[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I co, jeśli go znajdziesz? Sądzisz, że go aresztują, bo mapiegowate dłonie i chodzi w taki, a nie inny sposób?Wolf uśmiechnął się, ale nie radośnie, tylko tak jakośchłodno, bezwzględnie.- Jeśli będzie mądry, przyzna się do winy, wtedy oddam gow ręce policji, a jeśli nie.Jedno jest pewne, jeżeli go odnajdę,nie ujdzie mu to na sucho.Skończyli oporządzać konie, po czym Joe zajął się swoimisprawami, a Wolf poszedł do domu.Mary krzątała się przy kuchni i nie usłyszała, kiedy wszedłdo środka.Zaszedł ją od tyłu i położył ręce na jej ramionach.Z jej piersi wyrwał się okrzyk przerażenia, odwróciła sięgwałtownie i przywarła do ściany.W ręku trzymała łyżkę jaknóż gotowy do ataku, a jej twarz była kredowobiała.Przezmoment jeszcze patrzyła na niego ogromnymi,nieprzytomnymi z przerażenia oczami.Potem łyżka wysunęłasię z jej dłoni i z brzękiem upadła na ziemię.Wolf zaklął pod nosem, nie mogąc sobie wybaczyć, że takbardzo ją przestraszył.- Przepraszam - jęknęła i ukryła twarz w dłoniach.142Objął ją mocno i przygarnął do siebie.- Myślałaś, że to znowu on? - zapytał szeptem,odgarniając jej włosy z twarzy.Pokiwała głową i wtuliła się w jego szerokie ramiona, chcącprzepędzić strach, który pojawił się tak nagle, nie wiadomoskąd.Poczuła lodowaty chłód i dreszcze.- Tu jesteś bezpieczna, nie musisz się bać - szepnął.Wiedział jednak, że upłynie jeszcze wiele czasu, nim dojdziedo siebie, nim niespodziewane dotknięcie nie będzie oznaczałodla niej nagłego zagrożenia.Po chwili się pozbierała i uwolniła z jego uścisku.Nieprotestował, dobrze wiedział, jak bardzo jest to ważne.Podczas kolacji, a także podczas lekcji z Joem zachowywałasię tak jak zwykle.Jedynie w jej oczach pojawiał się od czasudo czasu dziwny wyraz bezradności.Tak naprawdę nigdy niepowiedział jej, że ją kocha i nie miała żadnej pewności, czy tonie jest wyłącznie przejściowy związek.Obawiała się, że gdyminie pożądanie, Wolf zwyczajnie znudzi się nią i będą musielisię rozstać.Taki skandal na pewno jeszcze nigdy dotąd niewybuchnął w Ruth.Romans nauczycielki z Indianinem!Wiedziała, że ryzykuje w ten sposób swoją karierę, ale dni inoce spędzane z Wolfem były tego warte.Miała już w końcudwadzieścia dziewięć lat i nigdy dotąd nie czuła tego, co teraz;wiedziała, że drugi raz nie spotka takiej miłości.Są tacy ludzie,pomyślała, którzy kochają tylko raz w życiu i wyglądało na to,że ona do nich należy.Kiedy Joe powiedział ojcu, że idzie z Pam na tańce, Wolfpopatrzył na niego zaniepokojony.- Jesteś pewien, że wiesz co robisz?- Mam nadzieję.- odparł Joe.- Miej, synu, oczy dookoła głowy, bądz zawsze czujny.Joe pokiwał głową.Nie był pewien, czy nie popełniawielkiego błędu, ale tak bardzo pragnął choć przez chwilętrzymać Pam w swoich ramionach, choćby tylko w tańcu.143Wiedział, że wyjeżdża, że nie ma sensu zawracać jej głowy, aletak bardzo go pociągała.Nie potrafił tego wytłumaczyć anitemu przeciwdziałać.Pam była bardzo podekscytowana i choć próbowała to ukryć,nie sposób było tego nie zauważyć.Mówiła za szybko i zadużo.Joe delikatnie położył palec na jej ustach palec.- Wiem, co czujesz, sam też trochę się obawiam.- Niepotrzebnie, wiele razy rozmawialiśmy o tobie.Zobaczysz, wszystko będzie w porządku.- Więc dlaczego jesteś taka zdenerwowana? - zapytał.- Bo.- Pam odwróciła wzrok - bo to pierwsza randka ztobą.Sama nie wiem.Jestem podenerwowana,podekscytowana, no.może nawet trochę przerażona.- Wszystko inne rozumiem, ale dlaczego jesteś przerażona?- Bo jesteś taki inny niż wszyscy.jakby starszy,dojrzalszy.Niby masz tyle samo lat, ale robisz o wielepoważniejsze wrażenie.Nasze losy są już jakby zaplanowane:skończymy szkołę, pobierzemy się i zostaniemy tu, gdzie sięwychowaliśmy, gdzie są nasi rodzice.Co najwyżejprzeniesiemy się do miasteczka obok.Ale ty, ty jesteś całkieminny.Pójdziesz na studia i już nigdy tutaj nie wrócisz,przynajmniej nie na stale.Zadziwiły go te słowa, ale musiał przyznać jej rację.Zawszeczuł się jakby trochę starszy, kiedy przebywał z rówieśnikami zklasy, a poza tym faktycznie przeczuwał, że jego miejsce jestgdzie indziej, nie tu, nie na ranczo ojca.Po drodze już więcej nie rozmawiali na ten temat.Gdy dojechali na miejsce, gdzie miała odbyć się potańcówka,Joe zaparkował, wziął głęboki oddech i wyskoczył zsamochodu, przygotowany na najgorsze.To jednak, co miałomiejsce, kiedy weszli na salę, zaskoczyło go.Wprawdzie namoment zapanowała cisza, ale już po chwili wszyscy wrócilido swoich rozmów i nikt, dosłownie nikt, nie zwracał na nich144zbytniej uwagi.A Pam, nie zważając na nic, wsunęła swojądłoń do jego dłoni i delikatnie ją uścisnęła.I zaraz potem, gdyzaczął grać zespół muzyczny, z błogim uśmiechem na twarzypowiodła go na środek parkietu.Musiał przyznać, że ta jej odwaga zrobiła na nim wrażenie.Wziął ją w ramiona i zaczęli kołysać się w rytm muzyki.Nierozmawiali ze sobą.Tak długo marzył o tym momencie, żechciał rozkoszować się nim jak najdłużej.Czuł, jak Pamkołysze biodrami, czuł jej delikatne piersi, zapach perfum,miękkość jej włosów i nic więcej nie było mu do szczęściapotrzebne.Tę idyllę przerwał niespodziewanie jadowity szept, któryusłyszał za sobą podczas tańca.- Brudny dzikus.Natychmiast zesztywniał, rozejrzał się, ale wokół niedostrzegł nikogo podejrzanego.Chciał poszukać tego śmiałka,ale Pam spojrzała mu w oczy i szepnęła:- Proszę, nie odchodz.Kiedy melodia się skończyła, jeden z chłopaków wskoczył nakrzesło i krzyknął na całe gardło:- Pam i Joe, chodzcie tutaj!Widząc tę scenę, Joe nie mógł się nie uśmiechnąć.Wszyscy koledzy i wszystkie koleżanki z ich szkoły stali wkręgu i zapraszająco do nich machali.Podszedł do nich z Pam iod tej pory zaczęła się naprawdę świetna zabawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]