra uznała, że mi odbiło, czy raczej, żewymyślam makabryczne historyjki, by przypodobać się tej małej goty-ckiej nekrofilce, którą noszą w sobie wszystkie kobiety.Jednak jej gustaestetyczne nie przekładały się na zainteresowanie historiami o duchachczy nadnaturalnych fenomenach.Jeśli chodzi o mnie, przekonywaniekogokolwiek o ważności czy prawdziwości opowieści, które słyszałemkażdego dnia, nie było moim celem.Nie wydawało mi się istotne, czy to,co opowiadali mi dzwoniący, to prawda; nie zależało mi na wyszuki-waniu racjonalnych wytłumaczeń czy rozbieraniu ich błędów percepcji60i oceny.Interesowały mnie zmartwienia, obawy i ambicje, które te opo-wieści ucieleśniały.Czasami były opowieściami natury czysto społecznejczy ekonomicznej; z innych bił w oczy kompleks Edypa.Oczywiście na-uczyłem się odsiewać żartownisiów, każdej nocy dzwoniło też kilka cho-rych osób, które wstrzykiwały w program swoje obłędy.Bywało to inte-resujące, ale częściej męczyło.Jednak prawdziwe problemy, z którymi się borykałem, to moje oso-biste; nie mogłem ich zidentyfikować dlatego, że nie rozumiałem ich natyle, by je nazwać.Być może zabrzmi to pretensjonalnie, ale zawsze igra-łem ze śmiercią.20WYTATUOWANAMożna by pomyśleć, że zbieg okoliczności z tym tatuażem mniespłoszy.Nigdy nie byłam wielką fanką losu.A to wyglądało na los.Nie,raczej na przeznaczenie.Ale nie wiedzieć czemu, nie bałam się.Joaquin sprawiał wrażenie inteligentnego, wyluzowanego i niekon-wencjonalnego; zawsze pociągało mnie takie połączenie.Do tego do-chodziła kwestia przeznaczenia, dzięki której wydawał się także niebez-pieczny.%7ładna kobieta, jakikolwiek kit by wam wciskali, nie zdoła siękomuś takiemu oprzeć.Ale mimo wszystko nie przewidywałam długiegozwiązku.Chciałam kontynuować podróże po Meksyku i wolałam to robićsama.Nie zamierzałam zabierać nikogo ze sobą i nie zamierzałam zmie-niać planów.Z całą pewnością nie zależało mi na zobowiązaniach czyczymkolwiek, co odciągałoby mnie od moich celów.Dlatego, kiedy po-wiedziałam Joaquinowi, że jadę do Oaxaca, żeby zobaczyć Monte Alban,Mitlę i Zaachilę, przeprowadzić wywiad z artystą Franciskiem Toledą imoże popracować w jego pracowni, byłam kąśliwa, może nawet nieprzy-jemna.Joaquin z początku jakby zrozumiał.Ale jego milczenie nie trwa-ło długo.Do tej pory sama nie wiem, jak to zrobił, ale przekonał mnie, żemożemy podróżować razem, nie wchodząc sobie w drogę, z założeniem,że w każdej chwili mogę go rzucić bez żadnych tłumaczeń i nie będzie61dramatycznych scen.Ostatecznie nasza podróż sięgnęła o wiele dalej niżdo Oaxaca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]